Jak zapewne wiecie jednym z samochodów w naszym małym, prentkim gospodarstwie domowym jest czerwony Seat Ibiza 6l, którym jeszcze jakiś czas temu jeździła sobie Iza.
Okropne auto.
Wygląda trochę jak ogolona na zero świnka morska ze zbyt wysokim BMI. Do tego Ibiza ma silnik dynamiczny niczym ława fundamentowa, i wnętrze, które zaprojektował jakiś Ignacio mający najwyraźniej problemy z zaawansowaną depresją. I wzrokiem. Bo siadając za kierownicą możecie poczuć się jak we wnętrzu podświetlonej czerwonymi ledami szafki na buty.
Nawet podobnie tam pachnie.
Do czego jednak zmierzam – pomimo, że Ibizy ewidentnie nie lubię, chcąc nie chcąc czuwam nad utrzymaniem jej w dobrym stanie technicznym. Wiecie – wymieniam olej, klocki hamulcowe, świece i tak dalej. Co prawda nie myłem jej już od dobrych kilku miesięcy, ale to akurat zupełnie mi nie przeszkadza bo dzięki temu wygląda ona tak tragicznie, że nikomu nie przyjdzie do głowy żeby ją ukraść.
Choć gdy chwilę się nad tym zastanowić to nie było by to wcale takie złe…
Wracając jednak do tematu – ostatnio zauważyłem, że podczas dodawania gazu, silnik w Ibizie zaczął metalicznie pobrzdękiwać. Brzmiało to trochę jak chory na parkinsona gość mieszający herbatę. I było cholernie irytujące. A ponieważ jest to SEAT (czyli Volkswagen, którego złożyli Hiszpanie) już na wstępie założyłem, że Ci idioci pewnie znów zapomnieli coś należycie dokręcić.
Kiedy jednak wszedłem pod samochód okazało się, że winny nie jest ten leń Ignacio, tylko kończący się drugi katalizator:
Drugi bo norma Euro 3.
Wniosek? Trzeba wymienić go na nowy. I teraz tak – nowy katalizator dedykowany do tego auta kosztuje około 1500 złotych. Nie jest to może jakaś mega zawrotna suma (przynajmniej patrząc na to ile trzeba zapłacić za bardziej współczesnego DPF-a) ale w mojej ocenie wydawanie 1500 złotych na katalizator do samochodu wartego w porywach maksymalnie trzy razy więcej zwyczajnie mija się z celem.
Nie bójcie się jednak – nie należę do grupy osób, które zwykły montować w miejsce katalizatora kupione za 50 złotych strumienice, a potem wmawiać wszystkim, że dzięki temu ich Honda zyskała 40 koni.
Opcja była jedna – montaż nowego katalizatora. Zamiast jednak wydawać półtora tysiąca na oryginał, zdecydowałem się na uniwersalny katalizator spełniający normę Euro 3, który kosztował nieco ponad 250 zł. Jedyny minus jest taki, że ma on inny kształt niż oryginalny przez co musiałem przerobić odrobinę sam wydech.
Od początku jednak.
Żeby dobrać się do starego katalizatora musiałem zdemontować cały przedni odcinek układu wydechowego. Doszedłem do wniosku, że najprościej będzie odkręcić go na połączeniu kolektora z pierwszym katalizatorem. Zacząłem więc od podniesienia auta, odpięcia sond lambda i zrzucenia pokrywy termicznej z kolektora:
Co ciekawe, pod niepozorną osłoną ukrywał się całkiem ładny, stalowy kolektor (szczerze mówiąc po tym aucie spodziewałem się raczej wielkiego klocka z żeliwa).
Uwielbiam stalowe kolektory (taki fetysz).
Co dalej – po odkręceniu wszystkich śrub i zrzuceniu wydechu z wieszaków udało mi się wydostać go spod auta:
I teraz jak to właściwie wygląda – ponieważ jak wspomniałem Ibiza spełnia normę czystości spalin Euro 3, ma w układzie dwa katalizatory i dwie sondy lambda. Tym samym zastępowanie któregokolwiek z katalizatorów przysłowiową „rurką” nie ma tu większego sensu. Raz, bo sprawimy, że nasz samochód zacznie mordować niewinne pingwinki i foki o sarnich oczach (przyczyni się też do wzrostu populacji hipsterów biegających wokół Starbucksa w maseczkach), a dwa – sterownik silnika będzie dostawał sprzeczne rozkazy i zwyczajnie zgłupieje.
W wypadku naszej Ibizy najistotniejsze jest to, że za drugim katalizatorem znajduje się druga sonda lambda, która weryfikuje czy katalizatory spełniają swoje zadanie (z jej odczytów korzysta też sterownik, który w oparciu o te informacje odpowiednio przygotowuje mieszankę paliwa i powietrza). Tak więc chcąc pozbyć się drugiego katalizatora musielibyście grzebać w elektronice, albo też pogodzić się z faktem, że silnik nie będzie pracował jak należy.
Tak więc jeśli nie jesteście typowym wiejskim tunerem zaklejającym kontrolkę ‚Check engine’, albo też nie budujecie strojonego indywidualnie auta do sportu, usuwanie katalizatora zwyczajnie nie ma sensu.
Najlepiej będzie jeśli po prostu wymienicie go na nowy.
I teraz tak – prace zacząłem od wycięcia starego katalizatora. Tutaj widać porównanie nowego i starego katalizatora, oraz naniesione przeze mnie linie cięcia:
Do odcinania elementów użyłem tak zwanego śledzia, czyli piły szablastej z brzeszczotem przeznaczonym do cięcia metalu. Poszło sprawnie i już po chwili miałem na stole oba elementy:
A tutaj widać kawałki wkładu katalizatora, które wysypały się ze środka po jego demontażu (widocznymi tu kanalikami powinny przepływać spaliny – katalizator to w uproszczeniu takie drobne, grube sitko):
Tutaj jeszcze porównanie starego, rozsypanego i nowego wkładu:
I jeszcze mały test z latarką:
Wracając jednak do samego wydechu – ponieważ wkład starego katalizatora rozsypał się na kawałki, musiałem zdemontować jeszcze tłumik końcowy i wytrzepać z niego to, co dostało się do środka (tłumik środkowy jest przelotowy więc kawałki katalizatora po prostu przeleciały przez niego i zatrzymały się dopiero na ściance w tłumiku końcowym). Później zabrałem się za przygotowanie nowego katalizatora do montażu:
Co istotne – rura wydechowa w Ibizie ma średnicę 45mm. Nowy katalizator ma 48mm średnicy, dlatego do połączenia ich postanowiłem wykorzystać leżące gdzieś w kącie garażu łączniki jednostronne na 45mm.
Łączniki te to po prostu kawałek rury, który z jednej strony ma średnicę 45mm, a z drugiej jest trochę rozciągnięty – tak, aby rura 45mm dała radę wsunąć się tu do środka. W efekcie takie łączniki sprawdzają się dobrze jako redukcje. Jeszcze przed przymiarkami na samochodzie dospawałem sobie taką redukcję do nowego katalizatora – na zdjęciu poniżej widać jak to wyglądało.
Pomimo, że ostatnio spawałem dobre pół roku temu, połączenia wyszły mi całkiem nieźle:
Idąc dalej – po dospawaniu redukcji po obu stronach katalizatora zamontowałem pozostałe kawałki wydechu na samochodzie i przymierzyłem do nich nowy katalizator. Ponownie za pomocą taśmy papierowej i flamastra naniosłem linie cięcia, odciąłem z katalizatora nadmiar rur i po ostatecznej przymiarce złapałem wszystko na samochodzie za pomocą kilku spawów punktowych.
Następnie odkręciłem połączony prowizorycznie wydech i na spokojnie pospawałem wszystko na stole.
Efekt końcowy, już po zamontowaniu na samochód jest taki:
Wszystko jest szczelne, silnik przestał brzęczeć, a po pokonaniu prawie 300 kilometrów sondy działają prawidłowo.
Check engine nie świeci, błędów brak – pełen sukces ;)
Co jeszcze – zabawa z Ibizą spodobała mi się na tyle, że postanowiłem przy okazji zrobić w końcu porządek z tłumikiem końcowym w mojej wąskolampej e-trzydziestce. Oczywiście mogłem po prostu wymienić go na nowy, ale ten pomysł nie podobał mi się bo seryjna puszka jest po prostu okrutnie brzydka (e30 ma tył zbudowany tak, że jest ona mocno widoczna pod tylnym pasem).
I brzmi jak piosenki grupy Bajm.
Poza tym przy pracach nad tylnym zawieszeniem odkryłem, że wąska nawet ze zdjętym tłumikiem końcowym jest zadziwiająco cicha (jak podejrzewam jest to zasługą metrowej długości tłumika środkowego). Postanowiłem trochę tu zaszaleć i zbudować sobie coś niestandardowego.
Wybór padł na mniej szaloną wersję znanej z już nie bordowej bangzilli:
Podwójna puszka przelotowa, nowy odcinek biegnący od tłumika środkowego i dwie cięte pod kątem końcówki z kwasówki – powinno być dobrze.
O tym jak właściwie to brzmi i wygląda powiem Wam już za niedługo, gdy tylko skończę spawanie ;)
Na dziś to tyle – idę spać ;)
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!