Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

W 2021 F1 czeka kolejny wstrząs i być może zmiana układu sił, wraz z wprowadzeniem nowych regulaminów dotyczących jednostki napędowej. Batalia zaczęła się tak naprawdę już teraz, po ogłoszeniu wstępnych planów w mediach.

Pod koniec października, po pierwszym spotkaniu nowych władz F1 z zespołami na temat przyszłości, Liberty podzieliło się ze światem założeniami dla przyszłych jednostek. Przekazane informacje spotkały się ze sporym sprzeciwem m.in. Ferrari, Renault i Mercedesa, z włoską marką grożącą wręcz odejściem ze sportu. Podczas weekendu wyścigowego w Brazylii odbędzie się kolejna tura rozmów między zespołami, a władzami. Tymczasem już teraz swoje zaskoczenie wyraził Christian Horner, który jednoznacznie stwierdził, że reakcja Ferrari to czysta polityka. Wszystkie zespoły bowiem były obecne przy rozmowach z Liberty i wiedziały co będzie zakomunikowane. Jednocześnie inżynier Red Bulla przyznał, że w prywatnych rozmowach z przedstawicielami zespołów słyszał podobne lęki i zażalenia, jak te ogłoszone później publicznie.

No dobrze, ale o co tyle krzyku? Oto Liberty chciałoby (co za nowość i zaskoczenie) ograniczenia kosztów, tak by więcej zespołów mogło walczyć o wygraną. Głównym środkiem do osiągnięcia tych celów, byłaby bardziej standardowa jednostka napędowa, o nieco uproszczonej konstrukcji, ale z silnikiem spalinowym identycznym jak obecnie. Podniesiono by za to jego maksymalne obroty z 15 000 RPM do 18 tysięcy. Zlikwidowano by za to kompletnie MGU-H, czyli urządzenie potrafiące odzyskiwać energię z turbiny, ale też napędzać ją, kiedy potrzeba uniknąć turbodziury. A propos - turbo ma być dozwolone jedno ze ściśle określonymi limitami wymiarowymi i wagowymi. MGU-K, czyli jednostka odzyskująca energię przy hamowaniu i potrafiąca przekazać ją później na koła, ma działać bardziej jak, znany nam już z wcześniejszych sezonów KERS. Moment oddania energii na koła ma być wybierany przez kierowcę, mało tego ma on również mieć możliwość "kumulowania" jej przez kilka okrążeń, by potem użyć większej ilości, kiedy uzna za stosowne. Akumulator lub inne urządzenie do magazynowania energii ma być jedno standardowe dla całej stawki, podobnie jak teraz moduły sterujące pracą jednostki. Co chyba jednak najważniejsze w samej jednostce spalinowej, Liberty chciałoby regulaminami nakazać utrzymanie kilku istotnych parametrów pracy oraz narzucić pewne rozwiązania. Celem ma być też stworzenie uniwersalnej platformy silnikowej, pozwalającej włożyć bez żadnych kombinacji i wielkich przeróbek silnik dowolnej firmy, do dowolnego podwozia.

Na pierwszy rzut oka wygląda to całkiem nieźle, prawda? Wspomniany Christian Horner chwali w ogóle Liberty, że po raz pierwszy odkąd pamięta, władze F1 przyszły na spotkanie z nowymi propozycjami, które był dogłębnie przeanalizowane, zweryfikowane i sprawdzone przez profesjonalistów (tak Bernie, pomysły narodzone w głowie staruszka, nie zawsze są niepodważalną prawdą ostateczną). Problemy zaczynają się za to nieco dalej. Po pierwsze obecne silniki mimo ograniczenia 15 tyś. obrotów podczas wyścigów często nie przekraczają 12 tysięcy przez limity spalania i wytrzymałości jednostek. Samo podniesienie ograniczenia do 18 tysięcy może więc niewiele zmienić. Szczególnie, że planuje się także przenalizowanie możliwości dalszego zaostrzenia limitów spalania. Generalnie producenci mówią, że choć zmiany wyglądają na proste, to w rzeczywistości wiążą się z zaprojektowaniem nowych jednostek, właściwie od zera. Narzucone rozwiązania, inny sposób wykorzystania energii. Dla inżynierów to niemal czysta kartka. To z kolei oznacza koszty i (jak się odgrażają) kolejny wyścig zbrojeń. Wszyscy krytykują, ale nikt nie proponuje nic w zamian. Wybiło się tu Renault, które przedstawiło propozycję by zupełnie zlikwidować ograniczenie ilości paliwa na wyścig oraz podwyższyć limity spalania i obrotów. Takie rozwiązania dałoby się wprowadzić już w 2019 roku.

Nie ma co się dziwić krytyce obecnych producentów silników. Nie chcą by ktokolwiek podważał ich ugruntowaną pozycję i opracowane rozwiązania, by doszedł im kolejny konkurent. Liberty ma jednak mocne, konkretne i logiczne argumenty. Chcą po prostu bardziej wyrównanego i nieprzewidywalnego sportu. Chcą zaciętej rywalizacji i zaskoczeń. Nie chcą sezonów jak w minionych latach, a w taki ostatecznie przerodził się nawet obecny, gdzie pretendentów do mistrzostwa mieliśmy maksymalnie dwóch. Śmiem sądzić, że tego chcemy także my - fani.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

Komentarze (6)

Marek Jankowski
17.11.2017
13:38

Marek Jankowski napisał

Super, dzięki za odpowiedź

4 kółka i nie tylko
13.11.2017
14:20

4 kółka i nie tylko napisał

Liberty Media to obecni właściciele F1, którą odkupili m.in. od Berniego Ecclestone'a.

Marek Jankowski
13.11.2017
14:06

Marek Jankowski napisał

Świetny tekst, ale jednego nie wiem, bo chyba się za mało interesuję. Czym/Kim jest Liberty? To jakiś zespół?

4 kółka i nie tylko
10.11.2017
15:10

4 kółka i nie tylko napisał

Tomek > To nie tak prosto. Ogranicz budżet zespołom, to zawsze coś ukryją. Poza tym jak opłacić drogiego kierowcę, może bardziej opłaca się tańszego ale więcej na sprzęt? Wtedy zaczynają się tego typu dylematy. Pomijam, że do sportu mogą wejść mniej prestiżowi sponsorzy, a to też nie wszystkim po prostu pasuje. Generalnie ograniczyć ilości pieniędzy się po prostu nie da, więc próbują od drugiej strony - ograniczyć na co można je wydać.

Dawid Firlej
10.11.2017
14:04

Dawid Firlej napisał

Zgadzam się, że F1 w ostatnich iluś latach to de facto festiwal dwóch, max trzech zespołów, a reszta jeździ jako zapchajdziury. Brakuje tych emocji i rywalizacji na każdej płaszczyźnie. Gorzej, że mało komu spieszy się do zmian, bo liderom, a zarazem najbardziej majętnym zespołom w sumie pasuje to status quo.

Tomek Raczek
10.11.2017
12:46

Tomek Raczek napisał

Byłoby fajnie, gdyby po prostu wprowadzono limit kosztów jakie mogą ponieść teamy, czy coś w tę stronę. Te przepisy odnośnie parametrów każdego elementu bolidu, sprawiają wrażenie, że zatrzymujemy nieco postęp technologii, na rzecz przekazania kontroli nad wyścigiem praktycznie tylko w ręce kierowców. Na pewno będą bardziej ekscytujące, jednak czy to będzie dla nas lepsze? No sam nie wiem :/ 

POZOSTAŁE KOMENTARZE (6)