Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Turbo
0
1 komentarz

Wirtualny drift – sposób na realne umiejętności

Wielu z nas pewnie słyszało od rodziny czy znajomych słowa: „Po co tyle grasz w te głupie gry? Żadnego pożytku z tego nie masz”. Jak się jednak okazuje mogli nie mieć racji.

Niektóre symulatory pozwalają nam względnie niewielkim kosztem nauczyć się driftować nie ruszając się z domu. Mało osób zdaje sobie sprawę jak wielu drifterów rozpoczynało swoją przygodę z jazdą w kontrolowanym poślizgu właśnie przed komputerem, ucząc się kontroli nad autem w rFactor czy Live For Speed.

facebook.com/JDMFactor

facebook.com/JDMFactor

Wielu osobom przychodzi teraz zapewne na myśl Aga Percz czyli Arrest me I’m a Drift Girl. Jeździć w poślizgu nauczyła się w LFS’ie, a następnie swoje nabyte przed komputerem umiejętności przeniosła do reala po zakupie E36 w kompakcie. Zaczęło się od jazdy po placu i popularnego filmiku z udziałem policji.

W jej przypadku progres widać gołym okiem i zapewne spory wpływ na to miał czas spędzony na wirtualnym drifcie. Dużą rolę odegrało też doświadczenie chłopaka Agi, Jana Strażyńskiego, który swoją przygodę z driftingiem również rozpoczął od LFS’a.

facebok.com/arrestmeimadriftgirl

facebok.com/arrestmeimadriftgirl

Zapytałem Agę o to, czy jej zdaniem wirtualny trening pozwoli nam zdobyć realne umiejętności i pomoże w stawianiu pierwszych kroków w jeździe bokiem:

„Uważam, że trening na symulatorze to coś, czego każdy powinien doświadczyć przed rozpoczęciem prawdziwej jazdy w poślizgu. Można powiedzieć, że ten, kto dobrze opanuje jazdę bokiem w grze Live For Speed bez problemu powinien poradzić sobie w realu. Pierwsze kroki na pewno będą znacznie łatwiejsze. Gra nie jest prosta, można powiedzieć, że w pewnym sensie nawet trudniejsza od prawdziwej jazdy, ponieważ nie czuć przeciążeń w zakrętach. Mnie nauczyła bardzo dużo, już na pierwszym treningu przynajmniej w teorii i małej praktyce wiedziałam o co chodzi. Taka jazda „na niby” pozwala się odblokować i dobrze podszkolić. Myślę, że warto spróbować , jednak pod okiem kogoś doświadczonego w prawdziwej jeździe, by już na początku nie wprowadzać złych nawyków. Pamiętajmy, że prawdziwy drift to jednak nie wirtualny świat. Warto jednak połączyć jedno i drugie, by być jeszcze lepszym!”

11080613_877854008947150_643756887132759756_o

O tym, że Aga swoją przygodę z driftem rozpoczęła w wirtualnym świecie wie większość osób, które o niej słyszały. Mało kto jednak wie, że podobnie zaczynał również Piotr Więcek, jeden z najlepszych polskich drifterów.

11336893_924966670903808_7869655201812906733_o

Poprosiłem go aby opowiedział o swoich początkach z jazdą w poślizgu oraz aby wypowiedział się czy jego zdaniem podstawy zdobyte przy komputerze pozwalają na skrócenie czasu nauki driftu w realu?

„Wszystko zaczęło się od cudownego wynalazku zwanego Logitech G25. To od tego sprzętu połączonego z konsolą PS3 zaczynała się moja historia z tak zwanym „Simracingiem”. Zakup wiązał się z mega funem zmiany biegów za pomocą wajchy, taki na początku przyświecał temu cel! I tak było, grałem w NFS, GRID’a i inne tego typu oszustwa, które przekazywały mi, że za kółkiem jestem bogiem. Na ziemie sprowadziło mnie Gran Turismo, w którym ku mojemu zdziwieniu okazało się że to okrągłe przede mną wcale nie lubi współpracować. Jednak uparłem się że muszę się nauczyć i będę driftował jak Ci z YouTuba. Tak jeździłem dzień w dzień przez trzy miesiące, aż udało się przejechać całą trasę z mało efektowną chmurką za F430 (wtedy wydającym mi się genialnym do tego zadania). Za kolejne kika miesięcy przyszedł moment, że miałem już prawko i okazję żeby sprawdzić się w świecie gdzie nie ma guzika „Restart”. Jak się okazało po paru minutach autko nawet fajnie robiło to co chciałem. Oczywiście nie mówimy tu o wchodzeniu 100km/h w łuk i przekładkach lock to lock. Jednak dało się. Nie był to mój pierwszy kontakt z driftem w normalnym aucie, ale to był pierwszy z nich, podczas którego mniej więcej panowałem nad tym co się dzieje jadąc w poślizgu. Dziś wiem że Gran Turismo nie było dobrym wyborem, w ogóle okazuje się że konsola jest słabą bazą do symulacji driftu, ale to inny temat. Natomiast zdecydowanie w połączeniu z kierownicą z dobrym Force Feedbackiem może pomóc wyuczyć się odruchów i dzięki nim zacząć swoją przygodę z realnym motorsportem, jak i z driftingiem. Dziś nadal moim hobby jest wirtualny drifting i wiem, że da się fajnie pojeździć bez odczuwalnych przeciążeń. Czy to w Assetto Corsie, czy LFS-ie (bo te z odpowiednimi modami z mojego doświadczenia uważam za najlepsze) można czerpać radochę na długie godziny. Znam parę osób które niesamowicie kontrolują auta w poślizgu na stojącym przed nimi ekranie, a które nie miało jeszcze dłuższej styczności z jazdą w prawdziwym aucie. Wiem że gdyby wsiedli do odpowiedniego driftowozu to do wejścia w poślizg i pokonania bokiem zakrętu potrzebowali by jedynie paliwa w zbiorniku!”

Świetnym przykładem kierowcy przenoszącego wirtualne doświadczenie do reala jest Sebastian Matuszewski, który w pierwszym sezonie startów zgarnął puchar Polski, a w tej chwili jak równy z równym walczy z czołówką polskiego driftingu w zawodach Drift Masters Grand Prix.

DSC_4812

Zadałem mu kilka pytań odnośnie jego doświadczeń z wirtualnym driftem i jego nauką przed ekranem komputera. Sebastian zapytany o to czy symulatory w ogóle są realistyczne, twierdzi że jak najbardziej są. Potrzebujemy jednak kierownicy co najmniej ze średniej półki, najlepiej ze sprzęgłem i kątem obrotu minimum 720 stopni, aby choć trochę oddawała to co dzieje się w prawdziwym samochodzie. Dodaje, że z symulatorów możemy nauczyć się podstaw i odpowiednich odruchów, lecz w pewnym momencie docieramy do momentu w którym wirtualny drifting więcej nas już nie nauczy i aby dalej poszerzyć umiejętności należy przesiąść się do prawdziwego auta.

DSC_4666

Jego zdaniem poza zaletami taka jazda ma tez kilka wad: brakuje czucia sił i przeciążeń działających na auto. Nie ma również adrenaliny i zastrzyku emocji wynikających z tego, że w realnym świecie nie możemy wcisnąć przycisku restart, a każdy błąd może nas słono kosztować. Przyznaje również, że wirtualne treningi w LFS’ie i Assetto Corsa dużo go nauczyły oraz pozwoliły poznać wielu świetnych ludzi. Dodaje, że w tak zwanym „sezonie ogórkowym” liczy się każdy trening i kiedy tylko ma możliwość, nie zastanawia się ani chwili i razem ze znajomymi trenuje wirtualne boki.

DSC_4758

Sebastian poleca każdemu taki sposób poszerzania swoich umiejętności i zdradza, że uczy swoją dziewczynę jazdy w kontrolowanym poślizgu w LFS’ie i planuje jej przesiadkę do prawdziwego auta w przyszłym sezonie. Czyżby Agnieszce Percz rosła konkurencja? Trzymamy kciuki za pojawienie się kolejnej kobiety w polskim driftingu.

Przejdźmy do opisu kilku najpopularniejszych symulatorów, pozwalających na realistyczne driftowanie:

Live For Speed:

di-991L

Nie można było zacząć tej listy od innego tytułu. Legenda i absolutna podstawa jeśli chodzi o wirtualny drifting. To właśnie w tej grze większość osób nauczyło się jazdy bokiem i w niej w wolnej chwili trenuje. Ma już swoje lata, jednak jej realizm to główny czynnik stanowiący o jej popularności. Do gry dostępna jest spora ilość modów, choć i bez nich stwarza ona bardzo duże możliwości.

driftlife.com.au

driftlife.com.au

Wielkim atutem LFS’a jest ogromna ilość ustawień auta, które możemy zmienić: przełożenie skrzyni biegów, ustawienia zawieszenia, blokada dyferencjału i tak dalej. Kolejny duży plus to społeczność. Istnieją rozmaite fora, na których udziela się mnóstwo osób zajaranych wirtualnym driftem i chętnych do pomocy.

rFactor:

RFactor_Logo

„Goła” gra nie daje zbyt wielu możliwości ze względu na niewielką ilość aut, ma za to wielki atut w postaci bardzo realistycznego silnika fizycznego. Mało która gra może jej dorównać jeśli chodzi o ilość dostępnych modów: trasy, samochody, malowania, dosłownie wszystko. Nie tylko ilość, ale także różnorodność modyfikacji robi wrażenie: od driftingowego must have jak Nissany s13 w przeróżnych wersjach, przez Chasery, Skyline’y aż po Sierry czy E36. Gra daje nam także ogromne pole do popisu pod względem modyfikowania naszych aut. Możemy zmienić silnik, body kit, skrzynię biegów, kierownicę lub światła.

facebook.com/JDMFactor

facebook.com/JDMFactor

To samo tyczy się tras: od Akiny po Wyrazów. Gra jest już jednak dość leciwa więc nowych modów raczej nie ma się co spodziewać, problemem może tez być kompatybilność z niektórymi kierownicami, chociaż te najpopularniejsze od Logitecha czy Thrustmastera działają bez problemu.

Assetto Corsa:

Assetto-Corsa-Logo

Gra jest stosunkowo młoda, lecz już zdążyła zdobyć sporą rzeszę fanów. Nawet podstawowa wersja daje nam spore możliwości, choć to mody dają największy fun. Społeczność modderska działa niesamowicie prężnie i nowych samochodów czy tras jest całe zatrzęsienie. Część z nich wymaga jeszcze dopracowania, lecz większość stoi na przyzwoitym poziomie.

thesimreview.blogspot.com

thesimreview.blogspot.com

Kolejną zaletą Assetto jest to, że gra jest cały czas aktualizowana, a twórcy co jakiś czas wzbogacają ją o nową zawartość. Na plus należy też zaliczyć wsparcie dużej ilości kierownic oraz bardzo dobrze działający support. Kiedy zgłosiłem się do nich z problemem, jego rozwiązanie otrzymałem po dziesięciu minutach. W sobotę. O północy. W święta. Szacun.

Podsumowując, to że w symulatorze można się nauczyć driftować, nie jest mitem. Posiądziemy podstawowe odruchy i umiejętności, ale by w pełni nauczyć się kontroli na autem trzeba przenieść się do rzeczywistego samochodu. Trudno znaleźć lepszy sposób na rozpoczęcie swojej przygody z driftingiem.

Komentarze (1)

Andrzej Izdebski
16.05.2017
13:59

Andrzej Izdebski napisał

Nie chce mi się w to wierzyć szczególnie, że w moim e36 opanowanie podstaw zajęło mi dwa może trzy dni, więc nie widzę sensu inwestowania w drogi sprzęt komputerowy , skoro można się nauczyć gruzem pod tesco

POZOSTAŁE KOMENTARZE (1)