Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Grand Prix Abu Zabi 2021 chyba najlepiej podsumować słowami: finał, którego nikt nie chciał, ale wszyscy się spodziewali.

Ten sezon musiał się tak skończyć. Po prostu musiał. Finał musiał być podsumowaniem tego, co widzieliśmy przez cały rok. Od początku jednak.

Start – po raz ostatni

Treningi, kwalifikacje, to wszystko nie jest ważne. Ważne jest to, co działo się po zgaśnięciu świateł na prostej startowej w minioną niedzielę, bo to wtedy przyznawane są punkty. Verstappen znów wystartował słabo, pomimo zdobycia (nieco zaskakującego) pole position. Hamilton pewnie wszedł w pierwszy zakręt jako lider. To tylko potwierdziło dziwne problemy ze startami jakie ma Max już od dobrych kilku wyścigów. Niezrozumiałe jest dla mnie, dlaczego zespół taki jak Red Bull Racing, nie był w stanie sobie z nimi poradzić. Jedyna logiczna odpowiedź brzmi – wynikały one ze zmęczenia któregoś z podzespołów układu napędowego, którego nie mogli wymienić bez kary.

Czy to pewne? Nie. To po prostu jedyne logiczne wytłumaczenie, które przychodzi mi do głowy. Wiadomo przecież, że nikt nie jest doskonały i Max także popełnia błędy. Jednak ostatnie kilka startów było jednoznacznie złych i nie było po tym żadnych „grubych” akcji ze strony zespołu. Wcześniej tak Max, jak i Lewis wymieniali się świetnymi startami. Śmiem sądzić, że Holender był w nich nawet ciut lepszy. Niemniej jeden zły start, to dodatkowe godziny w symulatorze i praca z inżynierami, by to się nie powtórzyło. Dwa to już czerwony alarm dla całego zespołu. Trzy, cztery następujące seryjnie po sobie, u faceta walczącego o tytuł mistrza świata, to już coś zdecydowanie poważniejszego, niż zbieg okoliczności.

Wracając do wyścigu. Lewis miał lepsze tempo i to było widać od razu. Do tego miał świeży silnik na torze premiującym mocne jednostki wcześniej, a czczącym je po zmianach. Zmiany zdecydowanie przyśpieszyły obiekt i może uczyniły go bardziej ekscytującym, ale jednocześnie usunęły przynajmniej dwa miejsca do wyprzedzania. Moim zdaniem nie są więc jednoznacznie na plus. Tak, czy siak Max miał jedyną szansę na kontrę na Lewisie, pod koniec największej prostej na pierwszym okrążeniu. Wykorzystał ją atakując bardzo późno, korzystając z otwartych drzwi zostawionych przez Lewisa i miękkiej mieszanki opon. Udało się. Chyba.

Kontrowersje – nie po raz pierwszy

Hamilton, gdy zabrakło mu miejsca na torze, ściął zakręt i wystrzelił przez szykanę na wprost. W tym momencie wszyscy komentatorzy, w tym brytyjscy kierowcy wyścigowi i mistrzowie świata, czyli Damon Hill, Jenson Button i Martin Brundle zgodnie powiedzieli – to miejsce trzeba będzie oddać na rzecz Verstappena. Owszem atak był ostry, owszem Max nie zostawił miejsca, ale… miał do tego prawo. Wykorzystał otwarte drzwi zostawione przez Hamiltona i wszedł w zakręt po wewnętrznej jako pierwszy. Zmieścił się w torze, a Lewis po prostu przegrał ten pojedynek, właściwie oddając pozycję. Jak się okazało, jednak nie.

Sędziowie stwierdzili, że żadne akcje nie będą podejmowane, a Hamilton niby dostał polecenie oddania przewagi zyskanej przez ścięcie zakrętu i je wykonał. Niby, bo wchodząc w zakręt Panowie byli na równi, z Maxem po wewnętrznej, minimalnie z przodu. Po „oddaniu przewagi” Hamilton był ponad sekundę z przodu przed Maxem, poza strefą kontry i ataku z użyciem DRS.

O co tu chodziło? Tego nie wie chyba nikt, ale miało być tylko gorzej.

Skrzydłowi

Zanim przejdę do dalszego opłakiwania poczynań sędziów i dyrekcji, wspomnę o jedynym kierowcy, któremu udało się przebić do świadomości ludzi podczas tego wyścigu (no dobra poza Latifim). Udało się, bo wmieszał się w walkę dwóch liderów. Był to oczywiście Perez. Powiem tak – Sergio zaliczył bardzo chwiejny sezon z dużymi wzlotami i upadkami. Niemniej i tak jest to lepszy sezon od jego poprzedników, którzy tych wzlotów po prostu nie mieli. Biorąc pod uwagę średnią, Bottas był w tym sezonie po prostu lepszy. Jednak za to, co Sergio zrobił na jednym okrążeniu Grand Prix Abu Zabi 2021, prawdopodobnie to on zostanie zapamiętany jako lepszy „skrzydłowy” tego sezonu. W decydującej chwili był tam, gdzie powinien być i zrobił więcej, niż się po nim spodziewano. Kilka świetnych ataków, obrony i kontry na jednym okrążeniu, w starciu z Lewisem Hamiltonem u szczytu formy swojej i bolidu, to nie są przelewki. Perez dał już podobne show w Turcji, ale jazda z Yas Marina, myślę że nieco nawet zaskoczyła. Oto kierowca zawsze jadący bardzo równo, wykonujący manewry na pewniaka, delikatnie obchodzący się z bolidem, zachowywał się… jakby na chwilę połknął Verstappena. Przy czym manewry Pereza były zdecydowanie po tej bezpiecznej stronie przepisów, w przeciwieństwie do Maxa, który lubi naginać granice. Tym bardziej dziwiły komentarze Lewisa o „niebezpiecznej jeździe” Meksykanina. Cóż – punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.

No dobrze, ale czas ruszyć temat końcówki. Zanim do niej doszło, wyglądało na to, że Lewis ma tytuł w kieszeni. Tym razem duet bolid-kierowca zespołu Mercedesa, był po prostu szybszy od konkurencji ze strony Red Bulla. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Byki próbowały wszystkiego, nawet w desperacji zmienili Verstappenowi ogumienie na nowe, by ruszył w pogoń za Hamiltonem i liczył na cud. Cudu rzeczywiście było potrzeba, bo strata malała zbyt wolno.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

Komentarze (2)

Paweł Zdybkowski
9.01.2022
23:28

Paweł Zdybkowski napisał

Niesamowity to był finał!

Daniel  Krzemiński
15.12.2021
11:43

Daniel Krzemiński napisał

Jedno jest pewne. Wyścig na torze i poza nim przyniósł wiele emocji ;)

POZOSTAŁE KOMENTARZE (2)