Choć lubię zrzędzić i krytykować, warto czasem stanąć i popatrzeć na wszystko z boku, szczególnie w związku ze zbliżającym się początkiem nowego roku. Przyglądając się temu co nas czeka, naprawdę trudno przyznać, że jest źle i przyszłość motoryzacji wygląda nieciekawie.
Jesteśmy w takim momencie historii, gdzie przemysł oraz sport motoryzacyjny mają do zaoferowania coś dosłownie każdemu. Wszystko pomimo toczącej się eko-batalii pomiędzy tradycjonalistami a futurystami. Ba! Może nawet dzięki niej! Z jednej strony mamy przecież w pełni nowoczesne wyścigi Formuły E i nadchodzącego eTrophy Jaguara. Z drugiej natomiast całkiem dobrze broniące się i trzymające wyścigi aut napędzanych klasycznymi silnikami spalinowymi. Dość powiedzieć, że jesteśmy świadkami największej ekspansji klasy GT w historii motorsportu w ogóle.
Mamy więc elektryczne sporty motorowe pasujące zupełnie innej grupie ludzi, którzy do tej pory motoryzacją w ogóle się nie przejmowali. Jednocześnie na szczyty popularności wspinają się klasyki jak Bathurst 12h, pomimo obecnego kryzysu ostatnie lata to rozkwit WEC i najlepsze wyścigi Le Mans 24h w nowożytnej historii, amerykańskie United SportsCar Championship przeżywa rozkwit i sukces prototypów DPi. Wymieniać można by jeszcze całkiem długo.
Ten trend widać też świetnie w samym przemyśle motoryzacyjnym. Paleta dostępnych modeli jest przytłaczająca. Wybierać można między elektrycznymi modelami najróżniejszych marek, od Renault zaczynając, a na Tesli kończąc, i wierzcie mi - to nie są fanaberie dealerów, którzy chwalą się takimi pojazdami tylko dla reklamy, bo tak naprawdę nikt ich nie kupi. U nas w kraju jeszcze tego mocno nie widać, ale wystarczy wyjechać za zachodnią granicę, by przejść nad elektrykami do porządku dziennego. W takiej Austrii, pod stokami narciarskimi, czy w Danii, na osiedlach, podłączone do zewnętrznych ładowarek. Auta elektryczne już zadomowiły się na rynku i mają się nie najgorzej.
Idąc dalej mamy pojazdy "stojące w rozkroku", czyli hybrydy. Śmiem sądzić nawet, że swój szczyt hybrydy już osiągnęły i minął on dwa lata temu wraz premierą superhybryd LaFerrari, P1 i 918. Potem wzrok producentów zwrócił się w innym kierunku i choć na horyzoncie majaczy jeszcze Mercedes-AMG Project One, to raczej jedynie łabędzi śpiew hybryd. Nie to że znikną z rynku czy nie będą się rozwijać lub znajdować nabywców. Przecież choćby Porsche ma bogatą paletę topowych modeli hybryd, Toyota sporą część sukcesu zawdzięcza właśnie oparciu obecnej oferty o sprawdzone hybrydy itp. itd. Po prostu przyszłość jest już na horyzoncie i nadciąga bardzo szybko. Obecnie dwoma podstawowymi czynnikami decydującymi o istnieniu hybryd na rynku są: konieczność zwrotu kosztów poniesionych przez producentów na opracowanie technologii hybrydowych oraz niedostępność akumulatorów w technologii pozwalającej na szybsze ładowanie i większą pojemność, dającą lepszy zasięg. Jeśli tylko producenci uznają, że hybrydy już na siebie zarobiły, a problem dostępności akumulatorów o lepszych parametrach i dużych zdolnościach produkcyjnych zostanie rozwiązany, to czas hybryd dobiegnie końca.
To jednak nie koniec, bo takiej różnorodności dostępnych na rynku napędów nie mieliśmy chyba nigdy. Nie mówię już o samochodach na LNC/CNG, bio-diesel, etanol, czy propan. Obecnie możecie kupić już Toyotę Mirai zasilaną wodorem, a w przygotowaniu jest także model Clarity od Hondy. Mało? Może w takim razie chcecie zasilany wodorem supersamochód? Nie ma problemu! Pininfarina H2 Speed na pewno spełni wasze oczekiwania pod tym względem. Jak widzicie, auta wodorowe także nie są odległą przyszłością. Z resztą Niemcy mają już swoją sieć stacji tankowania wodoru do pojazdów. Jeśli mam być szczery, to od zawsze auta zasilane przez wodorowe ogniwa paliwowe wydawały mi się jedynym słusznym krokiem, w przeciwieństwie do pojazdów w 100% elektrycznych. Dla tych drugich posiadamy względnie ograniczone zasoby surowców mineralnych do produkcji akumulatorów, przynajmniej wedle obecnego stanu techniki. W dodatku dostarczoną do nich energię trzeba najpierw wyprodukować. Aspekt ekologiczny jest tu więc po części oszustwem, bo by auto elektryczne było "zdrowe" dla środowiska, energia je zasilająca powinna być zielona, a tego już nikt nie skontroluje. Czyli nie dość, że produkować, to jeszcze dostarczyć. Jak? Kiedy? Jak ma wyglądać typowy blok w naszym kraju, gdzie jest powiedzmy 200 mieszkań i 200 samochodów z czego 100 parkuje w parkingu podziemnym, a 100 na ulicy? Mam ciągnąć przedłużacz z okna na 6. piętrze bloku do mojego auta stojącego na chodniku po drugiej stronie ulicy? Przecież to bzdura.
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!