Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

--------------------------------------------

Wpis z cyklu Moja wielka włoska wyprawa

--------------------------------------------

Otwarciem i tak naprawdę zamknięciem mojej motoryzacyjnej wyprawy do Włoch nie było żadne muzeum, ale obserwowanie zawodników Mille Miglia 2019 na trasie rajdu.

Nieco historii

Szybkie wprowadzenie do tematu - czym jest Mille Miglia? To wyścig wytrzymałościowy, rozgrywany na publicznych drogach. Pierwsze edycje startowały jeszcze przed II wojną światową. Po dwóch wypadkach śmiertelnych na trasie organizację imprezy przerwano.

Porsche 356 na ulicach deszczowego Montichiari

Wznowiono ją w latach siedemdziesiątych jako rajd pojazdów historycznych, połączony z chłonięciem włoskiej kultury i tworzący tym samym jedno, kompletne przeżycie.

Mantua

Pierwotnie planowałem zobaczyć Mille Miglia 2019 na starcie w mieście Brescia, ale po pierwsze trzeba by zbyt wcześnie wstać, przynajmniej jak na urlop ;) . Po drugie nie chciałem reszty rodziny tak wcześnie zwlekać z łóżka. Pierwszy kontakt zaliczyliśmy więc w ładnym, historycznym mieście Mantua.

Zaparkowali Astona i poszli na kawkę

Widok tych klasycznych aut na trasie był naprawdę niesamowity. Pojazdy tak rzadkie, drogie i nietypowe, tak wartościowe z punktu widzenia historii motoryzacji, że trudno je znaleźć nawet w muzeach. Tutaj pomykały normalnie po drodze, za kierownicą każdego z nich siedzieli uśmiechnięci ludzie, nawet jeśli byli już mocno utytłani w smarze i rozbitych na policzkach owadach, bo przecież większość aut miała otwarte nadwozia. Wszystko to w pięknym Słońcu, na tle klasycznego włoskiego miasteczka. Obrazki jak z filmu.

Warto zaznaczyć, że Mille Miglia przeznaczona jest dla aut nie młodszych niż z 1957 roku, więc to, co pojawiało się na trasie, naprawdę miało status klasyka. Pierwsze Alfy 6C niemal na pęczki, Porsche 356, czy Mercedes 300 SL nie były także niczym nietypowym. Poza tym od groma Ferrari, w tym takie perełki jak 750 Monza, czy 166 MM. Oczywiście także stare Maserati, Fiaty, Lancie, Triumphy, Astony Martiny i mnóstwo marek, o których istnieniu nawet nie miałem pojęcia. Dość powiedzieć, że lista startowa ma 430 pozycji, więc nie jestem w stanie nawet wymienić co tam się jeszcze znalazło na trasie.

Parada na rynku miasta Mantua

Nie jestem też aż takim specem od klasycznych aut, by podejmować się ich wymieniania. Rozpoznać "z marszu" mógłbym pewnie maksymalnie połowę aut w stawce i to tylko z marki, bo o model byłoby jeszcze trudniej.

Jakby komuś było mało klasyków, to nie bójcie się. Zabytkom na trasie towarzyszą dziesiątki samochodów organizatorów, znajomych, imprez towarzyszących itp. i wierzcie mi - nie są to Fordy Focusy. Porsche 911 po chwili człowiek już przestaje liczyć, a i tak są to tylko najnowsze modele. Ciekawsze egzemplarze zaczynają się od Porsche Carrera GT, a kończą na najnowszych egzotykach takich Aston Martin Vanquish Zagato Shooting Brake (dłuższej nazwy nie mogli wykombinować).

Poza wyobraźnią

Nie wiem, chyba nawet nie potrafię przekazać wam słowami widoków przy obserwowaniu takiej imprezy. Proszę was więc o uruchomienie wyobraźni, by poczuć frajdę z oglądania tak niezwykłych okazów motoryzacyjnej historii, oglądanych w idealnie dobranym otoczeniu.

My w końcu usiedliśmy w restauracji na Piazza delle Erbe i obserwowaliśmy resztę stawki mijającą nas w odległości raptem 20 metrów, zajadając sobie przy tym taką PRAWDZIWĄ włoską pizzę. W końcu 430 aut miało nas mijać przez dobre kilka godzin, trudno więc cały czas stać. Przy tym trasa rajdu jest na tyle długa, a atmosfera na tyle luźna, że nikt się nie pchał do przodu tworząc ściany gapiów wzdłuż drogi. Jedni szli powoli spacerkiem, inni obserwowali z kawiarenek, niektórzy stali, inni siedzieli przy stolikach i konsumowali obiad jak my. Wszyscy widzieli co się dzieje.

Pan zajechał swoim Jowettem pod restaurację

Prawdziwy szczyt tego, jak wygląda prawdziwe włoskie motoryzacyjne "dolce vita" zobaczyłem chwile później. Oto starszy Pan, jadący swoim pięknym autem, którego marki oczywiście nawet nie znałem (to Javelin-Jowett Jupiter), nagle zjechał z trasy i stanął sobie obok naszych stolików. Spokojnie wysiadł w swoim umorusanym kombinezonie, obsługa restauracji powitała go uściskami, po czym dosiadł się do zapewne jakiś znajomych lub rodziny, siedzących przy jednym ze stolików. Z resztą potem inni zatrzymywali swoje klasyki parkując przy chodniku i wyskakując na kawkę, jak gdyby nigdy nic. Odcinki przez centra miast są oczywiście wyłączone z rywalizacji i mają charakter parady, więc mogli sobie na to pozwolić, ale całe zajście przypominało po prostu wymarzony moment fana klasycznej motoryzacji i włoskiej kultury, jednocześnie realizującego swoje marzenia. Coś nie do zapomnienia.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

PS. Zapraszamy do śledzenia "4 kółek" na Facebooku, Twitterze i Instagramie. Tam jeszcze więcej treści

Komentarze (2)

Filip Falkiewicz
29.09.2019
20:45

Filip Falkiewicz napisał

Super, niesamowity event!

Bartek  Zięba
19.09.2019
11:35

Bartek Zięba napisał

Fenomenalna impreza, kompletnie bez nadęcia. Celebrowanie motoryzacyjnego życia!

POZOSTAŁE KOMENTARZE (2)