Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Turbo
3
1 komentarz

Z NORMALNOŚCIĄ MAM NAJTRUDNIEJ – AKT DRUGI

Nie powinienem prowadzić bloga dotyczącego klasycznej motoryzacji, ponieważ lubię samochody elektryczne.

 

Ten fragment komentarza znalazłem pod udostępnianymi przeze mnie treściami dotyczącymi nowych technologii. Konkretnie dotyczyły elektrycznego motocykla. Wpis najlepiej obrazuje powód napisania drugiej części felietonu o moich skrajnych zainteresowaniach, czyli podziwianiu jednocześnie tego, co najnowsze oraz najstarsze. Będzie to krótka kontynuacja, jedynie wspomnienie.

 

W roku 1996 miałem dziewiętnaście lat i Simsona Awo. Miałem też od pewnego czasu notorycznie brudne ręce i plany. Marzyłem o M72, a w dalszej perspektywie o Harleyu WLA. Roztaczałem wizje podboju szos i serc dziewcząt. Ponieważ się starałem, bardzo szybko wszedłem w „kręgi”.

 

Na Moto Weteran Bazar do Łodzi (taka giełda ze złomem dla wariatów) pojechałem z dużo starszym kolegą z branży. Wyruszyłem czerpać doświadczenie i rozejrzeć się za kierunkami rozwoju. Co istotne, niedługo przed tą wycieczką po raz pierwszy dosiadłem japońskiego motocykla. Była to Honda CBX 650. Maszynę udostępnił mi znajomy. Mimo szokującemu wrażeniu obcowania z czymś kosmicznie doskonałym, kiedy zsiadłem nie porzuciłem swego zainteresowania M72, o którym marzyłem. Jedyne, co się wydarzyło to natychmiastowe rozszerzenie świadomości. Polubiłem „japończyki”. Ta krótka jazda była wyostrzeniem zmysłów. Pokazała mi, czym w motoryzacji jest postęp.

 

Wróćmy do słonecznego dnia na łódzkiej giełdzie sprzed lat. Do obrazu miejsca zdominowanego przez klasykę. Do czasów, w których BMW R12 kosztowało trzy razy mniej niż dziś i można było wybierać między sprowadzonymi zza Buga sztukami jak w marchwi na bazarze warzywnym.

Stałem przy stoisku, na którym można było decydować pomiędzy rzadkimi jeszcze na giełdach maszynami japońskimi. Prawie same naked bike z lat osiemdziesiątych. Ładne sztuki sprowadzone z zachodu. Było ich raptem z sześć. Z innymi oglądającymi wymienialiśmy uwagi, kiedy ciszę przerwało porykiwanie i śmiechy.

Trzech długowłosych typów w ramoneskach (wyglądałem podobnie, ale się myłem) nonszalancko stanęło przed stoiskiem. Jeden zagwizdał, drugi zaklął szpetnie, a trzeci wydął z siebie parawerbalny komunikat przypominający odgłos silnika i siarczyście splunął na jeden z motocykli. Właściciel stoiska, podobnie jak inni stał chwilę z otwartymi ze zdziwienia ustami. Ktoś cicho skomentował, inni spuścili głowy. Trójka obwiesi oddaliła się porykując i zawzięcie komentując „japońskie gówno”. Dostało się wtedy Hondzie CB 900 Boldor. Pięknej, oryginalnej maszynie uchodzącej dziś za zacnego youngtimera. Dzisiejszy szczyt oldschoolu został opluty przez faceta wieszczącego koniec motoryzacji następujący razem z wejściem na rynek japońskich producentów. Było to w czasach, kiedy nawet amerykańscy motocykliści przestawali już nosić koszulki z napisem Remember Pearl Harbour oraz te z wizerunkiem granatu ręcznego, jako rzekomy zestaw do naprawy japońskich motocykli. Ok, jeszcze nosili, ale robili to już tylko najbardziej ortodoksyjni rednecks.

Jak się po chwili zorientowałem, opluwająca banda dosiadała przerabianych, ruskich Urali. Motocykli bez hamulców, ale z luzami w zawieszeniu. Maszyn w stylu hard madafaka. Jednym słowem przypadkowej zbieraniny metalu skołowanego skądkolwiek i niechlujnie zebranej w kształt „chopera”. Prawdopodobnie mianowali się obrońcami „ostatnich prawdziwych” motocykli. Czuli, że są w „klimacie”.

 

Wyparcie towarzyszy zmianom od wieków. Typowe zjawisko, normalna reakcja człowieka na pojawienie się czegokolwiek nowego, co wkracza w jego życie. W motoryzacji znane od czasów Red Flag Act. Wypieramy dziś nowe szaty stron internetowych tak samo jak uaktualnienia systemu operacyjnego w smartfonie. Wypieramy również nowe w motoryzacji, downsizing czy elektryfikację. Możemy nie lubić nowych technologii. Możemy korzystać tylko ze starych, jeżdżąc cały rok samochodem z lat osiemdziesiątych. Przecież każdy ma możliwość wyboru. Ja wybieram stare, stojące w jednym garażu z nowym. Robię tak, bo oba światy lubię i szanuję. Do tego wiem, że ci, którzy przyjdą po nas nie będą rozumieli naszego wyparcia.

 

 

Mazurek

Zdjęcie: Michał Mazurek

Komentarze (1)

Bartez B.
29.06.2017
10:03

Bartez B. napisał

Niech każdy lubi to co chce. Co to byłby za świat, w którym wszyscy lubilibyśmy to samo. Pomijając nudę, wstrzymałoby to jakikolwiek postęp.

POZOSTAŁE KOMENTARZE (1)