Ryszard Kozina, bardziej znany jako Ricardo Fanchini, czyli polski biznesman, który stał się międzynarodową polską marką w przestępczym półświatku. Chociaż imion, nazwisk i pseudonimów, nasz rodak miał bardzo wiele, to Ricardo Fanchini było najbardziej popularną tożsamością bohatera tej historii. Polak, którego FBI uważało za człowieka z niezwykle rozbudowaną i cenną siecią kontaktów w mafiach na całym świecie. Jednak jak to się stało, że polska wódka z Raciborza finansowała Formułę1?
Przystojny, uprzejmy, inteligentny i wygadany, polski biznesman był synem katowickiej bufetowej i Włocha, któremu z pewnością zawdzięczał egzotyczną urodę. Początkowo Ricardo zajmował się małymi przekrętami polegającymi głównie na lichwie, jednak miał o wiele większe aspiracje. Fanchini przez lata prowadził najrozmaitsze interesy, od handlowania diamentami przez spirytus, aż po hurtowe ilości narkotyków. Ale jedną rzecz wyjaśnię od razu. Nie mówimy o „jakimś tam” drobnym „przekręcie” z Katowic, któremu przyśniła się wielka gangsterska kariera. Prawdopodobnie osobiście znał Pablo Escobara, dla którego przemycał narkotyki z Kolumbii do USA. Utrzymywał też bliskie kontakty z włoską Camorrą, gdzie nie bez znaczenia były jego neapolitańskie korzenie. Bardzo blisko współpracował z najpotężniejszymi rosyjskimi grupami, dla których prowadził liczne interesy na całym świecie i odpowiadał za kontakty Rosjan z grupą pruszkowską.
Współpracował bezpośrednio z Siemionem Mogilewiczem – oskarża się go choćby o wypranie na giełdzie 150 mln$, ale sam Siemion w wywiadzie dla BBC, utrzymywał, że „ściga się go z powodu jego zamiłowania do palenia papierosów, a teraz walczy się z nałogowymi palaczami.” Fanchini miał również kontakty z Wiaczesławem Iwankowem, ps. Japończyk – szefem jednej z najlepiej prosperujących rosyjskich grup, czyli Sołcewskiej Braci. Japończyk zginął w 2009 roku, po dwóch miesiącach spędzonych w szpitalu, do którego trafił z trzema ranami postrzałowymi zadanymi przez snajpera. Jednak co polski gangster z Katowic miał wspólnego z Formułą1?
Na początku lat 90 Ricardo Fanchini wraz ze swoim wspólnikiem – Zbigniewem Nawrotem ps. Kanada, wykorzystując luki w prawie, zaczął sprowadzać do Polski spirytus przemysłowy – Royal. W 1991 roku Nawrot zginął w zamachu. W Hamburgu wyleciał w powietrze razem ze swoim Ferrari Testarossą. Zmarł parę dni później w wyniku ciężkich poparzeń. Wtedy Fanchini postanowił zabrać się za biznes alkoholowy jeszcze poważniej. Wraz ze wschodnimi partnerami zaczął produkować wódkę „Kremlyovskaya”, która była ordynarną podróbką dobrze znanego, ekskluzywnego, belgijskiego trunku – „Rossija Vodka”. Zadbano o wszystko, począwszy od wyprodukowania łudząco podobnych butelek, aż po etykiety. Sam trunek był rozlewany przez Polmos w Raciborzu. To de facto doprowadziło do procesu z belgijskim producentem, który odkrył podróbkę zupełnie przez przypadek na targach alkoholowych w Moskwie. W wyniku tego procesu polska spółka upadła. Ale przez kilka lat firma dobrze prosperowała i przynosiła ogromne zyski. Aby uniknąć cła, wódka była wysyłana do Rosji na lewych papierach, a jej rzekomym odbiorcą miał być Związek Weteranów Afganistanu. W ten sposób przerzucono na wschód 30 mln butelek podrobionej wódki w absurdalnie niskiej cenie 2$ za każdą sztukę. Szacowany zysk każdy policzy sobie sam.
Co ciekawe, Ricardo sam nie pijał wódki, ale za to był bardzo sprawnym biznesmanem i wiedział, że podstawą sprzedaży jest marketing. Dlatego w 1996 roku firma „Kremlyovskaya Export” była oficjalnym sponsorem Grand Prix F1 w Monako. Zadanie dla bystrzachów znajdź baner reklamowy Kremlyovskaya.
Samo GP Monako w 1996 roku było niesamowitym wyścigiem. Był to bardzo trudny, deszczowy, wyścig i na 22 bolidy, które ruszyły z linii startowej, tylko 3 dojechały do mety. Nawet Michael Schumacher startujący z pole position nie podołał wyzwaniu. Głównym powodem były liczne wypadki spowodowane rzęsistym deszczem. Nieoczekiwanie wyścig po raz pierwszy i ostatni w karierze, wygrał Olivier Panis. Jego sukces określa się jako „niezwykły”, bowiem był pierwszym francuskim kierowcą, który wygrał GP Monako, we francuskim samochodzie, od 1930 roku. Kurs na jego zwycięstwo wynosił 150:1 i starował z 14 pozycji. Załapał się nawet na zdjęcie, na którym w tle widać reklamę Kremlyovskaya.
Ale na tym powiązania Fanchiniego z F1 się nie kończą. W roku 1996 Kremlyovskaya Vodka stała się jednym z głównych sponsorów zespołu wyścigowego Total Jordan Peugeot, który jeszcze w tym samym roku zmienił nazwę na B&H Jordan Peugeot. Kremlyovskaya wsparła team kwotą 2,5 mln franków. Był to dobry sezon i zespół ukończył go na 5 pozycji. Co ciekawe, za kierownicą bolidów „Jordan 196”, przez cały sezon zasiadali znani kierowcy – Rubens Barrichello oraz Martin Brundle. W 2005 roku zespół sprzedany został rosyjskiej grupie Midland.
Fanchini był bardzo otwartym i gościnnym człowiekiem, dlatego gdy za 20 mln$ kupił 55-metrowy yacht o nazwie „Księżniczka Kremla” (prawdopodobnie nazwany tak na cześć córki Jelcyna), który cumował u wybrzeży Monako, nie obyło się bez wizyt ludzi ze świata biznesu i mafii. Wśród zapraszanych gości pojawiali się nie tylko najważniejsi bossowie rosyjskich grup, ale na pokładzie miał bywać również sam szef Formuły1 – Bernie Eccleston. Zresztą Eccleston też święty nie jest i od lat ma problemy z urzędami skarbowymi różnych krajów. Jakiś czas temu przed sądem w Monachium, zgodził się na polubowne zakończenie procesu i zapłacił 100 mln Euro zaległego podatku. Skarbówka Wielkiej Brytanii również ma pewne obiekcje w stosunku co do poprawności zeznań podatkowych „króla F1”, a zarzuty zostały wycenione na 1 miliard funtów.
Ale nasz Rysiek Kozina ma coś jeszcze wspólnego z Formułą 1. Fanchini kochał luksus, na który zresztą mógł sobie z łatwością pozwolić – wpłacenie grzywny w wysokości 5 mln$, czy zarekwirowanie przez wymiar sprawiedliwości 30 mln$ z jego majątku było bolesne, ale nie stanowiło o bankructwie. Szacuje się, że Ricardo mógł zgromadzić około 300 mln$. Dlatego też nie dziwi fakt, że mieszkał w jednej z najbardziej luksusowych willi w bogatej dzielnicy Mayfair na londyńskim West Endzie. Po sąsiedzku kosiarkę pożyczał nikomu innemu jak… Jensonowi Buttonowi. Z tej samej willi w październiku 2007 roku Fanchini został wyprowadzony w eskorcie policjantów, po czym został przekazany amerykańskiemu wymiarowi sprawiedliwości. W USA w zamian za współpracę z FBI i DEA został skazany na 10 lat więzienia i 2 mln$ odszkodowania. Wymiar kary został bardzo mocno złagodzony ze względu na chęć współpracy, co tylko potwierdza fakt jak bardzo rozwiniętą i cenną siecią kontaktów dysponował Fanchini. Podobno, gdy był wynoszony ze swojej londyńskiej posiadłości miał krzyczeć – „ja tu jeszcze wrócę!”, i wszystko wskazuje na to, że niedługo ponownie będzie miał okazję przejść się po ulicach Londynu.
Źródła:
chicanef1.com; abendblatt.de; sledczy.focus.pl; „Masa o bossach polskiej mafii” A.Górski
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!