Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Turbo
3
1 komentarz

Opony "sportowe" bieżnikowane - sprawdziłem czy działają.

Opole

Opony bieżnikowane

Podzielę się moimi spostrzeżeniami dotyczącymi opon bieżnikowanych, niektórzy mówią o nich „nadlewki”. Nie wdając się w szczegóły dotyczące produkcji – są to używane opony, na które nałożono nową warstwę gumy. Zaletą takich opon jest przede wszystkim cena w granicach 100-150zł za sztukę w popularnym rozmiarze 195/55/15 (lub zbliżonym) i ze sportową mieszanką, gdy za dobre, nowe opony drogowe (nie mówiąc o sportowych) trzeba zapłacić dwa lub trzy razy więcej.

Kupiłem komplet takich opon do użytku sportowego, półslicki w rozmiarze 185/55/15 z homologacją drogową, można docinać bieżnik w zależności do czego mają być używane. Mieszanka średnia.

Pojechałem z nimi na tor Jastrząb, który nie jest wyjątkowo wymagającym torem dla opon, nie ma tam za dużych prędkości, a i sama nawierzchnia jest gładka i opon nie niszczy.

Opony miałem założone tylko na przedniej osi,samochód mam ustawiony tak, że tył mi praktycznie nigdy nie ucieka, więc nie muszę kombinować z jego przyczepnością.

Ponieważ producent nie dodaje żadnej instrukcji do zakupionych opon i nie bardzo mi potrafił doradzić jakie ciśnienia w nie napompować, bo pod uwagę trzeba było wziąć masę samochodu, jej rozkład na przednią i tylną oś, temperaturę asfaltu, charakterystykę toru, długości próby itp to napompowałem je tak jak normalne drogowe opony (w końcu w środku to są normalne opony) czyli na 2bary. Efekt był taki, że mimo „sportowej” mieszanki nic to nie chciało trzymać, ani na hamowaniach, ani w zakrętach.

Taki sam efekt miałem, gdy próbowałem jeździć na pełnych slickach o twardej mieszance i nie mogłem ich dogrzać, bo tor był zbyt wolny i dzień zbyt chłodny. Film z przejazdu na takich niedogrzanych slickach w porównaniu z oponami drogowymi poniżej: 

Tym razem o zbyt niskiej temperaturze powietrza czy asfaltu nie mogło być mowy, bo trafiłem na taki dzień, że było grubo około 30 stopni w cieniu. Po około 20 minutach jazdy i prób ich dogrzania zjechałem i je sobie obejrzałem. Widać było większe ich zużycie w środkowej części, więc zmierzyłem ciśnienie, wzrosło do 2,9bar!

Po upuszczeniu powietrza do 2,2 bar (tym razem wartość mierzona na gorących oponach) i ponownym wyjeździe opony zaczęły się kleić zdecydowanie lepiej, zjechałem raz jeszcze, korzystając z uprzejmości jednego z uczestników trackday’a i użyczeniu stosownego sprzętu zmierzyłem ich temperaturę, pokazało około 75stopni na lewej (bardziej obciążona w zakrętach – wynikało to z układu trasy) i około 65 stopni na prawej.

Niestety producent nie podał także wartości w jakich opona działa najlepiej (opony typowo sportowe mają określony przedział temperatury gdy działają najlepiej, np 90-100stopni, poniżej się ślizgają, powyżej szybko się niszczą). Upuściłem więc jeszcze trochę powietrza, bo chciałem zobaczyć czy wyższa temperatura coś zmieni i wyjechałem z ciśnieniem 2bar (na gorąco, po schłodzeniu opon i zmierzeniu ciśnienia na zimno wyszło 1,5bar). Z drugiej strony nie chciałem upuszczać zbyt dużo powietrza, żeby się boki nie zaczęły kłaść w zakrętach.

To jak opona się kładzie sprawdzam sposobem, jaki kiedyś sprzedał mi Spalacz.pl – na oponie robię kredą z boku dwa paski (na poniższym zdjęciu widać je u góry opony) i po zjeździe z próby widać jak daleko te paski są starte – jeśli znikną głęboko z boku opony to znaczy, że kładą się one mocno i opona zamiast jechać na przeznaczonej do tego swojej powierzchni szoruje bokiem. Tu jak widać nie zniknęły prawie wcale, ale zdjęcie było zrobione w czasie gdy ciśnienie było jeszcze za duże, a przyczepności mało.

Niestety po chwili od wyjazdu zacząłem odczuwać mocne wibracje na kierownicy. Okazało się, że w środkowej części lewej opony pojawiły się wybrzuszenia, prawdopodobnie uszkodzeniu uległ stary karkas na jakim była zbudowana opona. Reklamacji nie zgłaszałem, nie wiem jak była by ona rozpatrzona, czy winny był stary karkas, czy za duże ciśnienie po zagrzaniu, a może jeszcze jakiś inny powód, w każdym razie czytając historie reklamacji takich opon, jeszcze nie znalazłem informacji aby producent przyznał, ze wina leży po jego stronie. Poza tym samo odsyłanie, demontaż i montaż zbliżałby koszty tej reklamacji do ceny kolejnej „nowej” opony.

Podsumowując – kupowanie takich opon to loteria, bo zbyt dużo zależy od podstawy na jakiej zrobiono daną oponę. Jeśli karkas, czyli to co zostaje ze starej opony jest dobrej jakości, nie ma jakichś wewnętrznych uszkodzeń, których nawet producent nie jest w stanie wyłapać przy selekcji, a do tego dobierzemy właściwą mieszankę i ciśnienie, aby uzyskać optymalną temperaturę, to jest szansa na tani zakup fajnie trzymających opon, które posłużą przez kilka amatorskich imprez motoryzacyjnych. Niestety nie wydaje mi się, żeby producenci opon bieżnikowanych opierali się na jednej określonej marce karkasów, w rezultacie możemy mieć niby cztery takie same opony, ale w środku będzie to np jeden Michelin, jedna Dębica, jedno Toyo i jeden Nankang,  każda z tych opon, pomimo tego, że na wierzchu będzie miała taką samą mieszankę gumy i bieżnik, będzie zupełnie inaczej reagować na zmiany ciśnienia, inaczej się dogrzewać, mieć inną twardość boków przez co będzie inaczej reagowała na zakrętach i inne informacje wysyłała do kierowcy.

Zimowe opony bieżnikowane miałem wcześniej w trzech samochodach, w różnym czasie i od różnych producentów, więc nie specjalnie jestem zaskoczony tym co się stało. Generalnie na taką ilość zakupionych opon bieżnikowanych tylko jeden komplet przejeździł wystarczająco długo aby sprzedać auto i nie mieć zastrzeżeń, w pozostałych dwóch samochodach po jednym sezonie co najmniej jedna opona z kompletu nadawała się na śmietnik dokładnie z tego samego powodu – uszkodzonego karkasa i powstałych przez to bulw czy to na bieżniku czy na boku opony. Nigdy nie narzekałem natomiast na ich przyczepność na śniegu, błocie pośniegowym czy na mokrej nawierzchni i nawet taka tania opona będzie lepsza w takich warunkach niż łysa renomowanej firmy.

Proszę nie traktować tego tekstu jako wylewania żali, piszę go w celach informacyjnych, każdy sam zdecyduje czy w zawodach w jakich startuje potrzebuje taniej opony, ale jej trwałość będzie zależeć od szczęścia, czy kilkukrotnie droższej, ale z kompletem informacji o zalecanych parametrach jej używania i wsparciem producenta w przypadku uszkodzenia.

Osobiście startuję w amatorskich imprezach, często mających bardziej charakter towarzyski niż sportowy, więc chciałem spróbować taniej alternatywy. Wnioski dla siebie mam takie, że najlepiej w takim wypadku chyba wychodzi kupowanie używanych opon, ale renomowanych producentów. Np opony znanej firmy produkującej semislicki, wyglądały jak na poniższym zdjęciu, a mimo wszystko nadal jakoś trzymały, żadna się nie rozpadła pomimo prędkości podchodzących pod 200km/h, a wibracje na kierownicy były zdecydowanie mniejsze (stąd nie wiedziałem, że one już tak źle wyglądają i czas zjechać).

Zabrałem opony bieżnikowane także na tor Poznań, tu już można je jakoś porównać do czasów które tam osiągałem w poprzednich latach (mój dotychczasowy rekord to 1:59). Niestety ponownie nie wypadły najlepiej, próbowałem zrobić na nich dobre okrążenie wiele razy i najlepsze czasy jakie uzyskiwałem były powyżej 2:03. Po zmianie na stare opony drogowe (5 letnie! dość mocno już zużyte) już na pierwszym okrążeniu zrobiłem czas 2:01, a kilka okrążeń później wyrównałem swój najlepszy czas czyli 1:59. Potem zabrakło mi paliwa i musiałem zjechać.Poniżej film porównujący okrążenia na tych dwóch różnych kompletach opon. Opony bieżnikowane odczuwalnie lepiej przyspieszały, a opony drogowe lepiej skręcały, na hamowaniach nie odczułem zbyt dużej różnicy. Przez to że opony bieżnikowane niechętnie skręcały przestrzeliwałem prawie każdy apex w każdym z zakrętów, stąd taka duża różnica w linii samej jazdy.

Komentarze (1)

Adam Wojnarowicz
2.08.2017
09:33

Adam Wojnarowicz napisał

Fajne sa te twoje teksty, bo widać, że to u Ciebie czyta praktyka i doświadczenie, a nie jakieś tam teoretyzowanie.

POZOSTAŁE KOMENTARZE (1)