Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Z Rybnika na Race61.

                Jak co roku w ostatni weekend czerwca w Finowfurcie pod Berlinem ma miejsce Race61 Roadrunner’s Paradise - jeden z ciekawszych w Europie i niezwykle klimatycznych zlotów miłośników klasycznej amerykańskiej motoryzacji. Organizuje go klub Roadrunners Rock & Motor Club z Berlina. W tym roku odbyła się już 20 edycja tego wydarzenia.

                Zarówno w Polsce jak i za granicą jest wiele zlotów wielbicieli zabytkowych samochodów, jednak Race61 Roadrunner’s Paradise jest dość szczególny.  Jest to impreza zorientowana głównie na samochody ze złotego okresu rozwoju amerykańskiej motoryzacji - górną granicą jest rok produkcji 1976. Niepowtarzalny klimat zlotu podkreślają stylowo ubrani właściciele oraz koncerty muzyki rockowej i rockabilly.  Dlatego właśnie nie tylko ja, ale również parę innych osób, dzielimy rok na część „przed Race61” kiedy odliczamy miesiące i tygodnie do wyjazdu, oraz „po Race61” kiedy pozostają nam tylko wspomnienia i zdjęcia. O tym fenomenie chciałbym tu opowiedzieć.

                Generalną próbą przed wyjazdem do Niemiec dla rybnickiej grupy miłośników klasycznych amerykańskich samochodów jest zlot na US Cars Meeting w Starym Oleśnie odbywający się na początku czerwca. Jest to okazja do sprawdzenia na 100 kilometrowej trasie niedawno zakupionych lub wyremontowanych maszyn. Sprzyja nawiązywaniu nowych przyjaźni w środowisku „amcarowców” i wymianie doświadczeń. Tam również bywalcy starają się zarazić innych fascynacją do Race61.

                Ja wybrałem się do Finowfurtu wraz z rybnickimi pasjonatami. W rękach naszych kolekcjonerów znajduje się kilka naprawdę niezwykłych i rozpoznawalnych samochodów. W tym roku do Finowfurtu pojechały Chrysler 300 coupe z 1971r, Chrysler Newport coupe z 1967r, Chevrolet 210 z 1954r. Cadillac DeVille cabrio z 1966r. Po drodze dołączyli do nas jeszcze przyjaciele z Kępna (woj. dolnąśląskie) z Buick’iem Roadmaster z 1948r oraz Wrocławia z Studebackerem Erskin z 1928r.

                Na teren zlotu wjechaliśmy w piątek późnym wieczorem – nareszcie!

                Błyskawicznie rozstawiliśmy  obozowisko i ruszyliśmy w teren na pierwsze oględziny co ciekawego przyjechało, ale jako że pora już późna słychać jak rozkręcają się koncerty.

                Stali czytelnicy, którzy czytali relację z ubiegłorocznego wyjazdu, być może pamiętają, że Race61 odbywa się na terenie dawnej radzieckiej bazy lotniczej. W dwóch schronach na samoloty są zorganizowane puby ze scenami dla muzyków. Tu i ówdzie stoją samoloty, śmigłowce, radary czy zestawy rakietowe które są pamiątką po bazie lotniczej.  Fragment pasa startowego służy jako tor wyścigowy. W alejkach jest miejsce dla stoisk gdzie można m.in. kupić odzież z epoki, brylantynę, specyficzną dla tego środowiska biżuterię oraz niezliczoną ilość t-shirtów i innych drobiazgów lub wyrobów rzemieślniczych.

                Najbliżej naszej kwatery jest scena gdzie gra holenderski zespół rockabilly Lil' Sal and the Wildtones. Momentalnie dajemy się porwać żywiołowej muzyce i fantastycznemu show holendrów. Niektórzy wspinają się na scenę aby bawić się tańczyć razem z zespołem,  zabawa jest fantastyczna! Przy najbliższej okazji kupię płytę żeby ich muzyka przypominała mi tamten fantastyczny wieczór.

                Następnego dnia wstaję rano, aby fotografować samochody dopóki większość uczestników odsypia nocne imprezy. Mam większe szanse na 'czysty strzał'. Niestety niebo jest zaciągnięte na biało, już wiem że zdjęcia nie będą zbyt udane. Niedługo potem zaczyna padać, więc wykorzystuję ten czas na śniadanie i dużą kawę.

                Gdy deszcz ustał mogę spokojnie „zwiedzać” teren i wyłapywać perełki motoryzacji zza wielkiej wody. Zauroczył mnie Ford Gran Torino w pięknym, dwubarwnym niebiesko-kremowym malowaniu. Dokładnie jak model znany z filmu Clinta Eastwooda, tyle że z nadwoziem rodzinnego kombi. Tak właśnie onegdaj budowano samochody w USA, jeden model mógł być sedanem, kombi i coupe. W ramach ciekawostki, dwudrzwiowe nadwozia wówczas często występowały w dwóch wersjach jako: coupe – dwudrzwiowe z wyraźnie wydzielonym bagażnikiem z tyłu, oraz fastback - gdzie pokrywa wraz z szybą opadają od końca dachu łagodnym kątem w stronę tylnych świateł, co nadaje dużo dynamiki tak wystylizowanemu nadwoziu. Widać to dobrze na przykładzie klasycznych mustangów - te w wersji fastback są oczywiście najbardziej poszukiwane i rzecz jasna najdroższe.  W przypadku omawianego tu Gran Torino ten filmowy był wersją coupe. Natomiast fastback nazywał się Torino Talladega na cześć owalnego toru wyścigowego klasy Superspeedway, który został otwarty w tym samym roku (1969) gdy ten model wszedł do produkcji. To na tym torze Buddy Baker w 1970r. jako pierwszy na świecie przekroczył prędkość 200mph (321km/h) na zamkniętym torze w samochodzie Dodge Charger Daytona. Obecnie Ford Torino Talladega jest niezwykle poszukiwanym rarytasem, jakkolwiek staram się zwiedzać jak najwięcej takich imprez nigdy nie udało mi się spotkać go na żywo.

                Nieco dalej natykam się na kolejny rodzynek - przerobiony Mercury coupe z czarnym błyszczącym lakierem, który odbija wszystko jak lustro. Imponujące chromowane zderzaki oraz dyskretne zdobienia pinstripe tworzą naprawdę przykuwający uwagę pojazd. Moda na lata ’50  i samochody niczym z filmu „Grease” ma się świetnie i nie mija.

                W pewnej chwili zwrócił moją uwagę niezwykły hałas. Niezwykły nawet jak na teren wypełniony łoskotem podrasowanych V8 ze sportowym wydechem. Okazuje się, że organizatorzy mają furgonetkę Barkas pamiętającą NRD w wersji z otwartą skrzynią, na której zamontowano silnik odrzutowy - tak osusza się tam tor wyścigowy z resztek wilgoci. Po dwóch przejazdach tego zestawu mogą się odbyć wyścigi równoległe na 1/8 mili. Zaczynają samochody z silnikami small block (mały blok) czyli najczęściej są to silniki V8 o pojemności do 6L.

                Po krótkim szkoleniu z zasad bezpieczeństwa dla fotoreporterów mogę się cieszyć widokiem wyścigów tuż przy linii startowej. Wyścigi cieszą się dużą popularnością - trybuny pełne, poza tym na całej długości ogrodzenia również są widzowie. Publiczność kibicuje nie tylko kierowcom w ich imponujących maszynach, ale też dziewczynom dającym sygnał do startu. Są one wybierane w tradycyjnym tu konkursie "Startergirl contest". Wyścigi trwają od południa i są podzielone na kategorie. Po samochodach z silnikami small block, jest czas na jednoślady. Dla niektórych ciekawostką będzie, że ścigają się tam również skutery z dwutaktowym silnikiem ale podkręconych do granic możliwości, potrafią swoimi wynikami zawstydzić niejedną poważną maszynę. Po jednośladach, mają startować samochody z silnikami big block czyli w największym uproszczeniu z silnikami V8 o pojemności powyżej 6L, chcąc obejrzeć wszystkie wyścigi trzeba by tam stać od południa do wieczora.

                Korzystając z względnie dobrej pogody oddalam się na teren zlotu żeby złapać w obiektyw jeszcze jakieś ciekawostki. Tak jak w zeszłym roku tak i teraz nie da się wszystkiego ogarnąć, trzeba dokonywać dramatycznych wyborów gdzie chciałbym być, a chciałbym być wszędzie. Do tego wciąż przybywają uczestnicy, co rusz pojawia się samochód, którego jeszcze nie widziałem, niektórzy wpadają tylko na kilka godzin w sobotę i właśnie na nich najbardziej poluję. Nie zawiodłem się, spotkałem między innymi Plymouth Barracuda z 1972, który jest nieomal bliźniakiem mojego ulubionego Dodge Challengera. Barracuda zaprezentowała się z silnikiem 340 cui (5,6L), to small block, ale w połączeniu z sześciogardzielowym gaźnikiem tworzy niezwykle zadziorny zestaw. Zastanawiam się, czy kiedyś będzie mi dane zobaczyć na własne oczy absolutnie kultowego Plymoutha Hemi 'cuda cabrio z 1971 – ostatnio oferty podobno osiągały nawet cenę 7 mln USD (w 2007r -2,2mln w 2014 - 3,5mln). Niektórzy być może pamiętają żółty kabriolet głównego bohatera serialu „Nash Bridges” którego grał Don Johnson - to właśnie ten pojazd.

                Tuż obok kolejny rarytas, to furgonetka z 1946 roku Chevrolet 3100 czyli de facto zabudowany pick-up. Amerykanie taki pojazd nazywają panel van. Ten jest pięknie odrestaurowany, z nienagannym lakierem, byłby fantastyczną wizytówką dla każdej firmy.

                Wśród  straganów spotykam Kamila, artystę z Rybnika, który graweruje na zamówienie. W tym roku poszerzył ofertę, każdy może sobie zamówić dowolną kulę bilardową z własnym grawerunkiem - to strzał w dziesiątkę, wielu uczestników i odwiedzających chce mieć tak spersonalizowaną pamiątkę.

                Pojawiła się również twórcza ekipa z Łodzi znani jako CUSTOMowe Ziomy, która w zeszłym roku pokazała poczciwego Żuka w wesji custom. W tym roku zbudowali prawdziwe monstrum w stylu ratrod. To autorska konstrukcja, która wykorzystuje układ napędowy GAZ-66 i kabinę z ciężarówki Ził-157 z dachem obniżonym o 17cm. Łódzcy pasjonaci budowali ją weekendami przez 1,5 roku. Ukończyli projekt na dzień przed Race61. Wzbudzili olbrzymie zainteresowanie swoim pojazdem - cały czas był oblegany przez widzów. Znalazł się nawet kupiec! Jedyny jego wymóg to założenie jakiejś w miarę nowoczesnej skrzyni biegów, ta niezsynchronizowana radziecka to trochę za dużo nawet jak dla maniaków hotroddingu.

                Cały czas odbywają się cruising po alejkach niczym po wybieg dla modelek - koniecznie trzeba przecież pokazać swój samochód. Atmosfera niezależnie od pogody jest wspaniała.

Do późnych godzin nocnych krążą samochody, motocykle, czasem ktoś spontanicznie „spali gumę”, grają kapele, zabawa jest non-stop.

                Niestety w niedzielę rano wypada nam się spakować i ruszać do domu. Przed nami długa trasa, którą klasykiem pokonuje się nieco dłużej niż współczesnym samochodem, ale entuzjazm jaki wzbudzają, podniesione kciuki i miganie światłami innych kierowców doskonale to wynagradza.Link do galerii:https://turborebels.com/galeria/733,20th-annual-race61-roadrunner-s-paradiseLink do galerii ze zdjęciami w wysokiej jakości:https://www.flickr.com/photos/105818989@N08/albums/72157683003246114

        

Komentarze (1)

Patryk Choszczyński
28.08.2017
15:36

Patryk Choszczyński napisał

Dobra relacja, która skłania mnie do tego, żeby zaczać odkładać pieniądze na przyszłoroczne wyjazdy.

POZOSTAŁE KOMENTARZE (1)