Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

#495 Aprowizator Niezbitych Walorów, czyli test Skody Superb Combi

Pierwotny plan był dość oczywisty: wyjąć na testy Superba i go obśmiać. Bo Skoda i prestiż w jednym zdaniu to jednak WTF. Bo nasza polaczkowatość z tym całym zastaw się, a postaw się. Ale im bliżej było do dnia odbioru, tym mniej mi się chciało iść w tę stronę. Bo już raz to w ten deseń zrobiłem (z poprzednikiem) – więc ostatecznie stanęło na tym, że jednak się postaram i jakoś spojrzę na ten wóz na chłodno. Niejako powiem „sprawdzam” tym, którzy tak go wszędzie z autami o klasę wyższymi porównują, i u których Superb

zawsze ze wszystkim wygrywa.

Zacznijmy może od tego, że mam ze Skodami pewien problem. Nie wiem, czy wynika on z prowadzonego przez nich marketingu, czy ze stanu faktycznego, ale ciężko jest je zaszeregować. No bo popatrzcie sami: wszyscy wiemy jak powstała Octavia – ot, rozdmuchano płytę podłogową i podzespoły Golfa do absurdu, dowalono wielkie zwisy i oto jest. Sęk w tym, że pierwsza Octavia a ta dzisiejsza to dwa różne auta. Pierwsza była toporna i gdyby nie 1,9TDI dziś byłaby równie rzadka jak te wszystkie pogniłe Escorty. Ta obecna jest wielka i… prestiżowa. Wiem, wiem – beka z prestiżu. Ale nie da się ukryć, że projektanci zrobili dobrą robotę i nawet ktoś taki jak ja, patrzący na auta jak chłopaki z Nabuchodonozora na cieknące znaczki matrixa, nie może nie dostrzegać potężnego przodu, solidnego wnętrza i dobrego profilu.

Skoda Octavia

Niby to kompakt, ale weź zaparkuj taką Octavią obok Golfa, Kii cee’d, Toyoty Auris, Forda Focusa… wyzbywasz się uprzedzeń, patrzysz okiem amatora i widzisz samochód wizualnie większy. Kiedyś zapytałem o to Rybę, pokazując jej Octavię zaparkowaną obok Focusa – oba auta były w zasadzie tak samo doposażone, oba w kombiaczu, oba srebrne. Jej zdaniem za Octavię trzeba zabulić o wiele, wiele więcej. I w ogóle tych aut nie ma co porównywać, bo są z innej klasy. Tak powiedziała.

Albo zerknijcie na to:

Skoda Rapid

Ja wiem, że Rapid to taka inna Fabia. Ty też to wiesz. Ale dziennikarz pisze, że to jest kompakt. I kto ma rację – ja kłapiący ozorem, Ty mi przytakujący, czy słowo pisane? No właśnie.

Tak to z tą Skodą jest – rozegrała to po mistrzowsku. Inne marki są proste, prostackie wręcz. W excelu, gdzie w pionie masz modele a w poziomie segmenty, iksy wstawiasz bez namysłu. Pyk-pyk-pyk i cała linia modelowa Forda, Opla, Hondy, VW, Kii… rozrzucona zostaje po segmentach. Na luzach. A potem trafiasz na Skodę i kurde nie wiesz co zrobić z połową ich modeli. Zerkasz do wiki a tam o Rapidzie: „samochód osobowy klasyfikowany w segmencie B (…) plasowany pomiędzy Fabią a Octavią.” Czyli że co – B czy jakieś wydumane B+? A może jednak C? Tak, chyba Rapid to segment C – wszak tak piszo w gazecie. A to co wtedy z Octavią? Że o Superba już nawet nie spytam.

No i co teraz? Ja, ty… my wiemy, że Rapid to klasa B, Octavia to klasa C a Superb to klasa D – ale ludzie kupujący Skody wiedzą swoje. I nie czuję się uprawniony do tego, by ich uświadamiać. Co mi do tego – ich pieniądze, niech je wydają na to, co sprawia im radość. Jak chcą mieć poczucie zrobienia dobrego dilu – w sensie, że za tyle co kosztuje Astra kupili większą i lepszą (bo o klasę wyższą) Octavię – nic mi do tego.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

I w ten oto sposób przechodzimy płynnie do Superba, który gdzieś poza Polską reklamowany jest przy użyciu BMW serii 5 (foto od Michała):

BMW serii 5

No i co ja na to? Otóż powiem tak – kiedyś przez tydzień miałem nowiutkie BMW serii 3 – dopasione, szybkie, ze wszystkim. Nie jakieś tam dychawiczne 318d (Wyplatacz Dub Smalonych), tylko konkretne 330d (Ścigacz Wiejskich Duktów). A zaraz potem dostałem 530d – również kombi, również z odhaczonymi wszystkimi czekboksami wyposażenia.

I powiem tak – dzięki możliwości bezpośredniego porównania tych auta dziś wiem, że pomiędzy serią 3 a 5 jest przepaść. Piątka jest absolutnie jednym z najlepszych aut na świecie i nie mam pojęcia, po co ludziom coś więcej. Niby 3 i 5 są podobne, niby wnętrze prawie takie samo, iDrive identyczny, silnik ten sam… a jednak poziom odczuwalnej jakości w serii 5 jest niewiarygodny. W niej inaczej szumi opływające auto powietrze, inaczej hałasują opony, inaczej warczy diesel, inaczej zawias tłucze po dziurach. Wszystko jest inne. I o kilka klas lepsze, dojrzalsze, doskonalsze.

Przez ostatnie kilka lat chyba z pięć piątek miałem do testów. Owszem, ten wóz jest porównywalny z Superbem. Wszystko można porównać pod kątem milimetrów i litrów. Oczywiście potem się to rozjeżdża – jednym autem jeździ się zwyczajnie, innym doskonale. Jeden silnik pali mniej, ale to ten drugi ma w sobie aksamit. Ale papier przyjmie wszystko – na papierze milimetr to milimetr – oba są takie same.

Czy mnie porównywanie Superba do serii 5 irytuje? Nie. Czy mam bekę z ludzi, którzy w to wierzą? Również nie. Bo co ja mogę wiedzieć o ich oczekiwaniach. Wsiądzie taki ktoś do serii 5, potem do Superba i pomyśli sobie – w obu jest mi za fajerką wygodnie, oba mają ekrany i pokazują mapę, w obu z tyłu zmieszczą się dzieciaki, oba mogę mieć w skórze… ale podstawowe 520d (184KM) kosztuje 232 tys. zł, podczas gdy podstawowy Superb 2,0TDI (190KM) tylko 116 tys. zł. Nich no policzę… czyli za jedno BMW seri 5 mogę mieć…

OJAPRDLE!

Pan mi tego Superba odłóż!

Ja już lecę do bankomatu!

Serio – to, jak Skoda mistrzowsko to wszystko rozegrała, jak ciepłym moczem olewa sztuczną segmentację… ma ode mnie za to szacun. Od zawsze uważałem, że ta cała klasyfikacja, te podziały na A, B, C, D itd. służą tylko i wyłącznie mediom motoryzacyjnym, bym móc porównywać auta ze sobą. Zwykły człowiek ma w pompie, czy to jest kompakt czy nie. On wie, że ma do wydania 80 tys. i pod tym kątem szuka. A to, czy skończy z kompaktem, dopasionym miejskim maluchem, gołym D czy jakimś SUVem jest tylko i wyłącznie wypadkową ilości posiadanych przez niego pieniędzy oraz tego, czy jakieś auto mu się podoba. Znam ludzi, którzy nie mają pojęcia, w jakim segmencie się ich auto plasuje. Moja siostra ma Swifta i jestem pewien, że jedna dłuższa rozmowa przy piwku i bym ją przekonał, że to SUV. Oraz znam ludzi, którzy…

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Ej, starczy już tego, ileż można, to przecież miał być test Superba, a nie jakieś epistoły nt. marketingu Skody. Zapraszam zatem na stronę numer dwa.

Film widzieliście?

To dobrze, bo tym razem nie będę tu dublował przegadanych tam kwestii. No może tylko troszkę. Minimalnie.

PREZENCJA

Mów co chcesz, Superb wygląda dobrze. Po prostu dobrze. A już w ogóle najlepiej to wygląda w takim pełnym błota plenerze z budową w tle. Bo tak sobie właśnie wyobrażam sposób, w jaki swój czas wolny spędza przeciętny właściciel Superba – otóż dogląda dziury w ziemi, którą kupił na 25-letni kredyt.

Skoda Superb Combi

Ale ze mnie kabareciarz. Ale to nie koniec – obadajcie to – oto typowy rewir Superbów w roku 2028, gdy jako kilkunastolatki będą ściągane na potęgę z Reichu z przebiegiem 193 kkm, i parkowane na typowych polskich podwórkach ogrodzonych cmentarnym płotem z betonu.

Skoda Superb Combi

Tia, chyba czas kupić domenę kabaretomotiv.pl

Dobra, ale prawda jest taka, że wóz wygląda tak dobrze, że aż peszy:

Mam tylko jedną uwagę. Otóż są takie auta, które wyglądają fajnie niezależnie od tego, jaki mają felunek. Wiadomo, że im większe koła, tym lepiej. Ale nie ma konieczności. Taki np. Mercedes klasy C wygląda OK na bazowej 16-calowej feldze, BMW serii 3 również na 16-tkach jakoś nie razi, natomiast Mondeo jest już tak wielkim wielorybem o tak tłustych płaszczyznach bocznych, że poniżej 18″ nie powinno się schodzić.

Superb ma podobnie – ten mój testowy miał 18 cali i to było idealnie. Niestety na mieście jeździ sporo sztuk z kołami 16″ no i jest źle, bardzo źle. Te ostre kanty karoserii, te dość długie zwisy… jak założysz za mały felunek, to straszną taniochą wieje. Coś jak pierwsza Honda Jazz lub Polonez na wąskim moście – malutkie koła głęboko ukryte w nadkolach. Jakbyś zbyt wielką budę na za małym podwoziu postawił.

Oraz jeszcze jedna dziwna sprawa – na ogół jest tak, że jak samochód jedzie, to zyskuje. Wówczas ruch dodaje mu szyku, maskuje niedostatki urody, takie tam. Z Superbem jest odwrotnie – lepiej wygląda zaparkowany.

Skoda Superb Combi

Jak jedzie, wtedy jakoś tak powszednieje – nie masz czasu kontemplować krzywizn i cięć, a zaczynasz dostrzegać zbyt ciężki i wiszący przód, i takie ogólne otłuszczenie sylwetki – którego nie widać na postoju, bo ją pięknie przełamują te cięcia, fajne LEDy, chromowane listwy…

WNĘTRZE

Najtrudniejszy temat. Nadal nie wiem, dlaczego wydaje mi się nijakie i nudne. Nie chcę o tym pisać, bo wychodzę na jakiegoś estetę pijącego białą herbatę z odstającym małym paluszkiem. Gdybym chociaż wiedział, co jest z tym wnętrzem nie tak, gdybym umiał powiedzieć, że to jest złe a tamto jest w złym miejscu… Ale nie umiem.

Jest bardzo dobrze zmontowane i poprawne ergonomicznie.

Skoda Superb Combi

Absolutnie nie zachwycam się doborem materiałów. Są po prostu OK – gdzieniegdzie świetne, gdzieniegdzie słabe (plastik przy ekranie). Wrażenie ogólne jest dobre, bez dwóch zdań, ale nie aż takie, by piać z zachwytu. A miałem wersję L&K, czyli wyżej to już tylko Audi/Bentley/Bugatti*

* niepotrzebne skreślić

Skoda Superb Combi

Oraz moim zdaniem Peugeotowi w modelu 508 (Posesor Uciążliwych Błahostek) jakoś lepiej udało się to wszystko pospinać – tam wrażenie masz takie, że wszystko jest w dotyku jakieś takie bardziej tłuste i mięsiste. Ale merytorycznych uwag do Superba nie mam. Poza jedną…

ZEGARY

…ma prze-ohydne zegary. Wstrętne.

Skoda Superb Combi

Jak coś takiego widzę, coś tak nieciekawego, to się zawsze zastanawiam, jak wielki koncern mógł coś takiego stworzyć. Przecież produkowanie rzeczy brzydkiej kosztuje tyle samo co ładnej. Obie wymagają w zasadzie tyle samo materiałów i obie ktoś zaprojektował (za co wziął hajs). Pytanie retoryczne: czemu powstają rzeczy brzydkie?

Wstrętne zegary. Ohydne szare obwódki. Słaba czcionka. Brzydki wyświetlacz. Absolutna kwintesencja nijakości. Jak coś takiego widzę, to mimo świadomości tego, jakim mentalnym i manualnym mańkutem jestem, wiem że… ja bym to zrobił lepiej.

PODŚWIETLENIE

Jedno mogłoby je uratować – piękne, soczyste zielone podświetlenie, jakie kiedyś wszystkie Skody miały. Ależ to było urocze – takie świeże, prawie pachniało. Ja rozumiem, że Opel porzucił swą standardową żółć, bo żółć wygląda jak wypalająca się biała żarówka. Rozumiem, że VW porzucił gencjanę, bo była absolutnie do dupy. Ale czemu Skoda przeszła z pięknej zieleni na idiotyczną biel?

Skoda Superb Combi

Rzygam już tym białym podświetleniem. Wszystko dziś jest białe. Modlimy się do LEDów. Czcimy trupią bladość. Modelki są coraz chudsze, mężczyźni coraz bardziej zniewieścieli. Im nóżki bardziej krzywe, stópki bardziej do środka a twarz więcej blada, tym więcej folołersów na Insta i Snapie. Nawet ci dzisiejsi „drwale” to jakieś pieprzone wymoczki – broda zadbana, podgolona, uczesana, cera blada…

Lada moment Karyny z Warki zaczną te swoje ogolone brwi białą farbą na czole malować. I rzęsy na biało zafarbują. Co za wieś. Epidemia bielactwa, psia ich mać. A nie, chwileczkę, czekaj…

Skoda Superb Combi

Fajnie, że jest ta zielona kreseczka, ale to za mało.

Skodo, wróć do zielonego podświetlenia!

Ja cię proszę!

JAZDA

Bardzo OK, acz spodziewałem się czegoś innego. Po lekturze tych wszystkich testów, w których Superb potrafi wygrać z Bentley’em, BMW serii 7 czy choćby tylko z Audi A6… spodziewałem się konkretnego komfortu. Tymczasem Superb jeździ po prostu poprawnie. Jest dość cichy (acz silnik ma irytujący warkot, ale o tym za chwilę), zawieszenie specjalnie nie tłucze, dziury są dobrze wybierane… no i to by było na tyle.

Wiem, jak jeździ BMW serii 5. Wiem, jak jeździ moja 18-letnia trójka. Wiem, jak jeździ Citroen C5 na hydro. Wiem, jak mięsiście jeździ Peugeot 508. Niestety nie wiem, jak jeździ Superb. Serio, nie umiem nic o tym powiedzieć. Ot, jeździ. Od A do B we względnej ciszy, przy względnym komforcie i bez zbędnej nerwowości.

Nie wyróżnia się absolutnie niczym – ani na plus, ani na minus. Nie mam zielonego pojęcia, czym się niektórzy dziennikarze jarają. Ot, dobre podwozie. Ale mam wrażenie, że tak samo dobrze jeździła kilka lat temu moja służbowa Vectra 1,9 CDTI Caravan z 2006 roku. Że tak samo jeździ Mondeo 2,0 EcoBoost (MY2013) mojego kumpla. Że tak samo jeździ…

TRYBY JAZDY

Jako gadżeciarz nie mogę napisać nic innego niż – ale bajer, aż 5 trybów jazdy!

Skoda Superb Combi

Cztery predefiniowane i jeden własny z tak wieloma opcjami, że zabija ćwieka prosto w mózg. Patrzysz i kombinujesz… a może będzie lepiej, jak zawias (DCC) wezmę jednak na „Normal”, ale za to światła ustawię na „Sport”? Ej, a jakby tak aktywny tempomat (ACC) przestawić na „Eco” a napęd na „Sport”? Jak to wszystko przemnożysz, to masz jakieś 500 opcji. Pięćset. Czy wiesz, że jeśli masz 500 różnych opcji i codziennie jeździsz na innej, to do tej wybranej pierwszego dnia wrócisz dopiero po pięciuset dniach?! MATEMATYKA, GŁUPCZE!

Skoda Superb Combi

Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że… trochę się tym bawiłem, może nazbyt krótko, ale jedyne co faktycznie było czuć po zmianie, to inną pracę skrzyni – po prostu raz działała poprawnie (zmieniała biegi w typowym dla diesla stylu, czyli dość nisko, pozwalając na jazdę „momentem”) a innym razem jakby miała oprogramowanie typowe dla benzynówki (bezsensownie ciągnęła obroty pod czerwone, gdzie żaden diesel już praktycznie nie jedzie, bo krzywa momentu dawno już do dna nurkuje).

Ale to nie jest przytyk do Superba. W zasadzie w żadnym innym aucie nie spotkałem się z dobrze działającymi trybami jazdy. W każdym jest to zrobione za miękko, zbyt delikatnie. Zmiana pomiędzy Normal a Sport to lipa – coś tam bardziej warczy, gaz mniejszego nacisku wymaga… ale nic więcej, gadżet dla amatora.

Jak klikam „Sport” to oczekiwałbym wiecie… pardą za langłydż… konkretnego pierdolnięcia, a nie popierdułek. Jak wciskam „Eco” to oczekiwałbym wiecie… solidnego zamulenia, a nie lekko latającej kierownicy i gaśnięcia podczas postoju. Ale wiem wiem… tak drastyczne zmiany są niemożliwe. I okej. Dlatego nie mam nic do Skody, że działa to tak jak działa, czyli w zasadzie nie działa.

Mi się to nie podoba, ale wiem, że są tacy, dla których to jest gwóźdź programu – z dziećmi wożą się na „Eco”, w drodze do pracy na „Normal” a wieczorem na skłosza bombią na „Sport”. Ja nie lubię takich zmian – ja lubię wczuć się w auto i samodzielnie oszczędzać lub zapieprzać, nie potrzebuję takich guzików z metkami. Ale nie odbieram potrzeby ich posiadania innym.

SIMPLY CLEVER

Parasolka w drzwiach nie robi na mnie wrażenia – może dlatego, że nie używam parasolek. Nie mam swojej, a jak pada to wolę zarzucić kaptur / czapkę / beret typu garnek, niż chrzanić się na wietrze z tymi drutami. Mini kieszonka z boku oparcia również na nic mi się nie nada. Zagłębienie w podłokietniku pozwalające utrzymać tablet tak, by się nie obijał, również szału nie robi. A półeczka mająca niby wzmacniać sygnał GSM tak bardzo śmierdzi gadżetami z FeuVert z roku 2004, że aż szkoda o niej wspominać.

Skoda Superb Combi

Mam wrażenie, że kiedyś Skoda była faktycznie sprytna, a dziś, w tym Superbie, gdzieś to umknęło. No bo gdzie do diaska jest osobno otwierana tylna szyba w kombi? Albo ta bajerancka otwierana na dwa sposoby klapa w sedanie/liftbacku? Albo bezprzewodowa ładowarka – kuźwa, jak IKEA może ją wsadzać w tandetne szafeczki nocne, to czemu Superb za 100+ kafli nie może jej mieć?

Czepiasz się a tak naprawdę sam nie wiesz, czego oczekujesz. Taki jesteś mądry, tak krytykujesz, a napisać nie umiesz, co niby byłoby takie clever. Ech, ci blogerzy.

Racja, tak właśnie jest. Ale do tych przemyśleń skłoniło mnie uber-idiotyczne umieszczenie guziora otwierającego bagażnik. No niech szlag trafi całe Mladá Boleslav. Chwalą się, że tacy są niby sprytni, a obadaj akcję – parkujesz, cofasz, dojeżdżasz tyłem do innego auta i w zasadzie manewr skończony, można wysiadać, ale jeszcze coś z żoną gadasz, dzieciak coś chce, a czujnik wyje jak potłuczony. Ja wiem, że wystarczy wypiąć wsteczny i wrzucić „P”, ale czasami człowiek działa prostolinijnie – jak coś wyje, to szukasz guzika, który to wyłączy. O, tu jest. Klik, ale ręka się omsknęła i… bagażnik KABĄG.

Skoda Superb Combi

Sześć razy mi się to zdarzyło. I za każdym razem szlag mnie trafiał a przed oczyma stawało mi to całe „Simply Clever”. Ależ kląłem. A wystarczyłoby go wyżej przesunąć – tam przecież po każdej stronie są dwie nieużywane zaślepki. Wtedy to byłoby clever.

JAK SIĘ SIEDZI?

Dobrze, wygodnie, fotele spoko. Dość szybko się wjeździłem, było mi OK. Aktywny tempomat w połączeniu z aktywnym Lane Assist sprawia, że wóz sam jedzie, skręca, hamuje – normalnie jak Tesla. Fajny gadżet. Konkretny wgląd w przyszłość motoryzacji – czy się nam to podoba, czy nie.

Acz cały czas pamiętam dwie rzeczy, które mnie zaskoczyły, jak po raz pierwszy wsiadłem. Pierwsza – że nie można bardziej obniżyć fotela. W tak wielkim aucie powinno się siedzieć troszkę niżej. Ale po godzinie przestało mi to przeszkadzać. Tragedii nie ma.

Skoda Superb Combi

Druga – że pierwszy rząd jest jakoś tak bardzo do przodu przesunięty. W sensie, że siedzisz jakby zbyt blisko zderzaka, że za tobą jest coś za dużo auta. Że jakoś tak masz za blisko do przedniej szyby, a za daleko do tylnej. Dziwne uczucie. Ale minęło równie szybko jak to związane z wysokością fotela. Więc wspominam o tym tylko jak o ciekawostkach.

SILNIK

2 litry, ropa, 190 koni. Na papierze dzik, na żywo nic specjalnego. Auto jest szybkie, ale ciężko to poczuć – skrzynia pracuje gładko, silnik budą nie szarpie – ot naciskasz i odjeżdżasz. Niestety przy dość irytujących warkocie.

Skoda Superb Combi

Tyle się naczytałem o tym, jak to Superb jest wyciszony, jaki to komfort oferuje… a tymczasem ten Diesel tak cholernie niemiło klekocze. I prowadzi to do prostej konkluzji, że nie ma czegoś takiego jak komfort częściowy. Komfort pojmuje się zero-jedynkowo i jest albo absolutny, albo go po prostu nie ma. Robisz sobie prostą check-listę:

  • praca zawieszenia,
  • gładkość silnika i skrzyni biegów,
  • jakość wnętrza i pozycja za kierownicą,
  • hałas,

i wszystko oceniasz jako 1, gdy jest OK albo 0, gdy lipa. I o aucie komfortowym możesz mówić tylko wtedy, gdy masz cztery raz „1”. Bo nie ma czegoś takiego, jak auto komfortowe, w którym zawieszenie tłucze. Albo komfortowe, w którym skrzynia szarpie. Albo – tak jak w przypadku tego Superba właśnie – komfortowe, w którym niemiło i zbyt głośno klekocze silnik.

CZY BYM CHCIAŁ?

Nie. Mimo tego, że jak stoi, to podoba mi się bardzo. Cholernie bardzo.

Skoda Superb Combi

Ale jakoś nie czuję takiego auta – tak dużego, majestatycznego, krążowniko-drogowego. Może dlatego, że się trochę oszukuję, że staram się na siłę być młody i oczekuję od auta jakiś emocji, jakiś doznań – ciężko chodzącej kierownicy, mięsistego zawieszenia, drobnej agresji w układzie jezdnym… a nie tylko bliskiej perfekcji umiejętności przewiezienia mnie stąd do tamtąd. Gdybym szukał wielkiego kombi, by trzaskać z rodziną długie trasy, to raczej wziąłbym Peugeota 508 (mimo wielu irytujących drobiazgów) – bo jakiś bardziej zwarty i otulający mi się wydawał.

W Superbie czułem się jak w za dużych butach – ochota na szybsze pojechanie jakiegoś zakrętu przechodziła mi zanim w niego wjechałem. Ochota na jakieś szczeniackie tasowanie po zatłoczonej obwodnicy mijała mi przy pierwszej nerwowej zmianie pasa. Fotel trzymał mnie dobrze, do kierownicy nie miałem za daleko, zawieszenie nie bujało się przesadnie… ale trzewia mi mówiły, że coś jest nie tak, że wóz jest za luźny, że jak zrobię coś nerwowego, to zacznę latać po kabinie. Albo on zacznie latać po drodze, a ja będę zdany na łaskę systemów.

Irracjonalne odczucie. Ale bardzo mnie to hamowało. Kilka razy próbowałem i zawsze kończyło się na tym samym – na daniu sobie siana i jechaniu płynnie z innymi.

Żeby nie było – ja własnie tak zwykle jeżdżę – płynnie i delikatnie. Ale jak każdy mężczyzna, któremu wydaje się, ze nadal jest małym chłopcem, czasami lubię zrobić coś lekko głupiego. I samochody dzielą się na takie, które na taki wygłup przyklaskują i wręcz szepczą Ci do ucha „No dawaj, dalej, ziom nie pękaj!” oraz na takie, które najpierw znacząco chrząkają, a potem tubalnym głosem mówią „Ależ Paniczu, Panicz chyba raczy żartować!

I taki właśnie jest ten Superb. Taki Ą-Ę. Obiad przygotowany z doskonałych składników, ale kompletnie bez przypraw. Merytorycznie nic nie jestem mu w stanie zarzucić. To jest produkt bliski doskonałości. Ale…

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

PS. Na koniec nieistotne przemyślenia – otóż poprzedni Superb Combi miał Cx 0,30. Ten w wersji Combi GreenLine (na 16-calowych kołach) ma 0,275. Nie wiem ile ma ten wypasiony Laurin&Klement na tłustych 18-tkach, ale jeśli z taką dynamiką będzie postępowała poprawa aerodynamiki, to kolejny Superb Combi będzie ciął powietrze (i mniej trąb za sobą pozostawiał) lepiej niż Calibra.

Skoda Superb Combi

Komentarze (0)