MINI ma niepowtarzalny styl. Niemcy (wszak to marka afiliowana przy BMW) pełnymi garściami czerpią inspiracje z kultowego auta sprzed lat. Klasyczny projekt Sir Alexa Issigonisa zinterpretowali na nowo. I to działa. Nostalgiczna stylistyka ma ciągle nowych fanów. Auto przyciąga wzrok, a swoją nietuzinkowością wyróżnia się na drodze. Wprawdzie nie odważyłbym się na twierdzenie, że drugiego takiego samochodu nie znajdziemy (Włosi, reaktywując po latach Fiata 500, także zagrali na nostalgicznej nucie), ale jedno jest pewne: MINI to jeden z ostatnich przedstawicieli ginącej rasy pięknych aut.
MINI Cooper SD Clubman
Z zewnątrz…
Na początku był model trzydrzwiowy. W aucie lansowali się Twiggy i The Rolling Stones. Ale małe autko było dobre do „danserki”. Do transportu… czegokolwiek nie do końca się nadawało. Dlatego w 1967 roku powstało na jego bazie urocze kombi. Clubman trwał do roku 1980. Po latach przerwy, BMW reaktywowało MINI, a wraz z marką pomysł na małe, acz stylowe kombi. I właśnie w 2007 roku, po 40 latach od debiutu, Clubman II generacji znowu trafił na salony. Cieszył się średnim powodzeniem, dlatego w 2013 produkcję zawieszono. W 2015 odrodził się jako III generacja. Jaka jest? No cóż, zdecydowanie większa od trzydrzwiowego hatchbacka. MINI Clubman jest nieco wyższy i aż 7 cm szerszy od standardowych wersji. Jednak zasadnicza różnica to długość – Clubman został wydłużony o 27 cm od pięciodrzwiowej odmiany i aż o 42 cm od trzydrzwiowej. I tę przestrzeń naprawdę czuć.
MINI Cooper SD Clubman
Wygląd auta to w zasadzie wariacja na temat krótkiego MINI. Do słupka B jest praktycznie tak samo. Różnica to zgrabnie doklejony tyłeczek mieszczący 360 litrowy bagażnik. Na szczęście, Niemcy nie odważyli się na profanację auta i nie zastąpili kultowych drzwi dzielonych równo w połowie szerokości na żadne tam klapy. Fani marki nigdy by tego BMW nie wybaczyli, a Sir Alex mógłby przewrócić się w grobie.
MINI Cooper SD Clubman
… i we wnętrzu
A we wnętrzu…. nie ma zaskoczenia. MINI to MINI. Motywe, przewodnim jest oczywiście koło. Znajdziemy więc okrągły, analogowy „zegar” prędkościomierza, zaraz obok równie konwencjonalny (tym razem półokrągły) wskaźnik obrotów. Panel środkowy to, a jakże by inaczej, okrągły, nawiązujący do tradycji I generacji wyświetlacz komputera pokładowego. Pod nim, gustownie wkomponowane sterowanie klimatyzacją i lewarek (w naszym przypadku automatycznej) skrzyni biegów. Do tego przełączniki, także te nad głową kierowcy, nawiązujące wygładem do lotniczych AZS-ów. Naprawdę, nie ma się do czego przyczepić.
MINI Cooper SD Clubman
Ponieważ auto, którym jeździliśmy było „ubrane” w pakiet JCW, kilka elementów wnętrza wykończono plakietką z emblematem nadwornego tunera marki. Choć nie miało osiągów prawdziwych Mini John Cooper Works, to 190 KM i tak robi wrażanie. Taka moc wymaga odpowiedniego anturażu. W tym wypadku, nakładek na progi, specjalnej kierownicy i prawie sportowych „półkubełków” z jasnej skóry. Bardzo wygodne, elektrycznie regulowane, z idealnym trzymaniem bocznym wprost otulają kierowcę zapewniając wygodę nawet w długiej trasie. Tylna kanapa to w zasadzie dwa połączone ze sobą fotele z szerszym podłokietnikiem. I tu nie ma zmiłuj… i Clubman to auto 4-osobowe. Kanapa jest tylko dla dwóch osób i dla nikogo, nawet szczupłego i niedużego pośrodku miejsca po prostu nie będzie.
MINI Cooper SD Clubman
Bagażnik, jak wspomniałem wyżej, to akceptowalne 360 litrów lub całkiem spore 1250 litrów po złożeniu oparcia kanapy. Auto ma niski próg załadunkowy a szeroko otwierane, dzielone tylne drzwi ułatwiają zapakowanie większych przedmiotów.
MINI Cooper SD Clubman
Technologia
Pod maską Clubmana może pracować 7 różnych jednostek napędowych. Jak wyżej zaznaczyłem, do testu otrzymałem 190-konnego, dwulitrowego turbodiesla. Pełnię mocy motor osiąga przy 4000 obrotów, a maksymalne 400 (!) Nm. w zakresie od 1750 do 2500 obrotów. Oznacza to, że auto jest bardzo dynamiczne. Tylko 7,4 sekundy do pierwszej setki i 221 km/h maksymalnie to rezultaty, które robią wrażenie. Napęd na obie osie (wszak testowy Clubman był autem czteronapędowym) przenosi 8-przełożeniowy automat.
MINI Cooper SD Clubman
Najważniejszym elementem w aucie jest właśnie AWD zwane w MINI systemem ALL4. To sterowany elektrohydraulicznie napęd ze sprzęgłem wielopłytkowym dołączającym w razie poślizgu tylną oś. System współpracuje z DSC, czyli Dynamic Stability Control, który decyduje o skierowaniu momentu obrotowego na koła, które według komputera najbardziej go potrzebują. We wszystkich modelach z napędem ALL4, siła napędowa rozdzielana jest między oś przednią i tylną (zazwyczaj na oś przednią przenoszona jest siła maks. 50%, ale ta wielkość w ekstremalnych sytuacjach może wzrastać nawet do 100%). Rozdział siły napędowej zmienia się w płynny sposób i zależy od różnych czynników, takich jak prędkość, kąt skrętu i przyspieszenie.
MINI Cooper SD Clubman
Wrażenia z jazdy
Czy śmieszy was slogan „gokartowa frajda z jazdy”? Niesłusznie! Jazda tym małym sportowcem naprawdę przypomina poruszanie się gokartem. Po pierwsze, układ kierowniczy. Jest wyjątkowo bezpośredni. Jedni to lubią, a inni – pewniej czują się w autach, które reagują z gracją lokomotywy. Nam się ta bezpośredniość bardzo podoba. Zawieszenie? No cóż, pozbądźcie się wszelkiej nadziei na luksus. Auto nie jest wprawdzie traumatycznie twarde, ale jeżeli coś jeździ jak gokart, to nie może być kanapą na kołach. I… wszystko jasne.
MINI Cooper SD Clubman
Sama jazda to ogromna frajda. Dynamiczne dociśnięcie pedału gazu powoduje błyskawiczną reakcję. Czteronapędowy Clubman strzela z miejsca i… aż do odcięcia. Sprawne prowadzenie wspierają trzy tryby jazdy wybierane przełącznikiem u podstawy lewarka zmiany biegów. Tryb pierwszy to „gokartowa frajda z jazdy”. Tryb drugi to Sport, który w odróżnieniu do trzeciego – Eco – gorąco polecam. Wspominana już 8-stopniowa skrzynia automatyczna jest perfekcyjna. Działa szybko i precyzyjnie. Zmiany biegów są omalże nieodczuwalne. Wrażenia z jazdy to też nagłośnienie. I tu bez zaskoczenia. Harman&Kardon załatwiają sprawę. Mały Mini brzmi niczym Covent Garden.
MINI Cooper SD Clubman
Jadąc MINI ciągniemy nasz zadek po asfalcie. Jedynym wyjątkiem jest Countryman. Ale, tym razem jeździliśmy „sklepikiem”, a nie „wieśniakiem” i stąd odczucia, że nasz odwłok dzieliło od asfaltu ledwie kilka centymetrów. I dzięki temu jest fajnie. 190 KM i niska pozycja za kierownicą jeszcze bardziej potęgują sportowe doznania w trakcie prowadzenia auta. Choć auto nie ma przesadnie dużych przeszkleń, widoczność do przodu i na boki jest niezła. Do tyłu, dzięki kamerze, też. Nota bene, system kamer i funkcja wspomagania parkowania ułatwi wpasowanie się w nawet najbardziej zatłoczonych parkingach mokotowskiego Mordoru.
MINI Cooper SD Clubman
Okiem przedsiębiorcy
A teraz to, co mi się w MINI najbardziej nie podoba. Otóż, w wersji zupełnie podstawowej auto kosztuje około 90 tysięcy. I to można zaakceptować. Natomiast czteronapędowe auto z 8-stopniowym automatem i 190-konnym dieslem to koszt prawie 150 tysięcy złotych. I to bez opcji dodatkowych Te potrafią wywindować cenę do omalże 200 tys. Koszmar…
MINI Cooper SD Clubman
Jak to ugryźć? Brak gotówki to nie problem. Salony sprzedaży oferują kredyt lub leasing.
MiniKredyt to możliwość zakupu bezgotówkowego (nawet 100% w kredycie) na maksymalnie 120 rat, a także możliwość wcześniejszej spłaty całości lub części kredytu. MiniLeasing to warianty operacyjny lub finansowy, umowa na okres od 24 do 60 miesięcy i wartość końcowa pojazdu od 0,5 do 40% ceny auta.
MINI Cooper SD Clubman
Podsumowanie
Dobrze jeździ, doskonale wygląda, tylko koszmarnie dużo kosztuje, czyli MINI za maxi! Ja wiem, za kultowe auto trzeba zapłacić kultowa cenę. Tylko dlaczego aż tak kultową…
Tekst i zdjęcia: Artur Balwisz
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!