Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Turbo
9
7 komentarzy

DLACZEGO UBEZPIECZENIE OC BĘDZIE DROŻSZE?

Internet jest pełen, nic nie wnoszących wojenek, znanych popularnie jako „gównoburze”. Najczęściej są to bezsensowne sprzeczki na poziomie wyższości jabłek nad pomarańczami. Świat motoryzacji nie jest tutaj wyjątkiem. Ostatnio jednak w internecie mogliście się napatoczyć na dwie takie, które tyczyły się nas. Jedna związana ze zmianami w akcyzie (która, jak na gównoburzę, miała nawet argumenty i ogólny sens) oraz druga dotycząca planowanego podniesienia stawek ubezpieczeń OC. W tej drugiej dyskusje opierały się na argumentach typu „złodzieje”, „oszukali mnie”, „Korwin nas uratuje”, więc pomyślałem sobie: „Ale o co im właściwie chodzi?”.

Zagłębiłem się więc w temat i postanowiłem najobiektywniej, jak to możliwe, przedstawić przyczyny takiego stanu rzeczy. Co ważne – nie jestem powiązany z żadnym ubezpieczycielem, więc całość pisana „stojąc z boku” i chłodno się patrząc na przyczyny wzrostu cen.

Otóż jak pewnie wiecie, ubezpieczenie OC, jest obowiązkową opłatą, dzięki której kierowca nie musi się martwić o kredyt hipoteczny w przypadku, jeśli walnie w nowego Mercedesa S-klasę.

Co do jej zasadności i terminowości – osąd pozostaję Wam. Wg. mnie dobrze, że jest obowiązkowe i jest one oddzielne dla każdego pojazdu, a nie osoby (Wraz z żoną dzięki temu płacimy 1 składkę OC, na używany pojazd, a nie „od głowy”).

Jednak o co chodzi z tymi drastycznymi podwyżkami i dlaczego ludzie marudzą?

Z tego, co widziałem, mamy dość niskie stawki OC w skali Europy (nie patrzymy na zarobki, gdyż jest to bezcelowe, o czym dalej). I w sumie to mnie zawsze zastanawiało. Dlaczego mając składki na poziomie: 300zł za Tico 0,8 (dzięki Pawel), ten system nie walnął? Bo przez długi czas szkody osobowe nie były wypłacane, szkody na mieniu były zaniżane (co nie było dobre) i jakoś się to kręciło.

Jednak cóż… system jednak walnął, co odczujemy w roku 2017.

Dlaczego bańka pękła? Już śpieszę z powodami:

  • Klienci zaczęli korzystać ze wszystkich udogodnień gwarantowanych przez OC: samochody zastępcze, naprawy w ASO, odwoływanie się od wycen ubezpieczycieli itd.
  • Rosnąca ilość wypłacanych świadczeń z tytułu szkód osobowych.
  • Samochody mają coraz to więcej drogich, skomplikowanych elementów. Ich wymiana/naprawa wymaga więc więcej czasu
  • Pojawiły się firmy, które klientom zdobywają pieniądze za szkodę do X lat wstecz bądź wyciągają odszkodowania na „ała moja noga”, gdzie realnie, poza siniakiem szkody nie ma.
  • Wytyczne Komisji Nadzoru Finansowego (KNF).
  • (nie)Rentowność segmentu ubezpieczeń OC.

Więc rozwińmy nieco ten temat.

Klienci zaczęli korzystać ze wszystkich udogodnień gwarantowanych przez OC: samochody zastępcze, naprawy w ASO, odwoływanie się od wycen ubezpieczycieli itd.

Od razu powiem. Poszkodowany ma prawo do naprawy w ASO, jak i samochodu zastępczego na jej okres. Jednak przez wiele, wiele lat nikt z tego nie korzystał. Część osób wolała dostać kasę na konto i naprawić w dogodnym terminie. Część osób, jeśli nie potrzebowała, nie brała tego samochodu zastępczego. Dzisiaj? Każdy chce naprawiać w ASO, bo drożej, bo ładniej brzmi przy sprzedaży. Co więcej, nawet korzystając z samochodu raz w miesiącu – biorą ten samochód zastępczy, aby tylko stał na parkingu pod blokiem. Koszt takiego samochodu to najczęściej od 100zł w zwyż za dzień. I teraz zacznijmy już liczyć. Załóżmy, że szkodę spowodował kierowca z maksymalnymi zniżkami, który jechał swoim krążownikiem: Passatem 1.9 TDI B5/B6. Typowy koszt polisy OC wynosił 600-800 zł. No i ten Passat walnął w przedni róg, uszkadzając lampę… drugiego Passata, ale CC. Oczywiście – samochód zastępczy wzięty na OC sprawcy i jedziem do ASO. Naprawa trwała 5 dni. Czyli na start mamy 500 zł, a gdzie tam jeszcze naprawa.

No i dochodzimy do naprawy: błotnik 230€, maska 460€, zderzak 400€, chłodnica wody 235€, intercooler 230€, chłodnica klimatyzacji 260€, lampa xenon 886€ (ceny oficjalne VW). I na start robi nam się prawie 12 000 zł! A nie policzyliśmy malowania, robocizny za demontaż/montaż, dodatkowe plastiki, spinki, poduszki, elementy zawieszenia (jeśli by dostały).

No i wygląda na to, że ubezpieczyciel na tej szkodzie wychodzi „w plecy” praktycznie sporo ponad 10 000 zł.

A osoba, która wyrządziła szkodę? Traci próg zniżek i dopłaca ok. 100-200 zł. Ewentualnie ma wykupioną za 15-20 zł „ochronę zniżek” i nic mu nie wzrasta. Źle to wygląda prawda? A weźmy pod uwagę, że tak się często kończy zwykła kolizja na skrzyżowaniu, w niezbyt starym wozie.  Przypomnę tylko, że liczyliśmy „zwykłego” Passata C, który dzisiaj kosztuje okolice 40 000 zł. Na częściach z ASO, takie np.: przedostatnie Polo nie wypada jakoś specjalnie taniej. Dla kontrastu – wyobraźcie sobie sytuację, gdzie w BMW serii 7 z 2012 roku wbija się w róg „Seba” w swoim Civicu z OC, ze zniżkami rodziców, za 500zł. Sam jeden reflektor adaptacyjny to „jedyne” 5 800 zł, błotnik 2 300, masa 5 900, i tak dalej. Pamiętajmy też, że z OC są pokrywane szkody na ulicy. Więc jeśli ten nieszczęsny Civic został przez to BMW odbity i skosił sygnalizację świetlną – kolejne koszta, które musi pokryć ubezpieczyciel. I co ważne – takie same bądź zbliżone ceny na części obowiązują w całej europie – różnice wynikają głównie z podatków. Dlatego wspomniałem, że nie ma co porównywać wypłat z zachodem. No bo co z tego, że w Polsce chłodnica kosztuje np.: 450 zł. W takich Niemczech, Austri, Francji będzie kosztować ok 100 Euro.

Rosnąca ilość wypłacanych świadczeń z tytułu szkód osobowych.

Coraz więcej jest osób, którym nic się nie stało w kolizji, a żądają zabrania przez karetkę, bo „coś boli”. Już dzisiaj osoby pracujące w ratownictwie stwierdzają, że takie osoby określają ból jako 11-12/10 w skali Schmidta. No i jak to działa dalej? Wizyta w szpitalu, papier przesyłany do ubezpieczyciela, komisja lekarska i wypłata kolejnego świadczenia. Dla przypomnienia: polisa OC gwarantuje wypłatę do 5 milionów Euro w przypadku szkody osobowej! No i do 1 miliona Euro dla szkody mienia, ale kto by się przejmował takimi groszami.

Oczywiście nie wliczam tu osób, które faktycznie doznały uszczerbku na zdrowiu i świadczenie należy im się jak psu buda.

Dodatkowo kodeks ułatwił ludziom (to akurat bardzo dobrze), wywalczenie świadczeń dla osób bliskich, dzięki temu rodzina tragicznie zmarłej osoby może wywalczyć odpowiednie pieniądze (które w takich przypadkach często są średnim pocieszeniem) zadośćuczynienia. Dla ciekawych: art. 4421 § 2 kodeksu cywilnego.

Samochody mają coraz to więcej drogich, skomplikowanych elementów. Ich wymiana/naprawa wymaga więc więcej czasu

Samochody oferując większą ekonomię, dynamikę, bezpieczeństwo stały się delikatniejsze. Strefy zgniotu powodują, że więcej elementów bierze na klatę stłuczkę, aby tylko ochronić kierowcę, pasażerów, czy zmniejszyć szkody „wokół siebie” (przykładowo piesi). Dodatkowo materiały też są coraz lżejsze, lepsze (aluminium, włókno węglowe), aby przy tych samych wagach (patrz MX5 NB i ND – ta sama waga, a ile więcej mamy!) oferować więcej bezpieczeństwa i udogodnień. Dochodzą droższe lampy, z powodu xenonów, ledów, adaptacji. Zawieszenia mają znacznie więcej części, oferując tym samym lepsze prowadzenie. Oznacza to, że w przypadku kolizji – więcej elementów należy wymienić, a i tym samym naprawa trwa dłużej, podbijając kwotę na fakturze.

Pojawiły się firmy, które klientom zdobywają pieniądze za szkodę do X lat wstecz bądź wyciągają odszkodowania na „ała moja noga”, gdzie realnie, poza siniakiem szkody nie ma.

Od paru lat zrobił się wręcz wylew firm, które oferują pomoc w „dorwaniu należnych pieniędzy”. Wg, mnie coś takiego jest na granicy uczciwości. Osoba otrzymała świadczenie, wóz został, albo i nie (zależnie od podjętej przez niej decyzji) naprawiony/zwrócone koszta. Dlaczego ubezpieczyciel ma wypłacać pieniądze do sprawy sprzed 4 lat? I to chyba jedyny subiektywny punkt tutaj.

Wytyczne Komisji Nadzoru Finansowego (KNF)

Tak jest. KNF to taka dość ważna instytucja, która trzyma za gęby duże firmy, żeby nie robiła przekrętów (w meeeega dużym uproszczeniu). Co to oznacza? Jeśli KNF otrzymuje przesłanki, że coś jest nie tak – trzeba się temu przyjrzeć. No i to zrobili. Wynikiem tego jest parę wytycznych, które weszły w życie w marcu 2016 roku:

– Ubezpieczyciele nie powinni stosować amortyzacji części (czyli każda część ma wartość „fakturową” niezależnie od zużycia);

– Ubezpieczyciele muszą stosować jednolite standardy kalkulacji w szkodach częściowych i całkowitych z OC;

– Ubezpieczyciel powinien pomóc poszkodowanemu przy sprzedaży wraku pojazdu w przypadku szkody całkowitej;

– Zarówno w wariancie serwisowym jak i i kosztorysowym powinny być stosowane jednolite kryteria wyceny;

– Roszczenia o zwrot kosztów za najem pojazdu zastępczego muszą być rozpatrywane indywidualnie, a ubezpieczyciel nie może odmówić zwrotu, powołując się wprost na argument, że poszkodowany miał dostęp do komunikacji miejskiej lub nie wykorzystywał auta w działalności gospodarczej (czyli właściwie może rozpatrywać, ale i tak nie może odmówić);

Gwarantuje nam to europejskie standardy, więc wymusi to europejskie ceny.

(nie)Rentowność segmentu ubezpieczeń OC.

Powyższe punkty, powinny już Wam dać podpowiedź, że coś ta branża nie ma prawa działać prawda? No i cóż. Dane Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego mówią jasno – od 2007 roku ubezpieczalnie tracą na OC. Rekordowo w 2009 r. były „w plecy” 1 miliard złotych. Według danych Polskiej Izby Ubezpieczeniowej dwa pierwsze kwartały roku 2016 przyniosły stratę na poziomie 606,5 milionów złotych. Czytałem jednak bardzo zabawny zarzut: „Przecież ubezpieczalnie zarabiają na innych segmentach, mogą to kompensować!”. Myślę, że proste porównanie wyjaśni, że jednak nie. Gdybyście mieli sklep sprzedający… Pralki i Lodówki. I pralki sprzedawalibyście z dodatnią marżą, ale już lodówki by były sprzedawane na minusie, to nie bylibyście sukcesywnym przedsiębiorcą prawda? Pamiętajmy, że ubezpieczalnie nie są organizacjami charytatywnymi i umieją liczyć. Wzrastają wydatki? Trzeba zwiększyć koszta.

Także podwyżki OC są nieuniknione i bolesne. Czy mnie dziwią? Nie specjalnie. Czy mnie denerwują? Trochę, jednak biorąc pod uwagę, że prawnie mamy gwarantowany zakres „zachodnio-europejski” za mniej niż połowę średniej ceny, to się tym zbytnio nie przejmuję i rozumiem, chociaż (jak każdy) wolałbym płacić mniej. Mimo wszystko, nie jednak rozumiem (pseudo) argumentów tych, co próbują (nieudolnie) walczyć z tymi podwyżkami. Szczególnie jeśli te same osoby najpierw namawiały do targania funduszy z ubezpieczalni, a przecież nie da się zjeść ciasta i mieć ciastka.

Prawda?

Komentarze (7)

TorquedMad Mind
25.07.2017
17:40

TorquedMad Mind napisał

Paweł - też bardzo doceniam tą merytoryczną dyskusję. Jest to rzadkość w internecie, a szkoda.

Paweł Kłosiński
25.07.2017
12:25

Paweł Kłosiński napisał

Ciekawe spojrzenie na temat. Oraz na wpisy pod artykułem. Dobra, merytoryczna rozmowa bez tradycyjnych internetowych pojazdów.

Patryk Choszczyński
20.07.2017
15:10

Patryk Choszczyński napisał

Ogólnie warto jeszcze spojrzeć na to, że mamy tutaj spiralę cwaniactwa. Najpierw cwaniakowali ubezpieczyciele, teraz cwaniakują kierowcy. Oczywiście upraszczam, ale każdy ciągnie w swoją stronę. Zgadzam się z pierwszą wypowiedzią Michała, że warto prześwietlać osoby ubezpieczane, bo inaczej powinno traktować się tych co mają permanentnie jakieś mniejsze lub większe (a czasem dość podejrzane) dzwony, a tych, którzy latami jeżdżą bez jakiegokolwiek zdarzenia (i regularnie płacą).

Michał Mowad
19.07.2017
17:52

Michał Mowad napisał

Torquedmad Mind - no właśnie wg mnie sprawiedliwie, nawet jak masz jedno auto, każdy kierowca wtedy odpowiadałby za swoją jazdę swoim portfelem. Już pomińmy nawet temat kilku aut w rodzinie, w życiu są różne sytuacje, może Cię np nie być w domu, ale żona która jest w domu, źle się czuje, idzie poprosić sąsiadkę, która ma prawko ale nie ma samochodu żeby ją podrzuciła do lekarza Twoim autem, bo jest akurat pod ręką, a nie czuje się na tyle źle żeby wzywać karetkę. Mieszkacie poza miastem, więc taxi też nie wchodzi w grę. Sąsiadka nie ma swojego auta, więc jeździ rzadko i kiepsko. Ładuje w tył innego auta. Ty tracisz zniżki, chociaż nawet Cię tam nie było. Sprawiedliwe?

Andrzej Izdebski
19.07.2017
15:51

Andrzej Izdebski napisał

Michał - Co do końców Twojej wypowiedzi, to nie ubezpieczyciel powinien selekcjonować takich kierowców a egzamin na prawo jazdy :) Natomiast jeśli chodzi o jej sam początek to ciekawy jestem jak Twoje rozwiązanie zostałoby przyjęte przez internet :D Pewnie zaraz tłum "kierowców" co prawko mają z laysów by się zaczął pieklić jakie to niesprawiedliwe, bo przecież nieszczęśliwie nawet nie zdążyli dotknąć hamulca... Mam wrażenie, ze część ludzi omamiona szybką kasą od ubezpieczyciela, zapomina o tym, że będą tę kasę musieli zwrócić w zwyżce ubezpieczeniowej.

Co do przerwy w ubezpieczeniu popieram to jak najbardziej, mam znajomego, który wyjechał za granice na jakiś czas, jednak wszystko się nieco przeciągnęło i w międzyczasie ubezpieczenie jego auta wygasło. Po powrocie, miał straszny problem. Nie mógł ubezpieczyć auta ponownie ponieważ nie było na niego zarejestrowane, nie mógł go przerejestrować bo nie miało przeglądu, a nie mógł zrobić przeglądu bo było niesprawne. Historia zataczała pętle a przez cały czas naliczała mu się kara za przerwę w ciągłości ubezpieczenia. Najlepsze jest to, ze nikt nie widział co zrobić, ani w urzędzie dzielnicy nie potrafili mu pomóc, ani ubezpieczyciel nie bardzo wiedział co doradzić. Wszyscy tylko straszyli karą, której wysokość trzykrotnie przewyższała wartość samochodu. Skończyło się tak, że auto sprzedał ukraińcowi ze wsteczną datą by uniknąć kar, które tak na prawdę chciał zapłacić.
Uważam, ze ubezpieczenia na kierowcę a nie na auto, byłby świetnym rozwiązaniem. Szczególnie dla tych, którzy posiadają więcej niż jedno auto. Dodatkowo, w przypadku stłuczki cudzym autem, nie psujemy innym ani zniżek ani historii.


TorquedMad Mind
19.07.2017
15:29

TorquedMad Mind napisał

Michał Mowad - jeśli chodzi o temat czasowego wyrejestrowywania, to chyba w Niemczech to mają. Efekt - Ceny OC, rejestracji wyższe.
Ubezpieczenie na osobę: Medal ma 2 strony. W moim przypadku są 2 osoby na jeden samochód - czemu mamy płacić obydwoje, skoro jedna osoba będzie na raz prowadzić samochód? Sprawiedliwe? Wg. mnie nie bardzo.
A mając kilka samochodów i słabo jeżdżącą żonę - jaki problem jeden zarejestrować na nią, który będzie "rozbijać do woli"
Odnośnie kwoty też nie narzekam - zapytałem mojego agenta co tam dla mnie ma i nowe OC wyszło 2/3 ceny ostatniej polisy.
Należąc do jakiegoś Automobilklubu (a propos podnoszenia skilli) chyba w PZU masz kolejne 10% zniżki.

Jak sam widzisz temat jest skomplikowany i z bardzo wielu punktów trzeba na niego spojrzeć, które często się ze sobą konfrontują. Ja w notce poruszyłem te głównie ignorowane przez te najbardziej roszczeniowe osoby.

Michał Mowad
19.07.2017
14:26

Michał Mowad napisał

Rozumiem, że ceny muszą iść w górę, bo wcześniej w uproszczeniu ubezpieczalnie robiły swoich klientów w bambuko, a teraz role się odwróciły. Tylko w takim razie może warto by było nie stosować odpowiedzialności zbiorowej, ale przyjrzeć się osobom, które mają szkodę raz na kwartał, a takim co jeżdżą dekady bez stłuczki czy nawet mandatu dać spokój.
Do tego dać narzędzia jakieś ludziom, którzy mają trochę benzyny we krwi w postaci możliwości czasowego wyrejestrowania samochodu i nie opłacania w tym czasie ubezpieczenia. Samochody są często w różnym stopniu remontu, który trwa miesiącami a nawet latami i nie mają nawet szans na wyjechanie na drogę. A płacić trzeba.
Albo właśnie opłacania ubezpieczenia za osobę, a nie za auto. Jak ktoś ma kilka samochodów, a podejrzewam, że jest tu takich osób sporo, to z zasad fizyki wynika, że nie będzie wszystkimi na raz jeździł, więc czemu musi za nie płacić? Mówisz, że żona jeździ na Twoim OC i to Ci pasuje, ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jak żona jeździ słabo, od niedawna, to powinna płacić więcej, bo stwarza często większe zagrożenie, dlaczego ma korzystać z Twoich maksymalnych zniżek? Do tego jak ta żona puknie, to zniżka leci na wszystkie Twoje samochody, nawet za te, do których prawdopodobnie nigdy nawet nie wsiadła za kółko. Sprawiedliwe? Wg mnie nie bardzo.
Osobiście nie mogę narzekać, choć dotychczasowa moja ubezpieczalnia mnie skutecznie zniechęciła każdą propozycją przedłużenia umowy, to na szczęście jak się poszuka, to można nadal znaleźć ubezpieczyciela, który nie daje stawek z kosmosu i średnio mi stawki poszły w górę o jakieś 50zł. Ale trzeba się naszukać.
Zamiast stosować odpowiedzialność zbiorową, można by było docenić tych co inwestują w swoje umiejętności, biorą udział w szkoleniach, trackdayach itp i obniżyć im składki, bo po pierwsze dużo częściej bardziej dbają o stan techniczny swojego samochodu, po drugie - poznają gdzie są limity i wiedzą jak reagować w skrajnych sytuacjach, często wychodzą bez szwanku nawet jak ktoś wymusi, tam gdzie taki typowy "janusz" czy "seba" - niewyżyty domorosły rajdowiec w aucie taty, zblokuje koła i pieprznie prosto w drugie auto, a potem własnie bierze te auta zastępcze i szuka firmy co zajmuje się wyłudz... yyy znaczy "odzyskiwaniem należnych odszkodowań".

POZOSTAŁE KOMENTARZE (7)