Pierwszy wyścig Roberta Kubicy po ośmiu latach przerwy. Pierwszy wyścig z nowymi regulacjami. Pierwszy wyścig Norrisa, Giovinazziego i Albona. Pierwszy wyścig sezonu 2019. Wiele tych "pierwszych" było podczas Grand Prix Australii 2019.
Treningi
Od pierwszych treningów oficjalnego sezonu zabawy się skończyły i każdy w stawce wyłożył karty na stół. Przede wszystkim chodzi oczywiście o Mercedesa, który zdominował wszystkie treningi i pokazywał bezproblemowe trzymanie przewagi nad rywalami. Ferrari również prezentowało się nieźle, ale... praktycznie bez podejścia do Mercedesa. Niebezpiecznie blisko czerwonych meldował się z kolei Red Bull, a w sumie niedaleko za nim bardzo dobrze prezentujące się bolidy Haasa. W czubie stawki średniaków meldowało się także Renault, Toro Rosso i okazjonalnie Sauber. Williams, zgodnie z oczekiwaniami, krył tyły ze stratą dwóch sekund do najbliższego rywala.
Kwalifikacje
Jeśli treningi były odkryciem kart w wykonaniu Mercedesa, to kwalifikacje były nokautem. Zaczęło się od przewidywanego odpadnięcia Williamsa i niezbyt udanych kwalifikacji Roberta Kubicy. Nie dlatego, że nie awansował, bo tego nikt się nie spodziewał. Chodziło raczej o wycieczki poza limity toru i otarcia o bandy. Robert sam później przyznał, że były to wstydliwe błędy, ale wynikały one z... nagłej zmiany zachowania bolidu podczas trzeciego wyjazdu na tor. Trzeba pamiętać, że pierwsze wyścigi to dla Williamsa tak naprawdę wciąż sesje testowe i Panowie dopiero odkrywają charakterystykę swojego podwozia. Niestety Internet oczywiście zaroił się od opinii "speców" od F1 wytykających, że to na pewno przez rękę Kubicy, a w ogóle to się już skończył i Ocon na jego miejscu na pewno by wszedł do Q3, albo wręcz wywalczył Pole Position. Cóż, odechciewa się czytać te głupoty, ale Robert ma rację mówiąc, że musi dawać z siebie więcej niż każdy inny kierowca, gdyż wszystkie jego niepowodzenia będą zwalane na niepełnosprawność po wypadku.
Wraz z Williamsem odpadł Sainz w McLarenie, Stroll w Racing Point oraz zaskakująco Gasly za kierownicą Red Bulla. W Q2 już ogromnych zaskoczeń nie było i odpadł niestety cały zespół Renault, w towarzystwie debiutantów Albona i Giovinazziego oraz powracającego Kwiata w Toro Rosso. Świetnie spisał się Raikkonen awansując w Sauberze do Q3 i zaklepując dziewiąte pole startowe przed Perezem. Dużym zaskoczeniem było także świetne ósme pole startowe debiutującego Lando Norrisa w McLarenie. Jego wynik dodatkowo powiększał rozmiar porażki Sainza. W ostatniej sesji "najlepszymi z reszty" okazali się kierowcy Haasa, zajmując szósta i siódmą lokatę, ale tracąc przy tym niemal cztery dziesiąte do najbliższego im piątego Leclerca w Ferrari. Przed nowym nabytkiem czerwonych uplasował się Verstappen, który był zaskakująco blisko trzeciego Vettela. Pierwszy rząd przypadł dwójce Mercedesa, z pole position w rękach Hamiltona i prawdziwym zmiażdżeniem konkurencji przewagą siedmiu dziesiątych sekundy w wykonaniu Lewisa i sześciu Bottasa.
Nowy początek
W pierwszą niedzielę sezonu 2019 Robert Kubica stanął, po raz pierwszy w życiu, na ostatnim polu startowym w królowej motorsportów. Jak sam przyznał, poczuł wtedy prawdziwy stres i nerwy, bo oto wrócił tam gdzie chciał. Jakby tego było mało... nie widział świateł startowych. Na szczęście po chwili znalazł wzrokiem ich dodatkowy komplet. Już z założenia wyścig miał być dla niego sesją testową, choćby z powodu podjęcia decyzji o starcie na twardej mieszance, na której nigdy wcześniej tego nie próbowali.
Niedzielny start okazał się też sporym zaskoczeniem i być może ciekawym prognostykiem na cały sezon dla kierowców Mercedesa. Oto świetnie ruszył Valtteri Bottas, pewnie obejmując prowadzenie już na pierwszym zakręcie. Za nim starli się kierowcy Ferrari, co zaowocowało delikatną stratą Leclerca. Już na prostej startowej ucieczką na trawę musiał ratować się Ricciardo. Uniknięcie kontaktu z Perezem kosztowało go niestety nie tylko stratę miejsc, ale też przedniego skrzydła i uszkodzenie podwozia. Podobny los spotkał niestety także Kubicę, którego przednie skrzydło na wyjściu z T1 urwał Gasly, gwałtownie rzucając bolidem. Polak nie miał nawet szansy na reakcję i kilkadziesiąt metrów dalej stracił przedni płat, by wraz z Ricciardo toczyć się do boksów po nowe elementy nadwozia.
Rywalizacja na przedzie dość szybko się uspokoiła, a Bottas z zadziwiającą łatwością rozpoczął powolne, ale konsekwentne budowanie przewagi nad Hamiltonem. Za nim swoich sił próbował Leclerc, ale skończyło się błędem, wycieczką na pobocze i stratą czasową. Nie najechał się za to Calros Sainz, którego McLaren po kilku okrążeniach uległ awarii (prawdopodobnie MGU-K) i palący się bolid został zatrzymany przez kierowcę przed wjazdem do alei serwisowej, przez co uniknięto wyjazdu samochodu bezpieczeństwa.
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!