Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Turbo
13
7 komentarzy

Cztery cylindry, a mniej niż litr!

Opole

Mój trzeci samochód to było metalicznie granatowe Seicento*

z silnikiem o pojemności ulanego kartonu mleka czyli 0,9. W sumie niewiele więcej niż ta flaszka 0,7 w poprzednim Cinquecento, ale tutaj pojemność była podzielona na cztery, a nie na dwa cylindry i to robiło bardzo dużą różnicę w kulturze pracy i samej jeździe. Moc katalogowo wynosiła 39KM i nawet dało się tym sprawnie poruszać w mieście i tylko w mieście. Ogólnie samochód dość nijaki (jak to dupowóz), do tego stopnia nijaki, że teraz nie mogę sobie przypomnieć czy miałem tam LPG, ale chyba tak, bo coś kojarzę, że koło zapasowe też woziłem za przednimi fotelami. Praktycznie się nie psuł (tuleje zawieszenia do wymiany raz w roku to jedyne co mi zapadło w pamięć).

Z wypasu miałem elektryczne szyby, centralny zamek i wspomaganie kierownicy. To wszystko.

Centralny zamek czasem sam się zamykał jak się trzasnęło za mocno drzwiami, pamiętam, że kiedyś pojechałem kupić używaną lodówkę, jakoś ją upchnąłem do tego autka, zamknąłem bagażnik, odpaliłem silnik i wysiadłem rozliczyć się ze sprzedającym. Trzasnąłem drzwiami, centralny się zamknął, silnik chodzi, lodówka w środku… Ubaw po pachy.

Innym razem nieziemski ubaw miałem, jak wyjechałem z domu i okazało się, że nie zatrzasnąłem klapy bagażnika. Więc szybko wysiadłem, trzasnąłem klapą, ale drugą rękę jakoś tak położyłem na rancie przy klapie że przytrzasnąłem sobie dwa palce. Problem polegał na tym, że bagażnik dało się otworzyć tylko z wnętrza samochodu, lub kluczykiem, który akurat był też w stacyjce. I teraz sytuacja wygląda tak, że ja stoję na zadupiu, palce przytrzaśnięte, do wnętrza nie dosięgnę ani ręką ani noga (tak, próbowałem nogą, wyobraź to sobie :)), nikogo nie ma w pobliżu, palce puchną, telefon też leży w samochodzie, palce nadal puchną, silnik pracuje, ja stoję jak idiota, nadal nikogo nie ma w pobliżu…. Postałem sobie z 10 czy 15 minut, w końcu przestałem czuć że mam te palce, stwierdziłem, że to chyba nie dobrze więc je wyszarpałem odginając klapę drugą ręką na tyle na ile się dało. Palce posiniały, paznokcie poczerniały, ale ostatecznie wszystko wróciło do normy i działa jak należy. Taka cool story mi się przypomniała z tym autem.

Z tuningów – dołożyłem przedni stabilizator od Sportinga, pierwszy raz wtedy odczułem, że niewielka i niedroga przeróbka może w takim stopniu poprawić prowadzenie. Oprócz tego wsadziłem tam jakiś ryczący tłumik, swoją drogą gdybym teraz jeździł z takim wydechem to by mi głowa pękła.

No cóż, młodość :)

I nie można zapomnieć oczywiście o wymianie kierunkowskazów na białe!

To był pierwszy samochód, który sprzedawałem poprzez ogłoszenie i pierwszy szok, jak bardzo pokręceni potrafią być potencjalni kupujący. Poprzednie samochody kupiła ode mnie rodzina i znajomy, więc nie wydziwiali.

*zdjęcie przykładowe, pochodzi z gógli, ale mój wyglądał tak samo.

Komentarze (7)

Tomek Raczek
1.09.2017
15:11

Tomek Raczek napisał

haha, z tymi oknami to chyba każdy z odrobinę dłuższymi nogami miał problem, oczywiście jeśli były w prądzie.

Alexander Zarębski
31.08.2017
10:33

Alexander Zarębski napisał

Ja zawsze niechcący za pomocą kolana operowałem oknem. Raz mi się nawet trafiło tak, że niechcący je otworzyłem jak akurat mijałem się z cysterną czy czymś podobnym, przejeżdżającą przez kałuże. Sejko potrafiło napsuć nerwów, szczególnie tym z długimi nogami... Ale na obronę, jest to też jedyne do tej pory auto, którym jechałem na dwóch kołach - tak się zakrętów trzyma!

Bogdan Piaskowski
30.08.2017
11:14

Bogdan Piaskowski napisał

Widzę, że przeszedłeś przez dużą część asortymentu "polskiej" siły motoryzacyjnej. Z Seicento nie miałem styczności jako kierowca. Za to miałem styczność, w której jakiś typek mnie potrącił na pasach, bo mnie nie zauważył. Na szczęście ja uskoczyłem i tylko lusterkiem dostałem :D

Michał Mowad
30.08.2017
11:00

Michał Mowad napisał

Ale takie instalacje też kosztowały mało więc się szybko zwracały. Zresztą małe litraże nie koniecznie mało palą, bo trzeba je dusić, żeby jechały równo z innymi w mieście, a tym bardziej na trasie. Cinquecento 0,7 paliło mi tyle samo co audi z silnikiem V6. Tyle że tam instalacja 1 gen wtedy kosztowała jakieś 1200zł, a do audi kosztuje 3x tyle. Fakt, inna technologia i dużo nowsze rozwiązania, ale dużo więcej trzeba najeździć, żeby to się opłaciło.

Marcin Rdzanek
30.08.2017
10:10

Marcin Rdzanek napisał

Ładowanie gazu do małych litraży - zawsze mnie to zastanawiało. Nawet jak gaz był za istne grosze, to instalacje były na tyle kiepskie, że gwarantowały znaczny spadek mocy.

Krzysztof Kowalski
29.08.2017
13:08

Krzysztof Kowalski napisał

Uroki konfrontacji z budżetową motoryzacją. U mnie to by sporo było radosnych przygód, ale z Maluchem :)

Paweł Kozierkiewicz
29.08.2017
12:58

Paweł Kozierkiewicz napisał

Historia z bagażnikiem, palcami i kluczykami w stacyjce równie zabawna jak przerażająca ;)

POZOSTAŁE KOMENTARZE (7)