Kolejne auto na co dzień to było moje pierwsze kombi, a kolejne Audi, tym razem model 100. Standardowo bez żadnego wyposażenia w standardzie. Do tego stopnia bez wyposażenia, że nawet obrotomierza nie było, a licznik przebiegu nie działał, pewnie przez jakąś nieudolną próbę cofania.
Silnik miał 2 litry, jednopunktowy wtrysk i moc 100KM. To było trochę mało na tak duże auto i żeby to jechało, trzeba było dość mocno dusić pedał gazu przez co spalanie wynosiło minimum 12l z tendencją do 15l.
Oczywiście było LPG (silnik działał też na benzynie!), butla była w miejscu na koło zapasowe. Ale to nie była taka butla jak sobie wyobrażacie, czyli okrągła, tam wchodziła normalna butla (w kształcie walca). Pod podłogą bagażnika jest taka dupna wnęka, że wchodziła zwykła butla i jeszcze zostawało sporo miejsca na podstawowe wyposażenie samochodu jak kable rozruchowe, lewarek, linka holownicza, 5-litrowa bańka oleju, 5-litrowa bańka płynu do chłodnicy, 5 litrowa bańka płynu do spryskiwaczy i jeszcze parę baniek z jakimiś płynami by się zmieściło….
Sam bagażnik już takiego szału nie robił, przez ściętą tylną szybę i zabudowane schowki po bokach był trochę nieforemny.
Pomimo marnego wyposażenia to był najwygodniejszy samochód jaki miałem, w środku sporo miejsca, wygodne fotele (o dziwo tapicerka w żadnym audi mi się nigdy nie przetarła pomimo sporych przebiegów – to też jest różnica w jakości pomiędzy Audi a VW), było też komfortowe zawieszenie i jak już wspominałem – silnik raczej toczył to auto niż zachęcał do agresywnego traktowania więc jazda była relaksująca, bo innego wyboru nie było :)
Blacharsko było trochę gorzej niż we wcześniejszym Audi 80, pewnie spory wpływ miał na to dzwon jaki kiedyś to auto przeżyło i marna naprawa powypadkowa. Przód był poskładany tak krzywo, że żal było na to patrzeć, a drzwi pasażera ocierały o nadkole podczas otwierania. Progi zaczynały gnić, z nadkoli odpadała szpachla. Ale samochód kosztował mniej niż komplet alusów z oponami. I wciąż trzymał tradycję samochodów, w których nie interesowało mnie gdy ktoś tłukł swoimi drzwiami w moje pod marketem (to w sumie mogło być bardziej szkodliwe dla tłuczącego).
Poważniejszych awarii nie było, trzeba było też wymienić nagrzewnicę bo ciekła i pompę wody bo ciekła. I kilka uszczelek w silniku bo ciekł też olej.
Ostatecznie samochód sprzedałem gdy zaczęła pukać panewka w silniku, mimo to sprzedał się w 2 dni od wystawienia ogłoszenia i w dodatku za taką samą cenę za jaką go kupiłem. I nikt nie pytał o przebieg, widocznie pasowało, że licznik zatrzymał się kilka lat temu na wartości 260tyś km.
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!