Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Turbo
9
7 komentarzy

Gunwo w sreberku - jak dałem się wy...ć handlarzowi.

Opole

Jednym z ostatnich dupowozów była największa motoryzacyjna wtopa zakupowa jaką w życiu zaliczyłem czyli Ford Mondeo.

Był to zarazem też mój pierwszy diesel. I raczej ostatni.

Samochód kupiony trochę drożej niż cena rynkowa, bo chciałem auto, w które nie trzeba będzie pchać kasy do wożenia dziecka i wózka nie koniecznie na tym samym siedzeniu. No nie wyszło.

Pierwszą rzeczą jaka powinna mi dać do myślenia to fakt, że wg ogłoszenia samochód miał być od osoby prywatnej. Pooglądałem, przejechałem się, zdecydowałem na kupno, byłem u chłopa w domu żeby podpisać umowę, a on mi daje fakturę, bo okazuje się, że prowadzi komis.

Mimo to wziąłem, bo auto wydawało się niezłe.

W skrócie – samochód miał mieć ABS – nie miał, miał mieć klimę do nabicia ( :) ta jasne), trzeba było wymienić chłodnicę klimatyzacji, a i tak działa po nabiciu przez tydzień,bo nikt nie mógł znaleźć nieszczelności. Miał mieć grzaną przednią szybę – no i miał, ale grzał pionowy pasek o szerokości ok 15cm przed oczami pasażera, więc na niewiele się to przydawało.

Miał nie wymagać wkładu finansowego – w rok wsadziłem w niego drugie tyle za ile go kupiłem.

W samochodzie wyszedł też milion drobnych usterek: brak masy na tylnych lampach, źle łączące wtyczki skutkujące zapalaniem się kontrolek na desce, blokujące się klamki w tylnych drzwiach, zatrzaśnięty na amen schowek pasażera… Takie drobnostki, które w sumie nie uniemożliwiają jazdy, a ich usunięcie kosztowało po 3zł ale wymagały czasu na rozbieranie tapicerek czy szukanie przerwy w przewodach i były mega wkurzające.

Były też dwie gówniane usterki, które unieruchomiły mnie w trasie – pękły węże od nagrzewnicy i cały płyn wyciekł, dostęp do nich był kiepski bez kanału więc w trasie się tego naprawić nie dało. Na szczęście akurat kontrolka na desce sygnalizująca brak płynu działała i udało się nie przegrzać silnika. Awaria gdzie wężyk kosztował dychę, a holowanie do domu 1000zł (i tu mógłbym zrobić lokowanie produktu i polecić assistance z mbanku z którego wtedy skorzystałem, ale co to za lokowanie, skoro nikt mi za nie nie zapłaci? ;) ).

Samochód miał silnik 1.8 turbo diesel i moc 90NKM. I powiem szczerze, że pod względem dynamiki mógł śmiało konkurować z tym moim cinquecento 0.7 na gaz. Tutaj odkryłem właśnie nową jednostkę mocy sinika – NKM – niby konie mechaniczne.

Jedyną zaletą tego silnika był fakt, że palił 5-6l ropy, ale tą oszczędność i tak zeżarł, gdy musiałem dać 500zł za uszczelnienie pompy wtryskowej. Zimą pracował jakby jeździł na budyniu, po wciśnięciu gazu myślał naprawdę długo zanim zaczął przyspieszać. Potem problem zniknął, bo i tak nie miał też ochoty odpalać, gdy temperatura spadała poniżej -10 stopni, więc trzeba było się przeprosić z autem na benzynę, a forda wepchnąć do garażu, żeby się rozmroził. Wymiana świec żarowych niewiele pomogła.

Jakoś wyjątkowo wygodny też nie był, fotel był jakoś dziwnie ustawiony w stosunku do kierownicy (przesunięty w bok), a zawieszenie, mimo że nie miało luzów, było dość głośne na wszystkich nierównościach. Był przestronny i miał mega wielki bagażnik, to tyle.

Blacharkę miał zrobioną przez handlarza, więc jak można było się spodziewać – po pierwszej zimie wraz z kwiatkami z ziemi zaczęły wyłazić kwiatki na karoserii. Tyle że rdzawego koloru. Nie pomagał fakt, że handlarz np na tylnej klapie coś oczyścił, ale zapomniał pomalować, więc na goły metal przykleił nalepki kwiatuszków i słonika, które zabrał swoim dzieciom.

Podłogę i progi zapobiegawczo po kupnie zapsikałem dodatkową konserwacją i jakoś się trzymała tzw kupy, czyli reszty tego auta.

W sumie po usunięciu tych wszystkich usterek i jako tako to jeździło, przestał mnie już tak wkurzać, ale trafiła się okazja na kolejny dupowóz z pewnego źródła więc tego parcha sprzedałem z całkiem sporą stratą w porównaniu do poniesionych kosztów.

Podsumowując zalety:

- duży

- mało palił

Podsumowując wady:

- wszystko inne było do dupy.

Samochód utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że warto się trzymać swoich założeń:

1) NIGDY, na miłość boską nie kupować samochodu od handlarza

2) diesel to paliwo szatana

3) nie kupować żadnych samochodów na „F” :)

Moja motoryzacyjna trauma wyglądała tak:

Komentarze (7)

Michał Mowad
7.09.2017
22:47

Michał Mowad napisał

Mozna dolozyc do sprawdzenia samochodu ale nie takiego co sam kosztuje 3 czy 4tys ;)

Dawid Firlej
7.09.2017
12:55

Dawid Firlej napisał

Najlepiej w takich sytuacjach pojechać z osobą, która nie jest przekonana do tego auta. A to dlatego, że nie umknie jej żaden detal na jego niekorzyść, podczas gdy my się nim będziemy zachwycać.

4 kółka i nie tylko
7.09.2017
11:59

4 kółka i nie tylko napisał

Ej, ej. Ja mam Forda i nie narzekam, tylko wybierałem auto pół roku, a na koniec kupiłem od normalnego dealera i to Mazdy, gdzie ktoś zostawił auto w rozliczeniu, więc było sprawdzone. Tyle, że ja pojechałem z "radą specjalistów rodzinnych" by też obejrzeli. W ogóle zawsze warto mieć drugą osobę bo ma inne spojrzenie. Poza tym są usługi specjalistyczne pomagające w oględzinach auta, także warto czasem dołożyć do zakupu 500 zł, żeby potem oszczędzić 3000 zł.

Adam Wojnarowicz
5.09.2017
13:55

Adam Wojnarowicz napisał

Michale, niestety wnioski nie bazują na jednym egzemplarzu. Może te współczesne Mondeo są lepsze, ale z tymi starszymi nie mam osobiście dobrych skojarzeń.

Michał Sankowski
5.09.2017
09:52

Michał Sankowski napisał

Nie każdemu psu na imię burek. Kupując praktycznie każde auto, można trafić na niezbyt zadbany egzemplarz. Ale nie można na jego podstawie wyciągać wniosków o samym modelu :)

Adam Wojnarowicz
4.09.2017
12:59

Adam Wojnarowicz napisał

Jakoś do Mondeo nigdy nie miałem większego zaufania. Po pierwsze dość nijakie, po drugie dość często słyszałem o ich awaryjności. I czesto szwankowało choćby ogrzewanie przedniej szyby, a i ponoć zmniejszało to jej trwałość i wytrzymałość.

Paweł Kozierkiewicz
4.09.2017
11:25

Paweł Kozierkiewicz napisał

Na pewno trzeba mieć pecha, aby trafić na egzemplarz z taką liczbą usterek i wad, ale też - nie oszukujmy się - decyzję podjąłeś zbyt pochopnie. Pewnie przy dłuższych oględzinach natrafiłbyś na kilka mankamentów, które dałyby Ci do myślenia.
Za to nie mogę się zgodzić z dwoma punktami Twoich założeń. Co ciekawe, za kontrę posłuży dwa w jednym, czyli samochód na "F" i diesel.
Fiata Mareę Weekend, rocznik 2000 z silnikiem 1.9 JTD wspominam jak najlepiej. Może 105 KM to nie było szaleństwo i przydałoby się tutaj 10-15 więcej, ale dramatu nie było. Poza tym było to auto przestronne, wygodne, pakowne i w sumie całkiem dobrze się prezentowało wizualnie. Fakt, nie było brane od handlarza.
Mareą zrobiłem wiele tysięcy kilometrów wożąc nią całą rodzinę, wózek dziecięcy i wszystko, czego nie chciało mi się wyjmować z bagażnika. Palił 6-7 litrów ropy i nigdy nie było problemów z obsługą. To, co mi się najmniej podobało, to brak rozsądnie zaplanowanego miejsca na rozmieszczenie głośników z tyłu. Te były zaplanowane w tylnych słupkach, jednak facet w sklepie audio, zajmujący się od lat montażem nagłośnienia, powiedział, że ładowanie tam głośników, to wywalanie kasy w błoto.

POZOSTAŁE KOMENTARZE (7)