Nowi właściciele Formuły 1 kładą duży nacisk na popularyzację sportu, także przez gry komputerowe i e-sport. Czy F1 2018, czyli najnowsza część licencjonowanej produkcji od Codemasters jest w końcu czymś więcej, niż po prostu niezłą grą na licencji?
Zanim zabiorę się za opisywanie gry, muszę nakreślić Tobie Czytelniku, nieco tła. Po pierwsze z serią F1 od Codemasters kontakt miałem nad wyraz skromny. Sprowadził się on do odpalenia swego czasu gry F1 2015, która mnie odrzuciła i odbiłem się od niej jak od ściany. Na tym koniec. Czemu mnie odrzuciła? Po pierwsze dlatego, że od takiej produkcji wymagał bym jakości, której nie posiadała. Po drugie dlatego, jeśli jeszcze nie wiecie, a powinniście to o mnie wiedzieć przed czytaniem recenzji, że jestem fanem symulacji. Dlatego recenzja będzie nieco z perspektywy osoby, która nie jest bezgranicznie zakochana w serii gier i kupuje jej kolejną część z zapartym tchem (a mam wrażenie, że sporo recenzji F1 2018 w sieci jest właśnie takich), a raczej osoby "z zewnątrz", która podchodzi do produkcji traktującej o królowej motorsportów oczekując, że godziwie zareklamuje ten sport.
Karierowicz
No dobrze, to do treści właściwej. Najnowsza odsłona tej serii gier wyścigowych pozwala nam zasiąść (a jakże) za kierownicą bolidów Formuły 1 sezonu 2018, ale także za kierownicą jednego z kilkunastu klasycznych aut załączonych w grze. Niech nazwa "klasyczne" was nie zwiedzie, bo nie oznacza ona wyłącznie antyków. Wprawdzie dostępne są w tej grupie bolidy z lat 70, ale jest tu także choćby RB6 z 2010, czy zwycięski bolid Brawna, młodszy o rok od wspomnianego Red Bulla.
Jeśli chodzi o tryby gry, to mamy do dyspozycji oczywiście główną pozycję, czyli karierę symulującą nasze zmagania od startu sezonu 2018, próbę czasową, mistrzostwa, Grand Prix, zawody i szeroko pojęty multiplayer. Chyba jedyna niewiele tłumacząca nazwa, to "zawody", więc śpieszę z wyjaśnieniem. Ten tryb to nic innego, jak zadania online od twórców, których wykonanie jest punktowane i możemy potem podejrzeć swój wynik w światowym rankingu. Zadania to scenariusze wyścigowe, z których musimy wybrnąć. Na przykład odgrywamy rolę Vettela, który podczas GP Rosji goni pierwszego Bottasa, a my przejmujemy kontrolę nad bolidem Ferrari na dwa okrążenia przed końcem. Nasz cel to oczywiście zwycięskie wyjście z tej batalii.
No to zerknijmy
F1 2018 jest grą multiplatformową, a to w pewien sposób definiuje jak się prezentuje. Przede wszystkim grafika... no, nie powala. Na PC jest to średniak, co najwyżej dobry średniak. Modele pojazdów są naprawdę dobrej jakości, niezłe są też efekty świetle. Dobry jest też efekt deszczu na kamerze/wizjerze kasku. Chyba pierwsza produkcja pokazująca naprawdę ile widzą podczas ulewy kierowcy F1. Tu raczej powinienem napisać - ile nie widzą. W czasie deszczu podążając tuż za drugim autem nie widać bowiem kompletnie nic. Trzeba uciekać na boki, by zorientować się gdzie jesteśmy na torze. Za to ogromny plus. Jednocześnie tu też gra pokazuje jak jest nierówna i niekonsekwentna. Z jednej strony fajny efekt deszczu i braku widoczności, a z drugiej kiedy popatrzymy na bolid, to... przy 300 km/h widać na nim stojące krople wody, podczas gdy nam pięknie spływają po wizjerze. Ki czort? Ktoś skończył robotę w połowie? Nie sposób nie wspomnieć też o największej graficznej nowości w F1 2018, wymuszonej z resztą przepisami jej prawdziwego odpowiednika. Mowa o Halo. Oczywiście jest ono w grze i pokazuje skale ograniczeń w polu widzenia kierowcy, których praktycznie... nie ma. Tak naprawdę jedyne braki w widoczności spowodowane przez Halo, to niemożność zobaczenia co dzieje się daleko przed nami, idealnie na wprost przed bolidem. Także można na własnej skórze sprawdzić, czy obawy przed pogorszeniem pola widzenia kierowców były słuszne. Dla tych, którym wewnętrzny lęk przed Halo nie pozwala z niego korzystać, przygotowano możliwość jego wyłączenia. Nie bardzo to rozumiem. To tak jakby w bolidach z lusterkami zasłaniającymi nam kawałek toru, dać możliwość ich wyłączenia. No ale okej - wpisuje się to w przystępny charakter gry.
No właśnie otoczka. Animacje z oficjalnym logo F1 i materiałami są super. Miło ogląda się prezentacje torów i podsumowania sesji z oficjalnym komentarzem. Wszystko jest fajne, tylko że już w czasie drugiego GP jak najszybciej ów oprawę przeklikujesz bo nie wnosi ona zupełnie nic do gry, poza ewentualnym odczytaniem wyników z tabeli, które i tak znasz lub cię w ogóle nie interesują. Na wspomnianą otoczkę składają się też oczywiście dźwięki, w tym oficjalna muzyka F1. Niestety reszta po prostu jest. Nie jest zła, ale też niczym się nie wyróżnia, choć nie zawsze to wina gry. Na przykład nowe bolidy F1 po prostu kiepsko brzmią same z siebie. Kiedy tylko wsiadamy do jednego z zabytkowych aut oprawa dźwiękowa może nie staje się wybitna, ale to co dolatuje do naszego ucha jest zdecydowanie milsze. Także oprawa audio-wideo jest i nie przeszkadza w zabawie, ani nie odrzuca od produkcji. Nie jest z kolei na pewno tym, dla czego ów grę się kupuje. Kupuje się ją w końcu, by śmigać po torach, a więc...
Jadymy!
Najważniejsze oczywiście jest właśnie to jak się w F1 2018 jeździ, a jeździ się... całkiem miło. Gra stoi w pewnym rozkroku między zręcznościówką dostępną dla każdego, a stawianiem pierwszych kroków w świecie produkcji próbujących naśladować świat rzeczywisty. Paleta dostępnych asyst jest taka, że można przejść od poziomu gdzie samochód niemal sam jedzie, do poziomu gdzie w deszczu musimy się naprawdę postarać by trzymać auto na torze. Jak się domyślacie jeździłem tylko na maksymalnie realistycznych ustawieniach, także tylko i wyłącznie o nich mogę się wypowiadać. Gra nawet po wyłączeniu wszystkich pomocy nie jest pełnoprawnym symulatorem, ale jak mówiłem pozwala dość lekko wejść w świat takich produkcji. To nie szok i kataklizm, ale mocniej wymagająca jazda, dająca frajdę z prowadzenia. Przy dużych prędkościach fajnie czuć ten niemal nieskończony zapas przyczepności, gwarantowany przez docisk aerodynamiczny. Przy małych prędkościach z kolei przyczepność mechaniczna jest aż nadspodziewanie dobra, ale trzeba pamiętać, że nowe bolidy mają przecież szersze opony. Jednocześnie ślepo wciskając gaz w podłogę na pewno zerwie się przyczepność tylnej osi.
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!