Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Klasyczne tory zawsze oferują niezłe ściganie? Grand Prix Wielkiej Brytanii 2019 zdaje się potwierdzać to stwierdzenie.

Rozgrzewka

Przed weekendem wyścigowym F1 na całym torze wymieniono nawierzchnię, co było koniecznością po poprzedniej wymianie, którą skopano. Mało tego, wprowadzono także zmiany, które po raz pierwszy od lat można uznać za pozytywne. Oto bowiem w kilku zakrętach znienawidzone połacie asfaltu zastąpiono pułapkami żwirowymi, w kilku miejscach je dodano, a w innych powiększono. Wszystko po to by uczynić tor bezpiecznym, ale jednocześnie mniej wybaczającym błędy, czyli bardziej wymagającym dla kierowców. O takich zmianach chcemy słyszeć i miejmy nadzieję, że to początek odwrócenia trendu i przede wszystkim koniec niszczenia klasycznych torów. Silverstone pokazało, że się da.

Sam weekend zaczął się nad wyraz nietypowo, bo pierwszy trening padł łupem Red Bulla i to w dodatku tego kierowanego przez Pierre'a Gasly'ego. Sesja była nieco zakłócona przez drobny deszcz, ale nie przerwał on jazd. Niemniej tempo Red Bulla i samego Pierre'a było dość poważnym zaskoczeniem. Kolejna sesja była już powrotem dominacji Mercedesa, przed zespołem Ferrari i znów Pierrem Gasly, jako szybszym z dwójki Red Bulla. W trzeciej sesji, tuż przed kwalifikacjami, najszybszy okazał się Leclerc. Charles ewidentnie dobrze czuł się w bolidzie na brytyjskim torze, w przeciwieństwie do Vettela, który zdecydowanie nie błyszczał.

Kwalifikacje

Kwalifikacje zaczęły się od urealnienia formy Mercedesa i dobrego czasu Leclerca w Q1, który pokazał, że Srebrne Strzały mają godnego konkurenta. Kolejny koszmarny weekend zaliczał zespół Haasa, choć Grosjean autem w specyfikacji z Australii jeździł niezłym tempem. Niemniej Magnussen odpadł już na samym początku wraz z Kvyatem, Strollem i dwójką Williamsa. W kolejnej sesji szare chmury nad torem stały się realną groźbą deszczu, więc Mercedesy jak najszybciej wyjechały na tor i wykręciły swoje szybkie kółka. Co ciekawe uczyniły to na oponach pośrednich. Świetny czas na tej mieszance zrobił także Charles Leclerc. O dziwo pod koniec sesji powrócił na tor na miękkiej mieszance i jeszcze poprawił swój rekord, co oznaczało, że właśnie na tych oponach wystartuje do wyścigu. Strategia Ferrari była tym samym co najmniej dziwna, ale chyba już do tego przywykliśmy. Tymczasem niepewnie czujący się na torze Vettel nawet nie próbował wyjeżdżać na pośredniej mieszance, a i jego czas na miękkich gumach nie był rewelacyjny, choć pozwolił na awans. Tego szczęścia nie miała dwójka Alfy Romeo, Grosjean, Perez i Carlos Sainz.

Ostatnia część kwalifikacji także miała dość nietypowy przebieg. W pierwszy przejazdach najlepszy czas uzyskał Valtteri Bottas, natomiast kierowców Ferrari nie było nawet w drugim rzędzie. Podczas drugich przejazdów znacząco poprawił się jedynie Leclerc, który wskoczył na trzecie miejsce, ale bez szansy na zbliżenie się do Srebrnych Strzał, których kierowcy... nie poprawili się podczas drugich wyjazdów. Tak oto w domowym wyścigu Hamiltona pole position zgarnął Bottas. Lewis mógł sobie pluć w brodę po sporym błędzie, jaki popełnił na okrążeniu pomiarowym, przegrywając tym samym pierwszą lokatę o raptem 6 tysięcznych sekundy. Drugi rząd obok kierowcy Ferrari uzupełnił Verstappen. W trzecim ustawił się Gasly z dopiero szóstym Vettelem.

Agresywnie od początku

Start miał być rozstrzygający pod kątem szans walki Bottasa o zwycięstwo. Gdyby Hamilton wyprzedził zespołowego kolegę już na starcie byłoby pewne, że nie tylko kierowca nie wypuści zwycięstwa z rąk, ale i zespół zrobi wszystko by Brytyjczyk po raz kolejny zwyciężył w domowym wyścigu i został historycznym liderem ilości zwycięstw na Silverstone. Valtteri jednak wystartował bardzo dobrze i od razu agresywnie zamknął drogę Lewisowi pokazując, że nie będzie w tym wyścigu jedynie gwardią przyboczną kolegi idącego po kolejny sukces. Z tyłu niezły start zaliczyli także Lando Norris i Sebastian Vettel, który wyprzedził Gasly'ego i tym samym znalazł się w kanapce między dwoma Red Bullami, przed którymi jechało... kolejne Ferrari, ale Leclerca.

Szybko stało się jasne, że w tym wyścigu będzie zespół Mercedesa, przerwa, Ferrari kontra Red Bull, przerwa i dopiero reszta stawki. No dobrze, przerwa i wreszcie Williams, ale to żadne zaskoczenie. Z reszty stawki szybko wyeliminował się cały zespół Haasa, którego kierowcy zaliczyli kontakt ze sobą na pierwszym okrążeniu, co poskutkowało przebiciem tylnej opony w bolidzie każdego z nich. Zespół postanowił, że nie ma co kontynuować jazdy z tak ogromną stratą już od startu.

Tymczasem na przedzie oba Mercedesy swobodnie odjeżdżały reszcie, jednocześnie tocząc całkiem ładną walkę. Zwycięsko wyszedł z niej Bottas. Nie mogąc zająć pozycji lidera Hamilton nieco zwiększył dystans do przeciwnika i wyczekiwał dogodnej okazji. Za dwójką liderów strategia Ferrari wcale nie działała na korzyść kierowców tego zespołu (co za zaskoczenie) i nie tylko startując na miękkich oponach nie zyskali przewagi nad rywalami, ale szybko zaczęli tracić wraz z szybkim zużywaniem się ich ogumienia. Dzięki temu Verstappen zbliżył się do Leclerca i już po chwili przeprowadzał pierwsze ataki.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

PS. Zapraszamy do śledzenia "4 kółek" na Facebooku, Twitterze i Instagramie. Tam jeszcze więcej treści!

Komentarze (0)