Zbudować z motocykla szosowego maszynę w stylu cafe racer to norma. Szosówki – zwłaszcza lekkie są dobrą bazą do wszystkiego. Ale tworzenie ze scramblera motocykla cafe wydało mi się dość dziwnym pomysłem. Jakby odwrócenie procesu przetwarzania w dodatku z pominięciem wersji środkowej. Czy słusznie?
Kiedy dowiedziałem się, że Ducati zrealizowało taką koncepcję byłem bardzo sceptyczny. Przekombinowali – pomyślałem. Potem pojechałem odebrać motocykl.
Nie no, ładny jest
Filigranowy Scrambler Cafe Racer jest podany bardzo estetycznie. Lusterka zamontowano na końcówkach chwytów kierownicy, a czarny kolor z blado-złotymi akcentami pasuje mu doskonale. Motocykl jest elegancki jak włoski but. Widać, że został przez projektantów potraktowany jak część garderoby czy biżuteria. Mimo niektórych detali z tańszych materiałów, takich jak kierunkowskazy, całość można ocenić niemal celująco.
Jak w każdym, z wyjątkiem Sixty 2 Scrambler Ducati, w Cafe Racer można wymienić boczne panele zbiornika paliwa na akcesoryjne. Chrom, włókno węglowe, aluminium, co kto lubi. Podobnie jest z błotnikami. Zresztą decydując się na dowolny motocykl z tej rodziny możemy czerpać z pokaźnego katalogu akcesoriów i inspiracji. Rodzina Scrambler Ducati wciąż się powiększa o kolejne stylizacje i zachęca do przyłączenia się do niej swym stylem bycia.
To nie koniec smaczków. Kolejne stanowią radialna pompa hamulcowa, tłumik Termignoni oraz wieńcząca linię motocykla osłona tylnej części kanapy i pozycyjne światła led. Wpadający w oko numer 54 umieszczony na wyścigowych polach po obu stronach to hołd złożony włoskiemu zawodnikowi – Bruno Spaggiari startującemu niegdyś dla Ducati.
Raz, dwa, trzy, jazda!
Dalej miałem obiekcje. Jeśli budujemy scramblera zależy nam na powiększonym prześwicie. Preparując maszynę sportową chcemy czegoś dokładnie odwrotnego. Bardzo mnie ciekawiło jak ten motocykl się porusza.
Nie przestawać jechać. To pierwsze, co przyszło mi na myśl po pokonanych dwóch kilometrach.
Scrambler CR jest niemal wzorowo poręczny. Jego waga „mokra” to 188 kg. Odniosłem wrażenie, że jeśli zamontowano by w nim pedały stałby się niezłym rowerem.
Zaraz, zaraz, kiedyś już to czułem. Kiedy w szkle ogromnej, sklepowej witryny mignęła moja sylwetka na Ducati pojawił się flesz wspomnienia. Tak, wiele lat temu miałem klasycznego Cafe Racera, którego uznałem za wzór zwinności. Był nim Moto Morini 3½ Sport z roku 1976. Motocykl lekki, szybki, ładny i również wyposażony w widlasty silnik o donośnym tembrze głosu. Przywołanie tego skojarzenia w pierwszych minutach jazdy na Scrambler CR oznacza dla mnie, że koncepcja nie była chybiona.
Jak zwykle musiałem trochę pojeździć, aby przyzwyczaić się do cyfrowego zegara, w jaki jest wyposażona cała rodzina Scramblerów. Rozmieszczenie informacji oraz obsługa początkowo wymaga poświęcenia uwagi, ale jak wszystko co nowe po pewnym czasie staje się bezproblemowe. Inaczej było z ergonomią. Klipy kierownicy w CR nie są ani za nisko ani za wysoko. Dla mnie, czyli gościa o wzroście 176 cm trójkąt siedzenie, kierownica, podnóżki od początku wydały się idealnie dobrane.
Silnik lubi obroty
Szybkie sprinty wymagają wkręcania motoru o pojemności 803 cm. Moc i moment kształtują się na umiarkowanym poziomie75Km, 68Nm. Na autostradzie Cafe Racer jedzie kulturalnie do około 130 km/h. Później czuć, że to maszyna lekka, podatna na wiatr i którą do większych prędkości należy namawiać przez trzymanie wysokich obrotów.
Czego nie lubię, w tym wysokim zakresie na kierownicę przenoszą się nieprzyjemne wibracje o wysokiej częstotliwości. To sygnał by wracać na kręte szosy, środowisko Cafe Racera.
Jeśli coś jeszcze miało mnie irytować to precyzja skrzyni biegów. Czasem wpadł mi luz przy redukcji z 6 na 5. Nie wiem czy to przypadek egzemplarza, czy reguła.
Nie chciałem zsiadać. Jak przystało na maszynę rewelacyjnie mobilną starałem się wszędzie nim dojechać. Praca pod Warszawą czy spotkanie w Centrum. Niezależnie od prognozy pogody chciałem tam ruszyć na Ducati. Ostatecznie, wracając do domu wybierałem horrendalne nadkładanie drogi byleby więcej zakrętów pokonać. Codzienne obcowanie z tym modelem utrudniała trochę konieczność spakowania się w plecak. Oczywiście jest akcesoryjny tankbag, ale umówmy się, bez niego maszyna ma zdecydowanie więcej stylu. A styl? Akurat on gra w tym segmencie rolę.
Ten motocykl ma jeszcze jedną archetypiczną cechę. Przywołuje to, co kiedyś było normą. Mianowicie jedna baza konstrukcyjna jest platformą dla rozwoju kilku maszyn o rozbieżnym przeznaczeniu, z których wszystkie spełniają powierzone zadania, a dodatkowo dobrze wyglądają. Musiało minąć prawie pięćdziesiąt lat, żeby producenci dostrzegli grupę klientów, która nie chce brać udziału w wyścigu zbrojeń. Tych, którym standardowe osiągi wystarczają z nawiązką i którzy wreszcie stawiają na równi mobilność w każdym środowisku, ze stylem i klasą posiadanego motocykla.
Przystanek
Do hamowania przodu zatrudniono jedną, ale bardzo pokaźną tarczę o średnicy 330 mm, łapaną w razie potrzeby przez czterotłoczkowy zacisk Brembo. Do spółki z tylnym układem ten zestaw wywiązuje się z zadań doskonale. Koniec końców, tydzień z tym motocyklem szybko zleciał.
W aktualnej ofercie Scrambler Ducati jest się trudno połapać. Dziewięć konfiguracji do wyboru i mnogość akcesoriów powoduje, że naprawdę każdy, kto zasmakuje w tej rodzinie maszyn znajdzie coś dla siebie.
Jak się okazuje Ducati nie popełniło błędu tworząc na bazie scramblera kawiarnianą wyścigówkę.
Powstał futurystyczny Cafe Racer skomponowany na ulice nowoczesnych miast. Maszyna, która niekoniecznie ma imponować prędkością maksymalną. Ten Scrambler – przepraszam Cafer Racer deklasuje sprytem w poskramianiu korków ulicznych i elegancją, gdy pojawi się u celu.
Genialnie włoski pomysł.
Mazurek
Zdjęcia: Michał Mazurek
Za pomoc w zdjęciach wielkie dzięki dla Warszawskiego Pubu Motocyklowego 2Koła oraz Marka z Rilis Cycle Works
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!