Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Trwałość nowych aut

Do napisania tego artykuły skłoniły mnie dwa stereotypy.

Po pierwsze auto z salonu, przez to, że jest nowe będzie bezawaryjne, mamy na nie gwarancję i sprawa jest pewna. Płacimy więcej, ale auto nie ma żadnej dziwnej i nigdy do końca pewnej historii.

Po drugie Saaby są awaryjne, a ich naprawa jest droga, brak jest części do nich i są drogie w utrzymaniu.

Zacznę może od drugiego stereotypu – 10-miesięczne doświadczenie z Saabem pokazuje, że tak nie jest. Od końca lutego, nie licząc napraw i wymian czysto eksploatacyjnych, nic wielkiego się z nim nie zadziało. Autu dosłownie wczoraj przekroczyło 240 000 km przebiegu i jest w świetnej kondycji. Jest to skutkiem tego, że o samochód dbano od samego początku. To widać. Czynności serwisowe są wykonywane na czas, olej wymieniany co 10 000 km.

Zboczyłem z tematu bo artykuł miał być o czymś innym. O samochodach nowszych, które przeciwnie do pierwszego stereotypu nie zawsze są takie bezawaryjne. Co prawda niewątpliwym plusem jest to, że na samochód mamy gwarancję, więc teoretycznie nie musimy się martwić o koszty. Teoretycznie, bo co jeśli nasze nowe auto stoi w warsztacie, a my mamy kilkanaście lub kilkadziesiąt kilometrów do pracy? Musimy wynająć auto zastępcze, bo nie zawsze takie otrzymamy od serwisu…

Zapytacie “skąd myślę, że nowe auto może się psuć?”. Ano z obserwacji. Pozwolę sobie przytoczyć kilka przypadków.

Opel Insignia

Auto z 2008 roku, czyli już nie takie nowe, ale też powiedzmy sobie szczerze dość świeże. Poza tym nie należące do najtańszych. I tak krótki raport jednego z członków Eskadry Dolnośląskiej Saaba: około 40 wizyt w serwisie przez pierwsze 4 lata. Według mnie troszkę za często.

Porsche Macan

To historia z domysłu: pewnego razu wracając z Bielan Wrocławskich w stronę centrum jeden pas zaczął się strasznie korkować. Okazało się, że na poboczu stoi nowiutki Macan, którego zabierała pomoc drogowa. Nie był to wypadek bo dokoła, żadnego rozbitego szkła, a auto wizualnie nie było uszkodzone.

Mercedes-Benz klasy E

To jest prawdziwy powód napisania tego artykułu. Pewnego razu natrafiłem na historię Pana Krzysztofa Stanowskiego, publicysty sportowego, który w październiku tego roku nabył najnowszego Mercedesa klasy E. Samochód, który jak sam producent mówi, jest przełomowy. Już krótko po zakupie okazało się, że pojazd ma wrodzone wady i auto Pana Krzysztofa spędza coraz więcej czasu w serwisie, zamiast cieszyć właściciela swoją technologią i luksusem.

Początek historii Pana Krzysztofa możecie przeczytać tutaj:

Przebieg sprawy zebrała redakcja portalu radiozet.pl. Jej publikację można znaleźć tutaj.

BMW seri 5 E60

Podobnie jak w przypadku wspomnianej wcześniej Insignii mowa o samochodzie już kilkuletnim, ale wciąż dość świeżym. Poniższa historia jest zatrważająca patrząc ile rzeczy zostało wymienionych, a przede wszystkim jak szybko:

BMW serii 5 F10

Fanpage BMW Check jest idealnym miejscem do odwiedzenia kiedy myślicie o kupnie jakiegokolwiek BMW. W większości pojawiają się tam informacje o ogłoszeniach sprzedaży aut o zaniżonych przebiegach czy rzekomej bezwypadkowości.

Podobnie jak powyżej na fanpage jakiś czas temu znalazła się historia tym razem najnowszej generacji serii 5. I tak auto już po 5 latach użytkowania musiało mieć wymieniony cały silnik:

Podsumowując

Czyż nie uważacie, że to trochę przesada, żeby z nowym samochodem błąkać się po serwisach. Może i potrafiłbym to zrozumieć jakby ktoś kupił auto z Afryki od producenta, który zaczął dopiero produkować samochody. Ale wydając 200 czy 300 tysięcy złotych na Mercedesa czy BMW, którzy to produkują już pojazdy od ponad 100 lat to już trochę przesada.

Chodzi tu tylko i wyłącznie o kasę. Na części zamienne, na usługi serwisowe, w końcu na szybsze kupno nowego modelu. Wszak typoszereg 124 (W124, C124 itd) prawie zrujnował Mercedesa bo był zbyt dobrze zrobiony i w ogóle się nie psuł. No przynajmniej taka chodzi legenda. Ale coś w tym jest patrząc ile tych aut jeszcze jeździ po naszych drogach. Nie wyobrażam sobie, żeby za 20-30 lat jeździło tyle dobrze zachowanych klas E najnowszej generacji.

Komentarze (0)