Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Zastanawialiście się kiedyś, czy rozpoznali byście samochód do jakiego wsiadacie po zapachu wnętrza? Brzmi absurdalnie, ale po dłuższym zastanowieniu nie jest to takie absolutnie niemożliwe. Od pewnego czasu moją głowę zaprzątała teoria, że każdy starszy samochód ma swój charakterystyczny zapach , który wypełnia wnętrze po brzegi pomimo upływu lat. Zapach materiałów, które pochodzą z czasów, gdy nie tak ważny był koszt wykonania, a liczyła się jakość. Twarde skóry, które uchroniły się przed złowrogim upływem czasu, solidne deski rozdzielcze, które nie odbarwiły się tak bardzo i oparły się większości czynników powodujących ich zużycie, a także wszelkie dywaniki i elementy wykończenia, które chłonąc wszystko to co działo się we wnętrzu przez ten czas to nie utraciły swojego charakteru. Jest w tym wszystkim coś magicznego. Coś co opisuje wszystko w jednej chwili. Gdy zasiądziesz we wnętrzu i pozwolisz, aby zapach wnętrza przeszył Cię na wylot…

Ten zapach

Pierwszy raz pomyślałem o tym, gdy po ponad dwóch tygodniach przerwy spowodowanej szkodą rozsiadłem się w dobrze znanym mi wnętrzu i poczułem specyficzny zapach, który nagle zdał mi się tak obcy, a jednocześnie tak dobrze znany. Zapach mojego samochodu. Dawniej tego tak nie odbierałem. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że to może mieć głębszy sens.  Przez te dwa tygodnie jeździłem dwoma względnie nowymi autami. Uświadomiłem sobie, że oba pozbawione były tej drobnej cechy jaką jest charakterystyczny zapach wnętrza. Nie wspominając o tym, że po prostu byłem szczęśliwy, że znów mogłem siedzieć w swoim samochodzie i wyglądałem przy tym jak psychopata wypuszczony z izolatki. Jednak odkładając na bok radość jakiś czas później z premedytacją zamknąłem się w samochodzie znajomego i przymknąłem oczy na kilka sekund. Zapach jaki rozchodził się po wnętrzu  jego E36 był na swój sposób podobny. Oczywiście odróżniały go pojedyncze nuty zapachowe, ale można było odczuć analogię. Myślałem wtedy, że coś sobie wkręcam i nie ma to najdrobniejszego sensu.

Drugie podejście było nieco inne. Na którymś ze spotów BMW Trójmiasto pojawił się znajomy wraz ze swoim nabytkiem. Było to BMW E34. Przecież też jeszcze nie tak dawno miałem E34. Chciałem więc mu się przyjrzeć, gdyż przyznam, że pomimo tego iż szczerze przemiennie kocham i nienawidzę swojego 328 to do E34 zawsze będę miał sentyment. Przecież był to model, który zdefiniował moje postrzeganie motoryzacji i w ogóle… Ech… Po prostu jest w jakiś sposób klasą sam w sobie. Zainstalowałem się więc we wnętrzu i znów to poczułem ! Przymykając ukradkiem oczy siedziałem teraz w moim E34. Coś wspaniałego. Oglądaliście film Jumper? Poczułem się podobnie. Kilka sekund i jestem zupełnie w innym miejscu. Zatęskniłem za moim TDS’em. Te fotele i charakterystycznie obrócony kokpit. Wygodnie jak na starym sprawdzonym fotelu pod kominkiem.

Nie jestem sentymentalny… A jednak jestem.

Kilka dni temu miałem okazję przejechać się E32 735i wraz ze znajomym z BMW-3city i przyznam Wam się, że to było najmocniejsze doznanie tego typu. Rozsiadłem się wygodnie na tylnej kanapie będąc ciekaw jak będę odczuwał klimat limuzyny starej daty. Przeżyłem szok. Zapach wnętrza uderzył mnie tak bardzo, że z wrażenia odmłodziłem się o jakieś 12lat, gdy to mój brat posiadał niemal takie samo E32 i bardzo długo żałował jego sprzedaży. Znów byłem przez te kilka minut dzieckiem i znów z zaciekawieniem przyglądałem się każdemu elementowi wnętrza. Tak jak robiłem to gdy miałem może ze 12 lat bo mniej więcej wtedy mój brat posiadał złote E32. Gdy już dotarliśmy na miejsce stwierdziłem, że muszę umieścić ten wpis i zapytać Was, czy macie podobnie? Czy może mam coś z głową… Jednak moim zdaniem pamięć sensoryczna okazuje się mocniejsza niż można by się spodziewać. Bo jak inaczej to wytłumaczyć? Myślę, że spora część jak nie wszystkie nowe samochody nie mogą się pochwalić czymś takim. Bo kiedyś było inaczej… W każdym razie moim zdaniem jest jeszcze wiele aspektów starych samochodów, które pozostają zagadką. Ale dziś chciałem zwrócić uwagę na właśnie ten jeden…

Epilog

Część z Was mogłaby mi zarzucić, że jestem zwyczajnym fanboy’em marki BMW. Nie będę ukrywał, że sporą część wpisów opieram o doświadczenia zdobyte właśnie przy samochodach tej marki, ale trudno mówić tu o jakimś wielkim faworyzowaniu. Niemal wszystkie przemyślenia można przecież z odrobina finezji przełożyć na dowolną markę. Nie lubię pisać o czymś o czym nie mam pojęcia. Dlatego właśnie piszę o tym co jest mi bliskie i mam z tym jakąś styczność. Wirujące Oktany są przede wszystkim magistralą łączącą moje przemyślenia z moimi czytelnikami. Pełno jest blogów, które na przestrzeni lat straciły wyraz, bo stały się poprawne politycznie. Jakby bali się kogokolwiek urazić… Także zwracając się bezpośrednio do osób, które to zauważyły w tak prosty sposób powiem:

„Nie lękajcie się, jeszcze dużo dobrego przed nami. ”    :-)

Komentarze (3)

Alexander Zarębski
20.06.2017
15:34

Alexander Zarębski napisał

Oczywiście, że to prawda, wystarczy już kilkuletnie auto by dało się to wyczuć. Jednak zapach też często jest determinowany przez właściciela a nie tylko samo auto. Jak nabyłem camry z 92 (chociaż przebieg raczej wskazywał na początek lat 50) to musiałem całe wnętrze poddać praniu, ponieważ poprzedni właściciel jak wsiadał rano do auta, to prawdopodobnie odpalał cygaro od innego, które już się paliło w aucie... Co zabawne, po dwukrotnym wypraniu całego auta, zapach który uzyskałem bardzo przypominał ten w Celice z podobnego okresu :)

Krzysztof Kowalski
20.06.2017
12:46

Krzysztof Kowalski napisał

Stare samochody mają faktycznie jakiś charakterystyczny zapach. Zresztą w sumie każdy nasz samochód też ma jakiś zapach, który jesteśmy w stanie bezbłędnie rozpoznać.

Adam Wojnarowicz
20.06.2017
12:11

Adam Wojnarowicz napisał

Przy okazji tego wpisu przeczytałem na Twoim blogu trzy akty Tragedii i w sumie do tego chciałbym się ustosunkować. Niestety to co opisałeś w tamtych wpisach to najprawdziwsza prawda. Sam swego czasu wojowałem z innym ubezpieczycielem, który od pierwszej chwili zgłoszenia szkody traktował mnie jak osobę, która nie została poszkodowana, tylko z pewnością próbuje wyłudzić odszkodowanie. Mnie nie udało się wywalczyć auta zastępczego, ale podobnie jak Ty zdecydowałem się na bezgotówkowe rozliczenie naprawy, co było dobrym pomysłem.
Oczywiście w drugą stronę to oni oczekują i żadają bezwzględnego wywiązania się z umowy. Zapomniałeś opłacić składkę? Już wysyłamy do ciebie listy z groźbą obciążenia odsetkami etc.
Po drugiej stronie tego wszystkiego jest sytuacja z ubezpieczycielem w Szwajcarii. Znajomemu ktoś tam władował się w kufer jego auta. Wszystko od razu zostało załatwione bez żadnego proszenia się, auto zastępcze było po dwóch godzinach od zdarzenia, a znajomy regularnie co dwa dni dostawał mailowy bądź telefoniczny raport z postępów nad rozwiązaniem sprawy i tego jak postępują naprawy samochodu. Cóż, żyjemy w dzikim kraju.

POZOSTAŁE KOMENTARZE (3)