Pierwsza edycja Countryman’a, która zadebiutowała na rynku wzbudzała na drodze niemałą sensację – MINI o wyglądzie SUV’a do tego z powiększonym prześwitem? Teraz, siedem lat później spotkanie na drodze takiego samochodu jest już „chlebem powszednim”, ale takim wyjątkowym. Bowiem Countryman w porównaniu do swoich rywali kusi przede wszystkim oryginalną, modną stylistyką, a kilka miesięcy temu oficjalnie została zaprezentowana jego druga generacja, z którą stanąłem oko w oko.
Stylistycznie druga edycja Countryman’a nawiązuję do swojego protoplasty, czyli pierwszej generacji, ale tak naprawdę to zupełnie inny samochód. Stając z nim oko w oko wyraźnie widać stylowe odniesienia do innych modeli w marce, tj. trójpodział karoserii w widoku bocznym na dach, przeszklenia, krótkie zwisy, tylne pionowe lampy, „grill” o wzorze plastra miodu czy przednie LED’owe reflektory. Takie akcenty w połączeniu z eleganckim lakierem Melting Silver oraz czarnym dachem i pasami na pokrywie silnika sprawiają, że prezentowany Countryman robi przyjemne dla oka wrażenie jako typowa stylowa bulwarówka, która nie zawiedzie nas w zetknięciu z dziką naturą.
MINI Countryman w porównaniu do swojego poprzednika zdecydowanie urósł i wydoroślał. Jest on dłuższy o 20 cm i szerszy o 3 cm, a rozstaw osi powiększył się o 7.5 cm. Dzięki temu zabiegowi udało się nie tylko powiększyć przestrzeń wewnątrz pojazdu, ale także zwiększyć pojemność bagażnika do 450 litrów. Ponadto tylną kanapę można przesuwać oraz oczywiście złożyć co przyczyni się od uzyskania 1390 l. Dodatkowo funkcjonalności wnętrza dodają elektrycznie regulowane fotele, bezdotykowe otwieranie klapy bagażnika oraz… picnic bench, czyli jak sama nazwa wskazuję coś w rodzaju ławki piknikowej. W szczególności przyda się ona miłośnikom sportów zimowych np. podczas zmiany obuwia, fascynatom wędkarstwa, a także podczas podziwiania piękna natury;)
Wnętrze pojazdu jest przestronne, a miejsca nad głową czy na nogi nie brakuję zarówno z przodu jak i z tyłu pojazdu. Sportowe fotele MINI Yours obite skórzaną czarną tapicerką o miłej fakturze zapewniały nie tylko komfort podróży, ale także dobrze „trzymały” podczas jazdy w zakrętach. Ponadto motyw flagi Union Jack na zagłówkach, wraz z charakterystycznymi szwami oraz detale w postaci lubianych przeze mnie przełączników rodem z samolotu przypominały mi o wyjątkowym brytyjskim stylu marki.
Podobnie jak w innych najnowszych modelach MINI kokpit zdobi centralnie umieszczony ekran systemu multimedialnego MINI Connected wraz z zmieniającą kolory obwódką w zależności m.in od trybu jazdy, regulacji radia czy nawiewu. Multimedia w porównaniu do poprzedniej edycji nie obsługuję się już tzw. „kikutkiem”, a pełnoprawnym pokrętłem z touchpad’em – podobnym do tego, który możemy spotkać w BMW. Ponadto system ten możemy obsługiwać także dotykowo, a co do jego działania nie możemy mieć zastrzeżeń.
Gdzie jest słynna rybka? – Otóż nie ma;( Ale za to jest Country Timer, czyli coś w rodzaju aplikacji rejestrującej naszą jazdę po płaskim jak i w terenie. W czasie jazdy po asfalcie i bezdrożach gadżet ten mierzy puls samochodu. W przypadku poruszania się poza gładkimi drogami dodatkowo „rosną” nam wirtualnie koła naszego Countryman’a w zależności od stopnia trudności pokonywania trasy, wzniesień czy przeszkód, oczywiście zdobywając przy tym gwiazdki oceniające nasze „wyczyny”. Szczerze? Gadżet, ten nie ma żadnego aspektu praktycznego, ale i tak jest fajny! I właśnie za to kocha się bądź nienawidzi MINI;)
Pod maską testowanego MINI znalazł się dobrze znany mi 2 litrowy benzynowy turbodoładowany motor o mocy 192 koni mechanicznych. Rozwija on 280 Nm momentu obrotowego dostępnego od „samego dołu” czyli 1350 obr/min. Countryman chętnie wyrywa się do przodu osiągając „setkę” na zegarze po 7,3 sekundach, a napęd ALL4 zapewnia maksymalną trakcję na każdej nawierzchni. Podczas jazdy nim można odczuć słynną dla marki „Gokartową frajdę z jazdy”, ale w nieco innym wymiarze, bowiem musimy pamiętać, że Countryman jest rosłym crossover’em. Co nie zmienia faktu, że prowadzi się on świetnie niczym przyklejony do nawierzchni, a dodatkową radość uzyskujemy jak do naszych uszu dobiegnie miły pomruk wydobywający się dwóch prawdziwych końcówek układu wydechowego. Niestety sportowa jazda zmusi nas do częstszych wizyt przy dystrybutorze bowiem średnie spalanie w cyklu mieszanym podczas testu wyniosło ok. 11 l/100 km czyli o kilka litrów więcej niż podaje producent.
Jeśli już mówimy o pieniądzach, to warto jest wspomnieć jak głęboko trzeba zajrzeć do portfela, aby stać się posiadaczem bohatera tego testu. Otóż ceny MINI Countryman’a Cooper S ALL4 rozpoczynają się od 136 tys. zł, ale po dodaniu licznych elementów wyposażenia opcjonalnego, to koszt może powędrować nawet do ok. 220 tysięcy złotych, tak jak w przypadku tego samochodu.
Czy to dużo? Nie, bowiem konkurencja dla Countryman’a z takim wyposażeniem i motorem pod maską kosztuję niemal tyle samo, a nawet i więcej, a mowa tutaj o Audi Q2, Mercedesie GLA czy nieco większym ale i droższym BMW X1. Ponadto za ok. 220 tys. złotych otrzymujemy oryginalnego, rodzinnego crossover’a z mocnym motorem pod maską dającego sporą dawką przyjemności z jazdy zarówno w miejskiej dżungli jak i poza nią.
Samochodu do testu użyczył trójmiejski przedstawiciel marki – Dealer MINI Zdunek, a zdjęcia do testu wykonał Jacek Nikodem.photo
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!