Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Iiiiii... poszliii!!! Sezon wreszcie wystartował, a Grand Prix Austrii 2020, które całkiem nietypowo było jego otwarciem, każe zadać pytanie: czy przypadkiem to nie ten wyścig powinien otwierać każdy "normalny" sezon Formuły 1?

Na rozgrzewkę

Zacznijmy od początku, czyli od treningów. Podczas nich potwierdziła się ooooogromna dominacja Mercedesa, który testował swój system DAS, który z resztą doczekał się protestu ze strony Red Bulla. Szybko napomknę - odrzuconego. Obaj kierowcy Mercedesa zdominowali wszystkie treningi podczas pierwszego weekendu wyścigowego obecnego sezonu, nie dając rywalom właściwie żadnej nadziei na to, że będą w stanie zagrozić Srebrnym (o przepraszam - czarnym?) Strzałom. Podczas pierwszych sesji testowych, tak jak i w testach przedsezonowych, dobrze prezentował się również zespół Racing Point i całkiem nieźle McLarena. Zgodnie z oczekiwaniami, choć bez rewelacji, wyglądało także tempo Red Bulla. Niestety zgodnie z zapowiedziami samego zespołu, niezbyt dobrze wypadło tempo Ferrari. Najwięcej czerwoni tracili na prostych, a więc tam, gdzie nie działa już magia ich silnika z minionego sezonu.

Na potwierdzenie

Kwalifikacje przyniosły w zasadzie potwierdzenie wszystkiego tego, co powyżej. Bez niespodzianek przebiegła pierwsza sesja, gdzie ostatnie rzędy na prostej startowej przypadły zawodnikom trzech najsłabszych zespołów: Haasa, Alfa Romeo i Williamsa. Druga sesja nie była już tak typową. Odpadł w niej zespół Alpha Tauri, Grosjean z Haasa, Ocon w Renault powracający do bolidu F1 i... Ferrari Sebastiana Vettela! Z resztą Leclerc też ledwo awansował do finałowej części czasówki, więc tempo kwalifikacyjne włoskiego zespołu można było spokojnie uznać za dramatyczne.

W ostatniej sesji walka o pole position mogła rozegrać się tylko i wyłącznie pomiędzy Mercedesami. Tu zaskoczenie, bo wygrał ją Valtteri Bottas, choć z naprawdę niewielką przewagą nad drugim Hamiltonem. Trzeci czas należał do Verstappena, a czwarty (i tu spore zaskoczenie) do Lando Norrisa! Dalej ustawili się na starcie Alex Albon, Sergio Perez, Charles Leclerc (dopiero na siódmym polu), Sainz, Stroll i Ricciardo. Trzeba jednak zaznaczyć dość nietypowy przebieg ostatniej części kwalifikacji, gdzie w samej końcówce właściwie nikt się nie poprawił, a zwycięski Bottas zakończył finałowe okrążenie pomiarowe poza torem - po własnym błędzie. Jakby tego było mało Lewisowi Hamiltonowi groziła kara za wykręcenie najszybszego czasu pod żółtą flagą, ale jej nie nałożono. Nałożoną ją... dzień później, tuż przed startem wyścigu i to w wyniku kolejnego protestu Red Bulla. Wyszła jakaś kuriozalna sytuacja, z której wynikało, że sędziowie nie dysponowali nagraniem, które dzień później upublicznił... sam realizator transmisji. Halo, halo! Panowie! Mamy XXI wiek i takie rzeczy?

Na start

Start pierwszego wyścigu sezonu przebiegł nad wyraz spokojnie, szczególnie mając na uwadze ciężki pierwszy zakręt na Red Bull Ringu. Obyło się nawet bez poważniejszych kontaktów i praktycznie cała stawka pojechała dalej. Nie było też dużych zmian w ścisłej czołówce, choć na tyłach Vettel powoli odrabiał straty po kwalifikacjach. Szybko okazało się też, że tempo kwalifikacyjne McLarenów nijak ma się do ich tempa na starcie wyścigu i Lando Norris zaczął tracić kolejne lokaty, nawet pomimo bardzo agresywnej i odważnej jazdy na pierwszym okrążeniu. Na przedzie Bottas baaardzo powoli budował swoją przewagę, ale już na 11. kółku odpadł mu jeden z głównych rywali. Bolid Verstappena zaczął szwankować i z awarią całej elektroniki ledwo dotoczył się do boksów. Były próby wymiany kierownicy i ponownego ruszenia, ale na nic się to zdało.

W drugiej połowie pierwszej dziesiątki Vettel walczył ze Strollem jak równy z równym i wcale nie mógł sobie poradzić z bolidem Racing Point. Jednak jeszcze przed 20. okrążeniem zaczęły pojawiać się pierwsze problemy techniczne. Nieco spodziewane, bo po pierwsze to pierwszy wyścig sezonu, po drugie po dłuższej przerwie z zamkniętymi fabrykami i zespołami, które jeszcze nie wróciły do normalnego rytmu, a po trzecie wszystko odbywało się na torze nad wyraz mocno nadwyrężającym bolidy i sprawdzającym ich wytrzymałość. Pierwszy wiadomość o potencjalnych problemach otrzymał właśnie Stroll. Z resztą od początku weekendu bolidy Racing Point puszczały dziwny "dymek" choćby na pierwszym zakręcie, co wzbudzało konsternację.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

PS. Zapraszamy do śledzenia "4 kółek" na Facebooku, Twitterze i Instagramie. Tam jeszcze więcej treści!

Komentarze (1)

Dominik Kaczorowski
8.07.2020
12:41

Dominik Kaczorowski napisał

Jak oglądam wyścigi F1 "w kratkę", tak tego nie mogłem sobie odpuścić. Najdziwniejszy sezon F1 w historii. I przyznam, że się nie zawiodłem acz miałem chwilę zwątpienia w okolicach 40 okrążenia. Dobrze, że nie odpuściłem, bo od tego momentu się zaczęło.

POZOSTAŁE KOMENTARZE (1)