Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

ARTYKUŁ POCHODZI ZE STRONY 4 KÓŁKA I NIE TYLKO

Powracając do cyklu ciekawostek, w tym roku jest jeden samochód, o którym obowiązkowo trzeba wspomnieć, bo obchodzi swoje 25-lecie. McLaren F1 na stałe zapisał się w historii motoryzacji i co nietypowe - nie ma chyba nikogo, kto próbowałby to stwierdzenie podważać.

Historię tego auta zna chyba każdy. Dla tych co nie znają krótkie przypomnienie. W 1988 zespół Formuły 1 McLarena zdominował cały sezon wygrywając 15 z 16 wyścigów. Za kierownicą McLarena MP4/4 siedzieli wtedy Ayrton Senna i Alain Prost. Tak się zdarzyło, że kiedy Panowie Ron Dennis i i zdolny inżynier zespołu Gordon Murray, czekając na swój lot po GP Włoch '88, dyskutowali o przyszłości grupy McLaren-TAG i jej szansach na rozwój, Murray wpadł na pomysł zbudowania samochodu cywilnego. Nie trzeba być specjalistą branżowym by stwierdzić, że sama idea była szalona. Jak to zespół wyścigowy ma zbudować auto cywilne? Nie dość, że drogi publiczne stawiają zupełnie inne wymagania niż tory i sezon wyścigowy, to jeszcze wkracza się na rynek ogromnych koncernów. Murray nie chciał jednak zbudować zwykłego samochodu. Chciał zbudować po prostu najlepsze, co kiedykolwiek wyjechało na drogi. Chciał zbudować samochód o prawdziwych możliwościach i genach auta sportowego (a nie tylko dołożonych spojlerach i przeszyciu na fotelach), ale nadający się do użytku na co dzień. O dziwo Ron Dennis nie tylko dał się przekonać, ale zaufał Murrayowi na tyle, że... nie widział projektu auta aż do momentu jego ukończenia!

Zaufanie musiało być naprawdę niemałe, bo trzeba pamiętać, że to nie był koncern motoryzacyjny, gdzie księgowi bili po łapach konstruktora za każdą drogą innowację i pokazywali mu tabele zwrotu kosztów inwestycji. To był zespół wyścigowy, a Murray był jego konstruktorem, więc wszyscy przyzwyczajeni byli to tego, że jedynie jego możliwości i przepisy są ograniczeniami przy każdej nowej konstrukcji.

Tak właśnie powstał McLaren F1. Samochód jakich w historii więcej nie ma, a jeśli to jest bardzo niewiele. Nieczęsto zdarza się bowiem by zdolny inżynier dostał wszelkie środki, możliwości i wolną rękę by zbudować auto, na które ma pomysł. Gordon, korzystając z współpracy zespołu McLarena z Hondą, miał okazję kilka razy przejechać się wychodzącym wtedy modelem NSX. Ten właśnie samochód, a właściwie jego właściwości jezdne, były celem, który Murray chciał uzyskać. Próbował nawet poprosić Hondę o zbudowanie silnika dla F1, ale Japończycy się nie zgodzili, więc padło na BMW, gdzie silnik zbudowano w raptem 9. miesięcy. Odmowa Japończyków prawdopodobnie przyczyniła się do stworzenia jednego z najlepszych silników w historii, a są i tacy właściciele F1, którzy twierdzą, że to właśnie jednostka napędowa jest najlepszym elementem tego auta.

Auta trzyosobowego, z fotelem kierowcy pośrodku, sześciolitrowym silnikiem V12 za plecami kierowcy, przymocowanym do, po raz pierwszy zastosowanego w aucie cywilnym, monokoku z włókien węglowych. Większość rozwiązań technicznych była niemal wprost zaczerpnięta z bolidów Formuły 1, ale wszystko to miało dać się użytkować na co dzień. Dlatego nie dość, że auto mogło zabrać na pokład trzech pasażerów, to jeszcze zmieścił się ich bagaż, a nawet specjalny zestaw narzędzi dodawany do samochodu, tak żeby właściciel mógł sam naprawić swoje auto, jeśli stanie w polu... Na szczęście nie musiał. Silnik, oprócz tego, że pokryty elementami pozłacanymi dla lepszego odprowadzania ciepła, był zbudowany tak jak każdy inny silnik BMW w tamtym czasie, czyli miał bez problemów wytrzymać 250 000 kilometrów. Mało tego Murray "nie wierzył" w tamtym czasie w użycie stabilizatorów i w tym ponad 600-konnym supersamochodzie nie użył ich na tylnej osi. Między innymi dlatego auto jest nadzwyczaj komfortowe, nawet bardziej od wielu współczesnych supersamochodów. Waży przy tym niecałe 1200 kilo, czyli mniej więcej tyle co Mazda MX-5 Miata.

Wszystko to spowodowało, że niejeden właściciel F1 używał go tak, jak projektant zakładał, czyli normalnie na co dzień, a nawet jadąc po zakupy do supermarketu. Chyba jednym z najsłynniejszych użytkowników był Rowan Atkinson, czyli Jaś Fasola, który także nie oszczędzając swojego auta dwa razy je skasował, w tym raz kompletnie. Poskutkowało to najdroższą naprawą w historii brytyjskich ubezpieczeń drogowych. Rachunek opiewał na ponad milion funtów. Wszystko dlatego, że auto Atkinsona po kraksie, z resztą zgodnie z konstrukcją, praktycznie złamało się w pół, czyli silnik wraz z tylną osią i skrzynią oderwały się od monokoku chroniącego kierowcę. McLaren wziął auto do siebie i rozebrał do ostatniej śrubki. Jak się okazało monokok był praktycznie nietknięty, wymagał tylko drobnych uzupełnień. Jednak same oględziny, badania rentgenowskie materiału itp. to za mało w przypadku takiego samochodu, w dodatku montowanego ręcznie. Dla pewności, że monokok ma identyczne parametry jak innych samochodów, McLaren ściągnął innego F1, także rozebrał go do ostatniej śrubki, a potem porównał wyniki z jego monokoku z tym z auta Atkinsona.

Z resztą o serwisowaniu F1 można by napisać książkę. Po dziś dzień inżynierowie serwisu McLarena odpowiedzialni za F1 są pod telefonem 24/7 gotowi polecieć w dowolny punkt na mapie by dokonać naprawy. Jeden ze słynniejszych przypadków to sytuacja, kiedy pewien właściciel złapał flaka gdzieś w Niemczech. Zadzwonił do serwisu w siedzibie McLarena. Po trzech i pół godziny pojawił się przy samochodzie serwisant z parą gotowych kół, które przywiózł w bagażu lotniczym. McLaren zaleca bowiem wymianę kół parami na każdej osi.

Trzeba przy tym pamiętać, że ten potwór nie ma żadnych "pomocy". ABSu, stabilizacji toru jazdy, a nawet wspomagania układu hamulcowego i kierownicy! Do tego dochodzi manualna skrzynia biegów. Dla kontrastu F1 ma fabrycznie zamontowany modem 14.4K, który przesyłał dane serwisowe do siedziby McLarena, a to w czasach, kiedy większość Ameryki nie mogła jeszcze myśleć o dostępie do sieci. Inżynierowie serwisu latali więc do niedawna ze starymi laptopami z aplikacją dla F1 napisaną pod MS-DOS, a na lotniskach musieli się tłumaczyć, że to prawdziwy laptop, a nie zamaskowana bomba, bo przecież nikt już takich antyków nie używa. Silnik McLarena F1 musi przejść rekonstrukcję co pięć lat, więc jest wyjmowany z auta i leci do fabryki, a jeśli chcesz to na ten czas McLaren włoży do twojego F1 inny oryginalny silnik zastępczy! Z resztą dość powiedzieć, że wymiana przedniej wycieraczki w F1 kosztuje 1500 dolarów... Dla kontrastu niezręcznie wręcz jest wspominać, że tylne lampy to element zapożyczony z włoskiego autokaru.

Cytując jeszcze jedną historię serwisową. Pewien klient zadzwonił do serwisu z problemem. Jeździł swoim F1 codziennie do pracy i tak samo rano jak i w drodze powrotnej w pewnym momencie zapalała mu się kontrolka uchylonych drzwi. Mechanik przyleciał, sprawdził i okazało się, że to czujnik przy pokrywie silnika, który był nieco źle wyregulowany. Problem w tym, że czujnik zaczynał błędnie pracować dopiero przy prędkościach powyżej 290 km/h...

Opad szczęki, niedowierzanie, przerażenie. To wszystko ćwierćwieczny McLaren robi równie dobrze dziś, co w dniu swojej premiery. Dość powiedzieć, że auto rozpędza się do 100 km/h w 3,4 sekundy, a maksymalna prędkość pojazdu seryjnego (z ogranicznikiem obrotów), to ponad 370 kilometrów na godzinę. To wszystko bez jakichkolwiek elektronicznych pomocy, napędu 4x4, czy turbodoładowania, ale z miejscem na zakupy z Biedronki. Rzeczoznawcy mówią, że niemożliwe jest zezłomować F1 w wypadku, gdyż jego wartość rośnie tak szybko, że odbudowa zawsze jest opłacalna. Wszystko co powiązane z tym samochodem jest wyjątkowe. Każdy element musiał być zrobiony inaczej, lepiej. Nawet instrukcja, by odróżnić się od "typowej" konkurencji z tanimi papierkami ma ilustracje z ręcznymi szkicami i obrazki malowane farbami.

Chyba jednak najważniejsze w całym tym kosmicznym przedsięwzięciu jest to, że Murray'owi udało się stworzyć samochód, o którym marzył. Auto z wyścigowymi genami, dające się użytkować na co dzień jak każdy inny samochód, a do tego dające przeogromną frajdę z jazdy.

Nie ma drugiego takiego samochodu w historii motoryzacji i chyba nigdy już nie będzie.

PS. Dla zainteresowanych kolejnymi niesamowitymi ciekawostkami o F1, podrzucam LINK do świetnego anglojęzycznego artykułu, którym podpierałem się przy pisaniu tego tekstu.

Komentarze (9)

4 kółka i nie tylko
31.08.2017
20:04

4 kółka i nie tylko napisał

Cóż, to auto nie jest zaprojektowane by być stylowe i przyciągać wzrok formą, to raczej forma jest podporządkowana funkcji i poniekąd (przynajmniej dla mnie jako inżyniera) to w tej technologii jest piękno ;)

Tasker GT-R
30.08.2017
09:43

Tasker GT-R napisał

Stylistycznie to nie moja bajka, za to z inżynieryjnego punktu widzenia to istna rewelacja!

Damian Szymaszek
29.08.2017
10:35

Damian Szymaszek napisał

Mnie to się ta ręcznie robiona instrukcja podoba. Ktoś już kompletnie odpłynął... :)

Bartez B.
29.08.2017
09:47

Bartez B. napisał

Genialny wpis. Choć z zewnątrz nie robi on jakiegoś oszałamiającego wrażenia (jak na dzisiejsze czasy), to w środku dalej się fajnie prezentuje. No i cała myśl jaka stała za tym w jaki sposób F1 powstało... bomba!

Marcin Rdzanek
28.08.2017
16:26

Marcin Rdzanek napisał

Tak bardzo #jeździłbym, że to się w głowie nie mieści!

Adam Wojnarowicz
28.08.2017
15:18

Adam Wojnarowicz napisał

Tekstu z linku nie czytałem jeszcze, ale warto tam wejść dla samych zdjęć!

Dawid Firlej
28.08.2017
11:18

Dawid Firlej napisał

Rewelacyjny artykuł!

Dominik Kaczorowski
28.08.2017
11:05

Dominik Kaczorowski napisał

McLarena F1 pamiętam z Need for Speed 2, ale nigdy bym nie pomyślał, że aż taka historia stoi za tym autem.

Kacper Doomny
28.08.2017
10:32

Kacper Doomny napisał

Świetny wpis, który faktycznie opowiada fascynującą historię samochodu. Odnoszę jednak wrażenie, że ten model jest jakby lekko zapomniany i nie pojawia się tak często przy omawianiu supersamochodów.

POZOSTAŁE KOMENTARZE (9)