Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Turbo
52
8 komentarzy

Mężczyzna niepełnosprawny reklamowo

Wydaje mi się, że jestem trochę niepełnosprytny konsumpcyjnie.

Zupełnie nie kumam reklam, mody, pogoni za postępem technologicznym ani tego całego przekazu podschodowego.

Kompletnie nie ruszają mnie uśmiechnięte mamy młodego Jasia opowiadające o zdrowych marchewkach, blondynki krążące nocą po całym mieście tylko po to, żeby zrobić komuś trochę lurowatej kawy z czajnika, czy też chodzenie po plaży z rozpiętą koszulą, zmierzwionymi włosami i zamyślonym wyrazem twarzy – jak zwykli robić to używający drogich perfum, odnoszący sukcesy goście o kwadratowych szczękach. To w sumie ciekawe, bo podobno takie reklamy o wyglądaniu jakby wróciło się właśnie z imienin u szwagra bardzo dobrze działają na osobniki takie jak ja.

Bo nie wiem czy wiecie, ale my – faceci, bardzo chcemy być tacy fajni jak przedstawiani w reklamach samce Alfa Romeo.

Też chcemy mieć kwadratowe szczęki, apartamenty na najwyższym piętrze, szerokie torsy i odziane w kuse kiecki laseczki o ciemnych oczach garnące się nam do łóżka. Chcemy wracać do domu nad ranem, plażą, z rozpiętą koszulą i zamyślonym wyrazem twarzy.

A to właśnie – jak głosi przekaz, zapewnić mogą nam kosztujące czterysta złotych perfumy sygnowane przez kogoś nazywającego się tak samo jak łysiejący sprzedawca dywanów z południowej Florencji.

W teorii powinno więc mnie to ruszyć. Po obejrzeniu kilku takich reklam powinienem poczuć nieodpartą potrzebę, by czym prędzej pobiec do pobliskiego sklepu, spryskać się wodą z krokodylem z testera, a potem stanąć przy skrzyżowaniu i czekać, aż jakiś bezdomny odda mi swoje BMW M4. Potem jeszcze kilka spotkań z ludźmi w drogich garniturach, trochę chodzenia po plaży, zbieranie kluczy na bankiecie, pewny uścisk ręki i bam!

Prentki – człowiek sukcesu.

Podejrzewam, że to właśnie przez brak odpowiednich perfum mam dziś tylko malutki garaż, twarz typowego miłośnika win owocowych i stare, wypłowiałe BMW e36 – bo w przeciwieństwie do samców Lancia, na kupioną niedawno wodę toaletową wydałem ledwie czterdzieści złotych.

Czterdzieści złotych.

To nie był wybór na miarę ludzi sukcesu. To nie był wybór człowieka, który spaceruje po plaży w rozpiętej koszuli. Na swoją obronę dodam jednak, że miała naprawdę przyjemną woń.

Na opakowaniu pisało, że pachnie jak drzewo i sandały.

Poza tym w kieszeni zostało mi trzysta sześćdziesiąt złotych, które mogłem przeznaczyć na znacznie ważniejsze w mojej ocenie rzeczy – na przykład chrupki bekonowe, benzynę 95 i piwo typu porter.

Żebyście nie myśleli jednak, że jestem sknerą – o nie. Prawda jest taka, że byłbym skłonny wydać dużo więcej pieniędzy, gdyby tylko ktoś dostatecznie mądry umieścił to, co chcę kupić od razu na wejściu do najbliższego sklepu. Tak zresztą powinny moim zdaniem wyglądać skuteczne, adresowane do facetów reklamy:

„Nasz produkt znajdziesz od razu obok kasy”

Albo jeszcze lepiej:

„Nasz szampon to ten w czarnej butelce. Służy do mycia włosów ale śmiało możesz umyć nim również jajka. Stoi przy kasie, pomiędzy piwem typu porter, benzyną 95 i chrupkami”

Szczerze mówiąc w kwestii kosmetyków byłbym skłonny zaryzykować nawet zakup czegoś zajeżdżającego jak leśna kostka toaletowa wymieszana z zimowym płynem do spryskiwaczy, bylebym mógł tylko oszczędzić sobie w ten sposób łażenia po całym sklepie i szukania półki, którą jakiś nadużywający żelu do włosów osioł w przydużym garniturze z przeceny postanowił z dnia na dzień przenieść na drugi koniec hali.

Parę lat temu sklep, który wyjątkowo lubiłem zrobił coś takiego i wierzcie lub nie ale nigdy już tam nie wrócę – aż tak bardzo mnie tym swoim sprytnym zabiegiem marketingowym wkur****.

Zdarzają się jednak jeszcze gorsze rzeczy – na przykład wyświetlane na okrągło reklamy sieci komórkowych. Po pierwsze, za cholerę nie rozumiem jak to, że w danym spocie wystąpiła ta przerażająca baba od botoksu i białych rękawiczek miałoby nakłonić mnie do przeniesienia czegokolwiek w inne miejsce.

Po czymś takim nie przeniósłbym do nich nawet swojego słoika po ogórkach.

Ani taboretu.

Szczerze mówiąc nie przeniósłbym nic nawet gdyby w reklamie pojawił się sam Carlos Sainz.

Albo roznegliżowana Daisy Ridley.

Po drugie – kiedy w trakcie oglądania powtórki powtórki powtórki jakiegoś filmu z Alem Pacino, w przeciągu niespełna godziny, czternaście razy pokazano mi podrygującego radośnie Kamila Bednarka to owszem, nabrałem nieodpartej ochoty, żeby zrobić coś z moim telefonem.

Tyle, że chodziło nie tyle o przenoszenie go do innej sieci, co raczej wepchnięcie go do gardła idiocie, który uznał, że emitowanie tej reklamy średnio co cztery minuty to naprawdę doskonały pomysł.

„Zobaczycie – ludzie to pokochają!”

Kolejny przykład – muszę przyznać, że dotąd nie miałem nic do Toyoty. Owszem, niespecjalnie przepadam za przyklejaną do Priusa świętoszkowatą ideologią ale z drugiej strony po głowie chodziło mi kiedyś kupno trzydrzwiowej Corolli E110 i zbudowanie na jej bazie repliki modelu WRC. Bardzo podoba mi się też wyposażona w halogeny i duże chlapacze Celica GT-Four i stare Camry w automacie.

Ostatnio Toyoty zrobiły się trochę nudne, ale poza tym kojarzyły mi się raczej pozytywnie.

Odkąd jednak w radiu zaczęli puszczać podszywające się pod program motoryzacyjny reklamy z Zientarskim, prędzej zjadłbym wczorajszą bieliznę Spalacza niż postawił na moim podjeździe cokolwiek mającego związek z tym cyrkiem.

Serio – nie wiem jak Wy, ale gdybym miał w kieszeni sporo gotówki i planował właśnie zakup nowej Toyoty, po usłyszeniu tej reklamy czym prędzej popędziłbym do salonu Mitsubishi.

Albo do Nissana.

Nie chciałbym żeby znajomi mieli mnie za idiotę, który nie potrafi odróżnić programu motoryzacyjnego od dwuminutowej reklamy – a takich klientów chce najwyraźniej pozyskać swoją kampanią Toyota.

Jeśli więc w najbliższym czasie zauważycie na ulicy nową Corollę czy innego Yarisa to zachowajcie szczególną ostrożność bo bardzo możliwe, że siedzący za kierownicą gość będzie dysponował ilorazem inteligencji typowym dla ludzi, którzy korzystając z toalety na stacji benzynowej są w stanie katapultować swój stolec na wysokość sufitu.

Bo co jak co, ale chyba tylko ludzie mający problem z trafieniem dziurą w tyłku do wielkiej białej muszli mogliby nabrać się na ten numer z „Automagazynem”.

W sumie to zastanawiam się jak musiałaby wyglądać reklama, żebym zareagował na nią zgodnie z założeniami. Owszem – w internecie jest sporo filmików o proszkach do prania i piwie, które są zabawne albo poruszające ale i tak nie zmienia to faktu, że niespecjalnie mnie do czegoś przekonują. Kiedy wybieram makaron na kolację, nie sugeruję się tym, że niedawno w telewizji widziałem reklamę, w której jakaś kobieta tańczy z nim w kuchni.

Sięgam po ten, który ma normalny czas gotowania i nie kosztuje 4760 złotych.

Ostatnio jednak za sprawą reklam faktycznie zdarza mi się podejmować pewne decyzje – sęk w tym, że zupełnie odwrotne od tych, na które liczyły jadące na sojowej latte, amfetaminie i sałatkach z rukolą dziewczyny z działu marketingu . Dziś na przykład za cholerę nie kupiłbym już Toyoty. Ani większości reklamowanych w telewizji tabletek i syropków. Dlatego też mam małą radę dla firm, które wydają grube pieniądze na tego rodzaju kampanie.

Nie róbcie tego.

Dajcie mi w spokoju obejrzeć film z Pacino.

A na swoich produktach napiszcie po prostu coś o drzewach i sandałach, a potem postawcie je blisko kas.

Cokolwiek to będzie, kupię od razu cztery.

Komentarze (8)

Dominik Kaczorowski
26.02.2018
14:44

Dominik Kaczorowski napisał

Zasadniczo to ten cały "Ałtomagazyn" z Zientarskim to jakaś farsa. Wieki temu facet był nawet dziennikarzem motoryzacyjnym, ale teraz jego wiarygodność i reputacja jest g... warta.
Z drugiej strony może zdawał sobie sprawę z tego, że jego dni są już policzone i pomyślał o emeryturze. Coś czuję, że za ten cyrk to on dostaje całkiem niezłą wypłatę.

Król Korwin
25.02.2018
20:20

Król Korwin napisał

:D

Ryszard Bałut
25.02.2018
14:29

Ryszard Bałut napisał

Bo to zła Toyota była...

Igor Stefanowski
24.02.2018
20:09

Igor Stefanowski napisał

Dobry felieton! :D 

Sylwester Dymkowski
24.02.2018
17:40

Sylwester Dymkowski napisał

Zdjęcie w tle.... chyba już było...
Powinieneś wejść tak ubrany z reklamówką np. na Kasprowy ;) 

Jakub Sadowski
23.02.2018
11:38

Jakub Sadowski napisał

Heh, Prentki, a wiesz, że w Szwecji tak są swybierane przetargi? Odrzuca się najtańszą i najdroższą ofertę, bo zarówno z jedną i z druga musi być coś nie tak :) 

Prentki-BLOG.pl
23.02.2018
11:02

Prentki-BLOG.pl napisał

Mam taki specjalny algorytm zakupowy - odrzuć najdroższą i najtańszą opcję, a z pozostałych wybierz tę w czarnym kolorze. Póki co w większości przypadków sprawdza się idealnie ;) 

Maciek T.
23.02.2018
10:42

Maciek T. napisał

Jak zwykle w punkt, chociaż teoretycznie reklamy mają działać tak, ze sobie nawet nie zdajesz sprawy. Idziesz do sklepu z zamiarem zakupu dresu. Nie masz pojęcia jaki sobie wybierzesz, ale gdy już je widzisz w sklepie, to większe zaufanie wzbudzi w Tobie taki, którego nazwę już gdzieś widziałeś, ale jej nie pamiętasz. Nie wiem na ile to działa, bo jeśli nie pamiętam to ciężko to zweryfikować, i może niektórzy właśnie taką bujdą zrobili biznesy :D Gorzej gdy ją zapamiętasz i negatywnie skojarzysz, wtedy nie działa, potwierdzam :D

POZOSTAŁE KOMENTARZE (8)