Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Wracam do luźnego cyklu na koniec tygodnia roboczego. Tym razem w pięć na piątek popatrzymy na motoryzacyjne powroty, które nigdy nie powinny mieć miejsca.

5. Ford Thunderbird

Thunderbird był bardziej luksusową odpowiedzią na auto konkurencji, a był nim model Chevrolet Corvette. Tak naprawdę Thunderbird przez wielu (szczególnie za oceanem) jest uznawany za pierwsze ogólnodostępne auto luksusowe. Najbardziej znane i popularne były jego pierwsze trzy generacje, potem... Ford jakby stracił pomysł na ten model, a auto straciło swoją indywidualność, wymieniając ją na ogromne pokłady bylejakości.

Każda kolejna generacja była coraz gorsza i w sumie wszystkie one zasługują by się tu znaleźć, ale jednak wygrywa ostatnia, czyli jedenasta. Po 4 latach od wstrzymania produkcji Ford postanowił w 2001 jeszcze raz wskrzesić model Thunderbird z czymś takim, wmawiając ludziom, że nawiązuje do słynnej trzeciej generacji i retro stylistyki. No powiedzcie - czy to mogło się udać?

4. Maybach

Po II wojnie i śmierci właściciela koncern Daimler-Benz nabył prawa do kojarzonej z najwyższym luksusem marki Maybach.

Nadspodziewanie długo kombinowano co z ów marką zrobić, aż wreszcie w 1997 roku zaprezentowano samochód. Dlaczego wszystko miało miejsce właśnie wtedy? Otóż Daimler właśnie przegrał walkę z BMW, którego łupem padł Rolls-Royce, a także walkę z Volkswagenem, który kupił Bentleya. Niemiecka marka musiała pokazać konkurenta dla nadchodzących modeli od firm, które wylądowały w nowych rękach. Wspomniany samochód wyglądał niestety jakby rzeczywiście projektowano go 40 lat i przy tym zmieniała się załoga, której nakazywano kończyć skopaną robotę poprzedników.

Czy tak było naprawdę - nie mam pojęcia, ale powstał samochód wyglądający jak karykatura ówczesnej klasy S. Niby zapewniał większy komfort i trochę ciekawych rozwiązań, ale i tak każdy wiedział, że to podpicowany Mercedes. Z resztą z czasem to właśnie się z Maybachem stało. Nowe "modele" marki to po prostu Mercedesy z dopiskiem Maybach i zmienionymi kilkoma detalami, nadającymi im... no, na pewno nie więcej szyku.

Początkowy sukces nowożytnego Maybacha wziął się głównie stąd, że Daimler połączył siły z Chryslerem, a amerykańscy celebryci chcieli czegoś amerykańskiego zamiast tych europejskich Bentley'ów i spółki. Kiedy rynek się nasycił, a raperzy kupili swoje egzemplarze, sprzedaż się skończyła.

3. Toyota Supra

Ten typ jest pewnie nieco kontrowersyjny, ale co tam. Najnowsza Supra V generacji nie jest w sumie autem złym. Dobrze się prowadzi, dobrze wygląda. Ma wszystko co każde auto sportowe tego typu mieć powinno. Każde, ale nie Supra.

Legenda Toyoty Supry wzięła się bowiem z czasów, kiedy japońskie auta sportowe rządziły na rynku i odcinały bez oporów łeb wszystkiemu co odważyło się go wystawić ponad poziom gruntu. Supra była szczytem królowania motoryzacji z kraju wschodzącej wiśni i jednocześnie schyłkiem tego okresu. Jej legenda to przede wszystkim słynna japońska jakość, nadwozie wyglądające po 20 latach równie świeżo, jak w dniu premiery, wnętrze skoncentrowane na kierowcy i przypominające, że to auto właśnie dla niego, dobre prowadzenie, no i jeszcze coś...

Silnik. Słynny 2JZ-GTE, chyba jeden z najsłynniejszych silników w historii, uwielbiany przez tunerów. Dlaczego? Ano dlatego, że w wersji doładowanej na rynek europejski ta rzędowa szóstka wyciągała 320 koni. Konstrukcja jest jednak na tyle solidna i odznacza się taką jakością oraz przewymiarowaniem niektórych komponentów, że bez problemu można z niej wycisnąć ponad DWA razy tyle - na seryjnych "bebechach"! Wytrzyma.

Co z taką legendą zrobiła Toyota? Cóż, w firmie chyba zanikła wiedza i chęci budowy aut usportowionych. GT86 to spółka z Subaru (całkiem udana skądinąd), a nowa Supra to współpraca z BMW. Ciasna. Właściwie to jest BMW Z4 z inną karoserią i nieco innymi nastawami układu jezdnego. To widać i czuć. Wszędzie. Nawet produkcja jest realizowana nie w Japonii, ale w austriackim Grazu. Co pod maską? Wyłącznie silniki BMW, a jakże.

Toyota wypuszczając nowy model mogła to zrobić pod każdą nazwą, ale wybrali tą Supra. Nowe auto, jak dobre by nie było w swojej klasie, nic wspólnego z legendą Supry niestety nie ma.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

PS. Zapraszamy do śledzenia "4 kółek" na Facebooku, Twitterze i Instagramie. Tam jeszcze więcej treści!

Komentarze (3)

Adrian Szymala
16.02.2020
21:08

Adrian Szymala napisał

W samo sedno!!!

Patryk Andrzejewski
14.02.2020
11:22

Patryk Andrzejewski napisał

Dobra wyliczanka!

Krzysztof Kowalski
14.02.2020
10:32

Krzysztof Kowalski napisał

Nietrudno się zgodzić z taką listą. Mnie jeszcze bolał strasznie (i nadal trochę boli) współczesny Dodge Charger. Model z 2005 roku był parodią legendy, tym bardziej, że jakoś Fordowi z Mustangiem udało się wskrzesić model tak, aby mocno nawiązywał do kultowej wersji sprzed lat.

POZOSTAŁE KOMENTARZE (3)