Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

W większości wypadków za decyzją o kupnie starszego wiekiem samochodu stoi jego niska cena – co samo w sobie nie jest złe o ile nie próbuje się dorabiać do tego na siłę jakiejś wyższych lotów filozofii mającej zamaskować fakt, że nie stać nas na lepszy wóz. Przykładowo – jeśli spotkacie na ulicy pordzewiałą, zdezelowaną Hondę z wielką naklejką w stylu „gardzę plastikiem jeżdżę klasykiem”, możecie byćpewni, że siedzący za kierownicą gość w śmiesznych spodniach ma jakieś związane ze swoim autem kompleksy.

Z tego samego powodu najprawdopodobniej publikuje on w internecie zdjęcia rozłożonych na stole banknotów, które chwilę wcześniej otrzymał w zamian za kilka podpisów od lokalnego przedstawiciela providenta.

Do czego jednak zmierzam – jeśli z listy powodów, które skłaniają nas do kupna starszych samochodów z pierwszego miejsca wyrzucimy ich śmieszną cenę to okaże się, że takie auta mają też szereg innych, naprawdę wartościowych zalet.

Nie mają na przykład zbyt wielu wygłuszeń, elementów wyposażenia czy wzmocnień – w efekcie ważą więc niewiele więcej niż standardowych rozmiarów jamnik. Ma to oczywiście swoje wady bo w sytuacji kiedy wjedziecie w drzewo to zginiecie na miejscu, a do trumny wsadzą Was razem z kawałkami tylnego spoilera, którego pomimo usilnych starań nie udało się oddzielić od czegoś, co przed wypadkiem najprawdopodobniej było Waszym tyłkiem.

Z drugiej strony niska masa samochodu sprawia, że w większości wypadków jeździ on naprawdę ge-nial-nie.

Angażuje Was w prowadzenie znacznie bardziej niż typowa, współczesna ciężarówka uwięziona w ciele hatchbacka (czy też innego kros-ołwera bo to nie wiedzieć czemu teraz modne).

Lekkie samochody znacznie lepiej radzą sobie z rozpędzaniem i zatrzymywaniem się, a jeśli nie są Citroenem AX Helmuta, to także bardzo dobrze skręcają. Niska masa naprawdę robi różnicę – kiedy przyjdzie Wam do głowy nagła zmiana kierunku, Wasz samochód nie będzie musiał zabierać ze sobą tych wszystkich nadprogramowych walizek, które targa jego młodszy brat, rocznik 2014.

Jazda po ciasnym torze w dwutonowym sedanie przypomina start w konkursie szermierki z dwuręcznym mieczem zamiast szpady.

Poza tym jeśli nie musicie wozić ze sobą tych wszystkich uchwytów na kubki, pikających guzików i bocznych kurtyn powietrznych, odbije się to również na średnim spalaniu. Przy odpowiednim obchodzeniu się z pedałem gazu starsze auta potrafią spalić niewiele więcej paliwa niż ich nowoczesne odpowiedniki z systemami start-stop i pokazującymi te krzewy marichuanen wyświetlaczami LSD.

Poza tym lżejsze samochody są z reguły wyposażone w cieńsze opony, a cieńsze opony to taki samochodowy odpowiednik imprez w żeńskim akademiku – wyposażona w asymetryczny bieżnik gwarancja świetnej zabawy.

Dzięki cienkim oponom praktycznie każdy samochód będzie wchodził w zakręty niczym Charger R/T ze słynnego pościgu rodem z Bullita – i to pomimo że wskazówka prędkościomierza ani razu nie przekroczy wartości 45 kilometrów na godzinę.

Takie rubaszne zachowanie może oczywiście być nieco problematyczne – szczególnie jeśli jesteście pięćdziesięcioletnią bibliotekarką i macie problemy z odróżnieniem włącznika wycieraczek od wajchy ręcznego. Każde nieprzemyślane hamowanie na mokrym może sprawić, że wpadniecie na drzewo i zginiecie. Jeśli jednak interesuje Was to jaką szerokość mają Wasze opony to najprawdopodobniej należycie do grupy osób spędzających masę czasu na oglądaniu w internecie aukcji z felgami, na które i tak Was nie stać.

A to znaczy, że doskonale wiecie co można, a czego nie można robić kiedy Wasz samochód jest wyposażony w opony niewiele szersze od tych montowanych w chińskim motorowerze.

Zobaczcie sami – od jakiegoś czasu jeżdżę sobie na co dzień starym, poczciwym BMW e30. To auto jest tak lekkie, że na parkingu pod biedronką trzeba przywiązywać je do wiaty z wózkami, żeby przypadkiem nie porwał go wiatr. Dzięki temu prowadzi się jednak niesamowicie – pomimo ,że ma ledwie 90 koni, przypomina trochę psa, którego po raz pierwszy od bardzo dawna zabraliście na spacer.

Węszy nisko zawieszonym nosem zmieniając kierunek z taką łatwością jak gdyby poruszało się po niewidzialnych szynach.

Kiedy wchodząc w zakręt wykonacie energiczne dohamowanie i lekko skręcicie kierownicę, auto radośnie zapiszczy oponami i zacznie sunąć poślizgiem wszystkich czterech kół niczym pełnokrwiste, wyczynowe subaru.

Stare, 90 konne BMW z oponami rozmiar 185.

Do dobrej zabawy wcale nie trzeba ogromnych mocy i zaawansowanych zawieszeń – czasem wystarczy po prostu trochę braków w sferach, które dziś uchodzą za podstawy.

Komentarze (2)

Prentki-BLOG.pl
30.05.2017
13:22

Prentki-BLOG.pl napisał

Camry zawsze kojarzyło mi się z ogromnym klockiem - do czasu aż jakiś rok temu nie zobaczyłem go zaparkowanego obok nowego Modeo ;) 

Marcin Muszyński
30.05.2017
11:10

Marcin Muszyński napisał

Prawda, mój brat miał Toyote Camry. Wielkie auto, z niezłymi bajerami jak na 92r. bo i szyby w prądzie i grzanie w fotelach, silnik 3.0 a ważyło lekko ponad 1400kg - raptem 300kg więcej niż 2x mniejszy Swift mojej mamy :D

POZOSTAŁE KOMENTARZE (2)