Ponownie wybrałem się do Zielonego Piekła czyli na legendarny i kultowy Nurburgring. Tym razem najeździłem się po wsze czasy bo w ciągu dwóch dni przejechałem aż 17 okrążeń. W tym miejscu nie mogło być inaczej jak znakomicie i wyjazd bardzo mi się udał.
Poniższa relacja jest długa i zawiera chyba ze 100 zdjęć ale i tak nie jest to wszystko co można opowiedzieć o Nurburgringu z perspektywy okazjonalnego uczestnika. W tekście są odniesienia do materiałów napisanych po mojej pierwszej wizycie na tym torze i zachęcam także do
ich przeczytania bo zawierają szersze i cały czas aktualne informacje.
Orientacyjny spis treści:
- o Zielonym Piekle,
- jazda po tym torze oraz ogromna frekwencja i tłok,
- organizacja wyjazdu i koszty,
- oraz galeria zdjęć z autami jakie wjechały mi pod obiektyw.
Zielone Piekło
Touristenfahrten czyli ogólnodostępny wjazd "od ręki" na Północną Pętlę Nurburgringu to ewenement. Tor jest uznawany za najtrudniejszy na świecie i nie bez przyczyny nazywany Zielonym Piekłem a jednocześnie dostępny dla każdego kto ma prawo jazdy, samochód i kilkadziesiąt euro w kieszeni. Aż dziw, że do tej pory go nie "zabronili" a szczególnie, że jest położony w środku Unii Europejskiej więc rzut beretem od Brukseli czyli miejsca gdzie rodzą się mniej lub bardziej udane pomysły poprawiające bezpieczeństwo. Nurburgring jak działał tak cały czas działa. Z drugiej strony to co wyprawia się na tym torze może wprawiać w osłupienie osoby które jeździły po innych torach wyścigowych. Otóż, na Nurburgringu nie jest wymagana jazda w kaskach, w tym samym czasie po torze jeżdżą i kilkusetkonne Ferrari i Fiaty Panda, motocykle i samochody, trafiają się też busy i nawet autobusy wycieczkowe, mimo amatorskiego charakteru imprezy można wyprzedzać w zakrętach (ale tylko z lewej strony), kierowcy z doskonałą znajomością toru jadą na limicie obok tych którzy są tutaj pierwszy raz i nawet nie wiedzą jak dokładnie wygląda najbliższy zakręt. To wszystko oczywiście wiąże się z dużą ilością niebezpiecznych sytuacji i kolizji.
Nurburgring jest torem... trójwymiarowym ;) Mocno upraszczając można powiedzieć, że po przeciętnym torze wyścigowym jeździ się w prawo, lewo i prosto czyli niejako w dwóch wymiarach. Natomiast dla Nurburgringu charakterystyczne jest to, że poza ową jazdą w prawo i lewo to też praktycznie cały czas jedzie się albo z górki albo pod górkę. Taka charakterystyka toru stanowi o jego unikalności i fenomenie oraz tłumaczy dlaczego szybka jazda po nim jest tak trudna i często kończy się wypadnięciem z trasy. Amatorom czyli zdecydowanej większości kierowców którzy pojawiają się na tym torze bardzo trudno jest oszacować z jaką prędkością mogą przejechać dany zakręt który jest położony "z górki", na szczycie wzniesienia albo wyprofilowany "w drugą stronę". W sumie to na Nurburgringu nie ma w ogóle wyprofilowanych zakrętów gdyż pętla poprowadzona jest niemal dosłownie byle jak byle do przodu poprzez pagórkowaty teren. Ten tor zupełnie nie przypomina typowego toru wyścigowego choć średnie uzyskiwane prędkości są już jak najbardziej typowe. Do tego często barierki są ustawione raptem kilka metrów od asfaltu więc wypadnięcie z trasy bardzo często kończy się kolizją. Żwir który pomaga w wyhamowaniu jest tylko w kilku miejscach a i tak nie ma go zbyt wiele.
Szerzej o charakterystyce Nurburgringu i jeździe po nim pisałem po mojej pierwszej wizycie w tekście pt. Jazda po Północnej Pętli Nurburgringu. Nic się w tym temacie nie zmieniło więc zachęcam do rzucenia okiem. Chyba najbardziej niebezpieczne jest właśnie to, że diametralnie zmienia się zachowanie auta wraz ze wzrastającą prędkością podczas jazdy przez wszelakie pagórki, przechylenia, zagłębienia, inne podobne łagodne nierówności. Tzn. łagodne przy niewielkiej prędkości bo przy większej mogą bez problemu a przede wszystkim z zaskoczenia zachwiać autem zrywając przyczepność kół.
Typowy zakręt na Nurburgringu czyli nic nie widać i przez szczyt z prawie 120 km/h na moim liczniku.
Tak nietypowe znaki z ograniczeniem prędkości zostały ustawione po tragicznym wypadku Nissana GT-R którzy oderwał się od drogi i przeleciał nad ogrodzeniem śmiertelnie raniąc jednego z kibiców. O ile się nie mylę to uzyskiwane prędkości są kontrolowane podczas niektórych wyścigów (poprzez GPS). Przy czym sam też się stosowałem do tych ograniczeń ;]
Mniej więcej w połowie pętli jest także miejsce z ograniczeniem do 50 km/h ze względu na serwisowy punkt zjazdu z toru. Oczywiście nie ma żadnej kontroli prędkości ale da się zauważyć, że sporo osób z ostrożności mocno zwalnia w tym miejscu. I jeszcze dodam, że przed wieloma niebezpiecznymi punktami są ustawione ogólne znaki ostrzegawcze.
Jazda po Ringu
Podczas mojej drugiej wizyty na Nurburgringu najeździłem się po wsze czasy. Zaczynam opis w ten sposób bo za pierwszym razem czułem spory niedosyt gdyż zdążyłem przejechać tylko 4 okrążenia zanim hamulce odmówiły posłuszeństwa. Teraz byłem lepiej przygotowany, wiedziałem jak wygląda jazda i udało mi się przejechać aż 17 okrążeń. A gdyby nie było aż tak wielkiego tłoku na torze i związanych z nim częstych pokolizyjnych przerw to jeździłbym dalej. Pod kątem torowego przebiegu wyjazd bardzo mi się udał. Przy czym z tymi "wsze czasami" z pierwszego zdania to oczywiście przesada gdyż teraz, po przerwie zimowej, bardzo chętnie pojechałbym tam ponownie i przejechał jeszcze więcej okrążeń ;)
Nareszcie przed bramkami. Nareszcie z długoterminowego punktu widzenia gdyż minęły 2 lata od mojej pierwszej wizyty a pewnie nie było tygodnia w którym nie przypominałbym sobie jazdy w tym miejscu. I krótkoterminowo bo będąc już na miejscu był spory tłok i trudności z wjazdem na tor.
Po Nurburgringu jeździłem na dwojaki sposób. Z nastawieniem na uzyskanie jak najlepszego czasu okrążenia oraz powiedzmy, że bardziej turystycznie czyli z większym marginesem, większa swobodą i bez ciągłego kręcenia silnika pod czerwone pole. Drugi sposób jazdy wynikał też z konieczności gdyż ze względu na spory tłok na torze nie byłem w stanie poprawiać swoich czasów przejazd. Czasami startowałem z nastawieniem na jak najszybszą jazdę ale po kilku kilometrach odpuszczałem trafiając na jakiś większy korek. Z 17 okrążeń tylko 6 przejechałem na czas a pozostałe właśnie 11 bardziej turystycznie. Przy czym taka jazda też bardzo mi się podobała i dlatego właśnie tak wiele tych okrążeń przejechałem. Nie tylko best-lapem człowiek żyje ;) Ale jednocześnie podczas tych luźniejszych przejazdów cały czas zwracałem uwagę na różnorakie aspekty które przy kolejnej okazji pozwolą na jeszcze szybszą jazdę.
Przed wyjazdem nie miałem żadnego szczególnego planu i oczekiwań co do mojej jazdy poza tym aby przejechać w miarę czyste okrążenie które miało dać czas przyzwoity czas. Czyli jednak jakiś plan był ;) Udało się uzyskać dobry wynik na mecie choć nie udało się przejechać czystego okrążenia. Ale to też dobrze rokuje na przyszłość bo gdy w końcu trafi się czysty tor to w komplecie z jeszcze lepszym wynikiem.
Zacząłem opis od jazdy na czas i napinania się na wynik ale tak naprawdę jak najszybsza jazda po torze a już szczególnie po Nurburgringu fajna jest tylko wtedy gdy ma się przed sobą pusty tor, realizuje plan i wszystko idzie po naszej myśli. Gdy coś idzie nie tak, popsuje się kolejny zakręt, hamulce zaczynają niedomagać, pojawiają się kolejne auta do wyprzedzenia, ktoś wymachuje żółtą flagą nakazując zwolnić do 50 km/h no to wtedy ta frajda z jazdy może przejść w irytację, że znowu nie uda się przyjechać na metę w określonym czasie. Dlatego najlepiej wyjeżdżać na Nurburgring bez konkretnych oczekiwań co do wyniku a jedynie z takimi oczekiwaniem aby mieć jak największą frajdę z jazdy co w tym miejscu jest po prostu gwarantowane. Gdybym wiedział, że następnym razem nie uda mi się pojechać szybciej niż do tej pory to jechałbym w to Zielone Piekło tak samo chętnie jak do tej pory.
Nie jestem dobry w takich poetyckich i emocjonalnych opisach ale naprawdę jazda po Nurburgringu to spore przeżycie. Także na 17. okrążeniu pod koniec drugiego dnia. Dlatego jeździłem to okrążenie za okrążeniem. Jest to gruba sprawa - nie wiem jak to dobrze pod tym kątem opisać. Niektórym osobom wystarczy, że przejadą tylko jedno okrążenie i już będą mieli dość emocji. Nie piszę tego w ironicznym kontekście a niejako dokumentalnie bo sam dokładnie pamiętam swój pierwszy przejazd który był jednym ogromnym przeżyciem po którym musiałem ochłonąć ;) Piszę to też dlatego aby nikt nie odniósł wrażenia, że jadąc na Nurburgring trzeba naklepać przynajmniej kilkanaście okrążeń bo inaczej impreza nie będzie udana. Nic z tych rzeczy i jak najbardziej warto wybrać się w to miejsce aby przejechać nawet i jedno okrążenie.
Już za bramkami. Jeszcze tylko krótki odcinek wyjazdowy...
Była to moja druga wizyta na Nurburgringu więc na tyle na ile można poznać ten tor po przejechaniu kilku okrążeń to go znałem. Moje przygotowania były w zasadzie związane tylko z przeglądaniem nagrań wcześniejszych przejazdów. Na dobrą sprawę wszystko co było mi potrzebne to pamiętałem z pierwszej wizyty. Może ze dwa razy włączyłem PS3 aby przejechać się Volvo C30 w Gran Turismo 5 gdyż jazda tym samochodem najbardziej przypomina z dostępnych do wyboru jazdę Audi A4 ;) Na moje oko takie konsolowe zapoznanie z trasą nie za bardzo sprawdza się przed pierwszą jazdą. Oczywiście lepsze to jest niż nic ale nie ma to zbyt wiele wspólnego z rzeczywistą jazdą. Sama znajomość trasy rozumiana jako to jak mniej więcej wygląda najbliższy zakręt niewiele pomaga gdyż przed konsolą nie czuje się przeciążeń, przechyłów nadwozia, zjazdów czy podjazdów a to jest najistotniejsze na Nurburgringu. Może w przypadku innych osób wyglądało to inaczej (dajcie znać!) ale ja dość szybko po starcie "wyrzuciłem konsolę z głowy" i skupiałem się tylko na bieżącej sytuacji. A po pierwszym okrążeniu samemu już "wszystko" się wie i owa konsolowa wiedza nie jest do niczego potrzebna. Tak to wyglądało w moim przypadku. Jestem ciekaw jaka była sytuacja u Was? czy zapoznanie sprzed komputera było istotnie pomocne podczas przejazdu pierwszego okrążenia?
O tym co wyżej i generalnie mojej jeździe podczas pierwszego wyjazdu pisałem w tekście pt. W Zielonym Piekle czyli moja jazda po Północnej Pętli Nurburgringu. Tak jednym zdaniem to najistotniejsze było ogólne ogarnięcie w torowej jeździe zdobyte na innych obiektach. Kto w tej chwili pojawia się na torach wyścigowych ten zapewne nie będzie miał większych problemów ze żwawą jazdą po Nurburgringu. Choć myślę, że wiele osób może się zdziwić tym jak bardzo ten tor jest nierówny, wyboisty, krzywy i zarazem jak szybko "trzeba" po nim jeździć.
Z racji sporego ruchu bardzo istotna (na dobrą sprawę chyba najbardziej istotna) jest umiejętność "jazdy w grupie" czyli sprawne wyprzedzanie wolniejszych aut oraz przepuszczanie szybszych. Generalnie chodzi o patrzenie we wszystkie strony i ogarnianie tego co się dzieje dookoła. Dozwolone jest wyprzedzanie bezpośrednio przed zakrętami i w samych zakrętach więc często szybsi na torze nie czekają na prostsze odcinki (których jest niewiele) tylko właśnie wyprzedzają gdzie się da. Oczywiście to wyprzedzający ma najlepszy ogląd na sytuację i powinien to robić tylko wtedy gdy ma pewność, że zrobi to bezpiecznie ale przecież Nurburgring to tor wyścigowy gdzie większość "spieszy się" i zakłada, że wolniejsi patrzą w lusterka i nie będą zajeżdżać drogi. Przy czym jadąc względnie powoli i trzymając się prawej strony toru (bo wyprzedzać można tylko od lewej) bez problemu i bezpiecznie można jeździć po Nurburgringu nawet w godzinach szczytu i wśród o wiele szybszych aut. O wiele bardziej trzeba uważać na inne auta gdy mamy zamiar jechać na czas czyli względnie szybko a przede wszystkim bez zbędnego tracenia czasu na jazdę za wolniejszymi i przesadne zwalnianie aby przepuścić szybszych.
I w końcu jazda!
O jak najszybszej jeździe po Nurburgringu pisałem już w osobnym materiale pod tytułem nie innym niż Jak najszybsza jazda po Północnej Pętli Nurburgringu więc osoby zainteresowane wykręcaniem best-lapów proszę o rzucenie tam okiem. Najlepszy czas jaki udało mi się uzyskać to 8:56 BTG. W sumie tylko 6 razy mijałem linię mety z gazem w podłodze. Wszystkie szybsze okrążenia przejechałem niedługo po otwarciu toru gdyż z każdą godziną robił się coraz większy tłok na torze. Niestety nie mam nagrania swojego najszybszego przejazdu a gorszego o 8 sek...
Poniżej jeszcze wolniejszy przejazd ale pewnie ciekawszy do oglądania bo z naniesioną prędkością z licznika, obrotami i stopniem otwarcia przepustnicy...
Po ukończeniu każdego szybkiego okrążenia nie byłem zbyt zadowolony bo wiedziałem, że dało się pojechać o wiele szybciej. Poza własnymi błędami w jeździe wynikającymi z nieznajomości toru i wpływającymi na czas przejazdu także spowalniany byłem przez innych kierowców na torze. Trudno mi oszacować jakie były moje możliwości bo za każdym razem traciłem tak dużo czasu, że takie szacowanie nie ma większego sensu. Więc trzeba pojechać kolejny raz i sprawdzić to na żywo :)
Na przykład taka sytuacja. Fajna jazda w grupie w dobrym tempie do momentu gdy się nie doścignie grupki aut jadących o wiele wolniej. Na dodatek jeszcze przytrafiała się żółta flaga. Nawet bez tej flagi było już "po zawodach" gdyż zanim moja grupa zdążyłaby powyprzedzać kolejne wolniejsze auta to straciłbym tyle czasu, że patrzenie na stoper traciło sens. Na dodatek z tyłu mogłyby dojechać jeszcze szybsze auta które należy przepuścić a to kolejna strata czasu. Oczywiście jazda nadal jest fajna ale dobrego wyniku na mecie już nie będzie.
Jak na autostradzie gdy się utknie za tirem i trzeba czekać aż wszyscy wyprzedzą aby móc jechać dalej ;) Tutaj akurat nie jechałem na czas bo wtedy aż tak ochoczo nie zwalniałbym i nie ustępował całej grupie na raz ;)
Taki zawalidroga też może się trafić ;) Tutaj co prawda i tak nie wykręciłbym dobrego czasu bo nie miałem dobrze ustawionego ciśnienia w oponach (trochę widać jak majta samochodem) i jechałem wolniej niż mogłem. Przy czym jedno, dwa czy trzy chwilowo spowalniające auta to nie jest problem bo traci się raptem kilka sekund co na Nurburgringu nie wypacza całościowego wyniku. Gorzej gdy aut do wyprzedzenia jest kilkanaście i na dodatek trafi się żółta flaga, albo i dwie.
Oczywiście podczas jazdy na czas punkt widzenia zależy od punktu siedzenia a dokładniej to siedzenia w szybszym aucie. Auta jadące wolniej przeszkadzają mi a ja przeszkadzam tym jadącym jeszcze szybciej ;) Taki urok wykręcania jak najlepszego czasu okrążenia na Nurburgringu podczas Touristenfahrten.
Szczęśliwie nie miałem żadnych spektakularnych "momentów" podczas tej wizyty. Te mniej spektakularne oczywiście się przytrafiły. Przy czym do nich i tak nie zaliczają się wyjazdy na "zielone", tj. zbyt dosłownie rozumiane korzystanie z całej powierzchni toru ;) Przy okazji zwracam uwagę na to jak blisko jezdni ustawione są barierki.
Niemal wszystkie moje nieporządne sytuacje przytrafiały mi się podczas jazdy na czas i wyprzedzania w zakrętach. Raz musiałem sam przyciąć zakręt i pojechać trochę po trawie gdyż ktoś kto w moim mniemaniu mi ustępował wcale tego nie robił, innym razem wniosło mnie trochę z zakrętu (mimo, że sporo zwolniłem) i niewiele brakowało a otarłbym się o inny samochód. Podczas wolniejszych przejazdów nieciekawe momenty zdarzały się gdy nie potrafiono mnie wyprzedzić mimo, że wyraźnie ustępowałem jadąc z kierunkowskazem i przy prawej krawędzi jezdni. Raz musiałem całkowicie zjechać na pobocze wszystkimi kołami (przy niewielkiej prędkości, wolny zakręt) bo obserwowane w lusterko żółte Camaro jakoś nie bardzo miało zamiar trzymać się swojej lewej strony.
Tłok na torze
Nie wiem czy tylko niefortunnie trafiłem czy jednak teraz jest to normą i tak cały czas będą wyglądać ciepłe weekendy na Nurburgringu ale kolejki i tłok był ogromny. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Na dobrą sprawę to nie ja sam decydowałem o tym kiedy chciałbym przejechać kolejne okrążenie ale musiałem jechać wtedy kiedy akurat wjazd na tor był otwarty. Pierwsze przejazdy po otwarciu toru (tak do południa) były jak najbardziej OK i ze względnie umiarkowanym ruchem ale później już było bardzo tłoczno przed wjazdem jak i na torze często tworzyły się zatory z jazdą gęsiego.
Ten akapit będzie trochę brzmiał jak żale, że nie dało się pojeździć z powodu tego, że ktoś się rozbił ale nie tak to wygląda. Oczywiście co do istoty to tak to właśnie wygląda, że po kolizji zamykany jest tor co generuje spore korki po jego otwarciu gdy wszyscy chętni w tym samym momencie ustawiają się przy wjeździe. Niemniej mając na uwadze to, że ten kto się rozbił ma o wiele większy problem niż ja czy ktoś inny oczekujący na przejazd więc te moje "żale" nie są takimi faktycznymi żalami :) Po prostu na sucho opisuję co i jak wygląda co nie znaczy, że na miejscu ma się jakieś pretensje do kogokolwiek, że ktoś się rozbił i przez to nie można sobie wykręcić best-lapa. Przy czym też trochę robi się z tego "statystyka" czyli mijając rozbite auto "kolegi po fachu" niezbyt się o tym myśli tylko jedzie dalej. A kolejne zamknięcie toru to po prostu zamknięcie toru które nie pozwala na kolejny przejazd.
Jak na wstępie wspomniałem przerwy w funkcjonowaniu toru związane są z kolizjami jakie bardzo często przytrafiają się na tym torze. Przy mniejszych kolizjach ruch nie jest wstrzymywany a jedynie spowalniany żółtymi flagami oraz rozstawiane są odgradzające pachołki co pozwala załadować rozbite auto na lawetę i naprawić uszkodzoną barierkę. W przypadku większych kolizji zamykany jest całkowicie tor. Przerwa może trwać od kilkunastu minut do nawet kilku godzin.
Kolizja Renault Megane RS akurat z tego samego weekendu. Czasami jest grubo i konkretnie bo prędkości są naprawdę spore - przed tym zakrętem zwykle ponad 200 km/h.
"Bliźniacza" kolizja także białego Megane RS z innego dnia.
Aby po otwarciu jak najszybciej wjechać na tor należało się ustawić jak najbliżej wjazdu. Wjazd na tor jest po prawej od ronda widocznego w oddali (jak na znaku). Oczywiście można było tak czekać godzinę albo i dłużej.
Komunikat o otwarciu toru bardzo szybko korkował dojazd do bramek ze wszystkich trzech stron.
W takim korku można było czekać i pół godziny zanim dojechało się do bramki. Zdarzało się, że zanim dojechało się do wjazdu to tor był ponownie zamykany ze względu na kolejną kolizję.
Najlepszym sposobem na wykręcenie konkretnego przebiegu w ten weekend było stałe pozostawanie na torze, tj. bez zjeżdżania na parking i robienia sobie przerw między kolejnymi przejazdami. Na prostej zjazdowo-wjazdowej także ustawiona była bramka biletowa przed którą kolejka była zdecydowanie mniejsza. Jeżeli przejechało się okrążenie i tor nadal był otwarty to najlepiej było od razu ustawić się do kolejnego przejazdu. Mimo tego i tak kilka razy tor został zamknięty zanim zdążyłem rozpocząć kolejne okrążenie.
Raz to już niemal przed nosem zablokowane zostały bramki a porządkowi kazali nawracać i kierować się do wyjazdu. Była to jedna z nielicznych okazji aby przejechać się po Nurburgringu pod prąd, chociaż te 50 metrów :)
Godziny otwarcia toru podawane na stronie internetowej są bardzo orientacyjne właśnie przez (nie)spodziewane wypadki. Pewne jest chyba jedynie to, że nie da się wjechać na tor po godzinie zamknięcia a godziny otwarcia mogą być dowolnie przesuwane. Jeżeli przytrafi się spora kolizja na godzinę czy dwie przed planowaną godziną zamknięcia to bardzo możliwe, że wjazd nie będzie już otwierany nawet jakby udało się uprzątnąć tor przed czasem. Chyba, że faktycznie nie da się w tym czasie uprzątnąć toru bo oczywiście nie wiem jaka jest sytuacja. Przy czym z moich skromnych obserwacji z podobnych imprez wynika, że im bliżej końca imprezy tym organizatorzy jakby mniej się spieszą z ogarnięciem sytuacji ;)
Podsumowując, nie ma co brać za pewnik godzin otwarcia podawanych na stronie internetowej bo one w każdej chwili mogą się zmienić. Z tego też względu dość ryzykowne jest planowanie jazdy w dni powszednie kiedy to tor jest otwarty tylko na około dwie godziny wieczorem. Bo wystarczy, że przytrafi się jedna większa kolizja a tor zostanie zamknięty tego dnia.
Podczas dwóch dni przejechałem 17 okrążeń, 5 w sobotę i 12 w niedzielę. W sobotę po prostu nie dałem rady przejechać więcej okrążeń bo tor był co chwilę zamykany. W pewnym momencie uznałem, że nie ma sensu czekać przed bramkami a lepiej jest to robić w hotelu z którego miałem widok na fragment Północnej Pętli. Gdy auta zaczęły jechać to sam szybko pojechałem pod bramki, przejechałem jedno okrążenie i... tor został zamknięty. W niedzielę przed południem ruch był akceptowalny a przynajmniej w porównaniu do tego co się działo w sobotę. Ale już po południu wszystko wróciło do "normy". Karnet na ostatnie 4 okrążenia kupiłem po kolejnym otwarciu toru po 17:00 licząc na to, że uda mi się wstrzelić w godzinę bez zamknięcia toru i tak przejechać jedno okrążenie za drugim. I faktycznie udało się, przy czym także była to jazda z odcinkami z żółtą flagą czyli z kolizjami (ale bez zamykania toru).
Może zbyt straszliwe opisuję te problemy z przejazdami ale to też wynika z tego, że jednocześnie chciałem jak najwięcej pojeździć po tym torze jak i zaliczyć wszystkie stałe punkty widokowe i okoliczne atrakcje. Chciałem pooglądać jeżdżące auta, porobić zdjęcia, generalnie spędzić też czas poza samą jazdą. Gdybym był nastawiony tylko na jazdę i starał się jechać okrążenie za okrążeniem to zapewne dałoby się przez te dwa dni przejechać i 40 okrążeń. Zarazem pierwsze przejazdy były jak najbardziej w porządku i mniej więcej do południa można było swobodnie jeździć bez tłoku na torze. W tym czasie też przejechałem swoje najszybsze okrążenia. Gdybym był bardziej nastawiony turystycznie z zamiarem przejazdu tylko kilku okrążeń (chyba tak robi większość uczestników tej imprezy) to też popołudniowy spory ruch nie stanowiłby aż takiego problemu. Dlatego proszę zbytnio się nie zrażać moim katastroficznym opisem bo gdybym miał jeszcze raz trafić na taki sam weekend to nie miałbym z tym problemu ;) Te moje 17 okrążeń to bardzo duża ilość podczas tej imprezy. Przy nastawianiu się na jak najszybszą jazdę lepszym rozwiązaniem byłaby raczej jazda podczas zamkniętego track day z limitem uczestników co wykluczałoby tłok na torze.
Kolejne zamknięcie toru to dobry moment aby zrobić sobie przerwę i pojechać na jeden z charakterystycznych punktów widokowych. Problem jest tylko taki, że wtedy nie nie ma co oglądać bo żadne auta nie jeżdżą :)
Kilka zdań na temat kolizji. Bardzo łatwo jest się rozbić na tym torze ale najlepiej tego nie robić ;) Po sporej kolizji płaci się za asystę porządkowego, za lawetę oraz za likwidację uszkodzeń barierek. Jeżeli tor zostanie zamknięty to także za każdą godzinę przestoju. Lekkie przecieki o barierki są gratis ;)
Kolizje między autami zdarzają się ale nie aż tak często jak tradycyjne obicia o barierki. Jeżeli uszkodzenia aut są niewielkie (jakieś przecierki) to w dobrym guście jest potraktowanie tego jako "incydent wyścigowy" czyli bez wnikania i określania kto jest winny. Szczególnie w sytuacji gdy jedzie się aktywnie za kimś, ściga, stara wyprzedzić lub nie pozwala tego zrobić.
Podczas Touristenfahrten ruch jest ogromny a poziom uczestników bardzo zróżnicowany co często prowadzi do nieporozumień i niebezpiecznych sytuacji podczas wyprzedzania (dozwolone jest wyprzedzanie w zakrętach). Dlatego lepiej jest się nie nastawiać na nie wiadomo jak wyścigową jazdę na limicie ale jechać z bardzo ograniczonym zaufaniem do innych na torze. Także trzeba mieć oczy dookoła głowy bo kierowcy w szybkich autach niemal dosłownie pojawiają się znikąd. Różnice w prędkościach między najszybszymi i modyfikowani autami a typowymi drogowymi są ogromne.
Jeszcze tylko dodam, że nie lubię jeździć za motocyklistami na Nurburgringu ;) Nie ma tutaj żadnego ideologicznego podtekstu a chodzi o to, że maja oni inne niż samochodowe punkty hamowania i muszą o wiele bardziej zwalniać przed zakrętami. Później mocno przyspieszają nie dając się wyprzedzić. Jeżeli motocyklista sam nas nie przepuści to w zasadzie będzie trzeba za nim jechać całą drogę i zwykle wolniej niż jesteśmy w stanie. Motocykliści nie jeżdżą zbyt szybko podczas tej imprezy. Przede wszystkim strach jest przed ich potrąceniem bo w tym przypadku nawet "lekka przecierka" może skończyć się tragicznie. Przy czym na dobrą sprawę nie miałem podczas tej wizyty za wiele powodów do tego "nielubienia" bo raczej wszyscy motocykliści patrzyli w lusterka i poza pojedynczymi przypadkami w miarę szybko mi ustępowali.
Tak to może czasami wyglądać. Takie mocne zwalnianie przez zakrętami ze zjazdem na prawą stronę toru jest z perspektywy kierowcy samochodu jednoznaczne i rozumiane jako ustępowanie z zaproszeniem do wyprzedzania. A było odwrotnie. Po prostu ten motocyklista tak sobie jechał przycinając każdy zakręt przy niewielkich prędkościach. Jak widać na nagraniu jest to bardzo niebezpieczne i faktycznie zdarzają się kolizje samochodów z motocyklistami.
Testy (10) |Ponownie w Zielonym Piekle czyli mój drugi wyjazd na Nurburgring
2016-03-28|Na torze|Komentarze: 38
Ponownie wybrałem się do Zielonego Piekła czyli na legendarny i kultowy Nurburgring. Tym razem najeździłem się po wsze czasy bo w ciągu dwóch dni przejechałem aż 17 okrążeń. W tym miejscu nie mogło być inaczej jak znakomicie i wyjazd bardzo mi się udał.
Poniższa relacja jest długa i zawiera chyba ze 100 zdjęć ale i tak nie jest to wszystko co można opowiedzieć o Nurburgringu z perspektywy okazjonalnego uczestnika. W tekście są odniesienia do materiałów napisanych po mojej pierwszej wizycie na tym torze i zachęcam także do
ich przeczytania bo zawierają szersze i cały czas aktualne informacje.
Orientacyjny spis treści:
- o Zielonym Piekle,
- jazda po tym torze oraz ogromna frekwencja i tłok,
- organizacja wyjazdu i koszty,
- oraz galeria zdjęć z autami jakie wjechały mi pod obiektyw.
Zielone Piekło
Touristenfahrten czyli ogólnodostępny wjazd "od ręki" na Północną Pętlę Nurburgringu to ewenement. Tor jest uznawany za najtrudniejszy na świecie i nie bez przyczyny nazywany Zielonym Piekłem a jednocześnie dostępny dla każdego kto ma prawo jazdy, samochód i kilkadziesiąt euro w kieszeni. Aż dziw, że do tej pory go nie "zabronili" a szczególnie, że jest położony w środku Unii Europejskiej więc rzut beretem od Brukseli czyli miejsca gdzie rodzą się mniej lub bardziej udane pomysły poprawiające bezpieczeństwo. Nurburgring jak działał tak cały czas działa. Z drugiej strony to co wyprawia się na tym torze może wprawiać w osłupienie osoby które jeździły po innych torach wyścigowych. Otóż, na Nurburgringu nie jest wymagana jazda w kaskach, w tym samym czasie po torze jeżdżą i kilkusetkonne Ferrari i Fiaty Panda, motocykle i samochody, trafiają się też busy i nawet autobusy wycieczkowe, mimo amatorskiego charakteru imprezy można wyprzedzać w zakrętach (ale tylko z lewej strony), kierowcy z doskonałą znajomością toru jadą na limicie obok tych którzy są tutaj pierwszy raz i nawet nie wiedzą jak dokładnie wygląda najbliższy zakręt. To wszystko oczywiście wiąże się z dużą ilością niebezpiecznych sytuacji i kolizji.
Nurburgring jest torem... trójwymiarowym ;) Mocno upraszczając można powiedzieć, że po przeciętnym torze wyścigowym jeździ się w prawo, lewo i prosto czyli niejako w dwóch wymiarach. Natomiast dla Nurburgringu charakterystyczne jest to, że poza ową jazdą w prawo i lewo to też praktycznie cały czas jedzie się albo z górki albo pod górkę. Taka charakterystyka toru stanowi o jego unikalności i fenomenie oraz tłumaczy dlaczego szybka jazda po nim jest tak trudna i często kończy się wypadnięciem z trasy. Amatorom czyli zdecydowanej większości kierowców którzy pojawiają się na tym torze bardzo trudno jest oszacować z jaką prędkością mogą przejechać dany zakręt który jest położony "z górki", na szczycie wzniesienia albo wyprofilowany "w drugą stronę". W sumie to na Nurburgringu nie ma w ogóle wyprofilowanych zakrętów gdyż pętla poprowadzona jest niemal dosłownie byle jak byle do przodu poprzez pagórkowaty teren. Ten tor zupełnie nie przypomina typowego toru wyścigowego choć średnie uzyskiwane prędkości są już jak najbardziej typowe. Do tego często barierki są ustawione raptem kilka metrów od asfaltu więc wypadnięcie z trasy bardzo często kończy się kolizją. Żwir który pomaga w wyhamowaniu jest tylko w kilku miejscach a i tak nie ma go zbyt wiele.
Szerzej o charakterystyce Nurburgringu i jeździe po nim pisałem po mojej pierwszej wizycie w tekście pt. Jazda po Północnej Pętli Nurburgringu. Nic się w tym temacie nie zmieniło więc zachęcam do rzucenia okiem. Chyba najbardziej niebezpieczne jest właśnie to, że diametralnie zmienia się zachowanie auta wraz ze wzrastającą prędkością podczas jazdy przez wszelakie pagórki, przechylenia, zagłębienia, inne podobne łagodne nierówności. Tzn. łagodne przy niewielkiej prędkości bo przy większej mogą bez problemu a przede wszystkim z zaskoczenia zachwiać autem zrywając przyczepność kół.
Typowy zakręt na Nurburgringu czyli nic nie widać i przez szczyt z prawie 120 km/h na moim liczniku.
Tak nietypowe znaki z ograniczeniem prędkości zostały ustawione po tragicznym wypadku Nissana GT-R którzy oderwał się od drogi i przeleciał nad ogrodzeniem śmiertelnie raniąc jednego z kibiców. O ile się nie mylę to uzyskiwane prędkości są kontrolowane podczas niektórych wyścigów (poprzez GPS). Przy czym sam też się stosowałem do tych ograniczeń ;]
Mniej więcej w połowie pętli jest także miejsce z ograniczeniem do 50 km/h ze względu na serwisowy punkt zjazdu z toru. Oczywiście nie ma żadnej kontroli prędkości ale da się zauważyć, że sporo osób z ostrożności mocno zwalnia w tym miejscu. I jeszcze dodam, że przed wieloma niebezpiecznymi punktami są ustawione ogólne znaki ostrzegawcze.
Jazda po Ringu
Podczas mojej drugiej wizyty na Nurburgringu najeździłem się po wsze czasy. Zaczynam opis w ten sposób bo za pierwszym razem czułem spory niedosyt gdyż zdążyłem przejechać tylko 4 okrążenia zanim hamulce odmówiły posłuszeństwa. Teraz byłem lepiej przygotowany, wiedziałem jak wygląda jazda i udało mi się przejechać aż 17 okrążeń. A gdyby nie było aż tak wielkiego tłoku na torze i związanych z nim częstych pokolizyjnych przerw to jeździłbym dalej. Pod kątem torowego przebiegu wyjazd bardzo mi się udał. Przy czym z tymi "wsze czasami" z pierwszego zdania to oczywiście przesada gdyż teraz, po przerwie zimowej, bardzo chętnie pojechałbym tam ponownie i przejechał jeszcze więcej okrążeń ;)
Nareszcie przed bramkami. Nareszcie z długoterminowego punktu widzenia gdyż minęły 2 lata od mojej pierwszej wizyty a pewnie nie było tygodnia w którym nie przypominałbym sobie jazdy w tym miejscu. I krótkoterminowo bo będąc już na miejscu był spory tłok i trudności z wjazdem na tor.
Po Nurburgringu jeździłem na dwojaki sposób. Z nastawieniem na uzyskanie jak najlepszego czasu okrążenia oraz powiedzmy, że bardziej turystycznie czyli z większym marginesem, większa swobodą i bez ciągłego kręcenia silnika pod czerwone pole. Drugi sposób jazdy wynikał też z konieczności gdyż ze względu na spory tłok na torze nie byłem w stanie poprawiać swoich czasów przejazd. Czasami startowałem z nastawieniem na jak najszybszą jazdę ale po kilku kilometrach odpuszczałem trafiając na jakiś większy korek. Z 17 okrążeń tylko 6 przejechałem na czas a pozostałe właśnie 11 bardziej turystycznie. Przy czym taka jazda też bardzo mi się podobała i dlatego właśnie tak wiele tych okrążeń przejechałem. Nie tylko best-lapem człowiek żyje ;) Ale jednocześnie podczas tych luźniejszych przejazdów cały czas zwracałem uwagę na różnorakie aspekty które przy kolejnej okazji pozwolą na jeszcze szybszą jazdę.
Przed wyjazdem nie miałem żadnego szczególnego planu i oczekiwań co do mojej jazdy poza tym aby przejechać w miarę czyste okrążenie które miało dać czas przyzwoity czas. Czyli jednak jakiś plan był ;) Udało się uzyskać dobry wynik na mecie choć nie udało się przejechać czystego okrążenia. Ale to też dobrze rokuje na przyszłość bo gdy w końcu trafi się czysty tor to w komplecie z jeszcze lepszym wynikiem.
Zacząłem opis od jazdy na czas i napinania się na wynik ale tak naprawdę jak najszybsza jazda po torze a już szczególnie po Nurburgringu fajna jest tylko wtedy gdy ma się przed sobą pusty tor, realizuje plan i wszystko idzie po naszej myśli. Gdy coś idzie nie tak, popsuje się kolejny zakręt, hamulce zaczynają niedomagać, pojawiają się kolejne auta do wyprzedzenia, ktoś wymachuje żółtą flagą nakazując zwolnić do 50 km/h no to wtedy ta frajda z jazdy może przejść w irytację, że znowu nie uda się przyjechać na metę w określonym czasie. Dlatego najlepiej wyjeżdżać na Nurburgring bez konkretnych oczekiwań co do wyniku a jedynie z takimi oczekiwaniem aby mieć jak największą frajdę z jazdy co w tym miejscu jest po prostu gwarantowane. Gdybym wiedział, że następnym razem nie uda mi się pojechać szybciej niż do tej pory to jechałbym w to Zielone Piekło tak samo chętnie jak do tej pory.
Nie jestem dobry w takich poetyckich i emocjonalnych opisach ale naprawdę jazda po Nurburgringu to spore przeżycie. Także na 17. okrążeniu pod koniec drugiego dnia. Dlatego jeździłem to okrążenie za okrążeniem. Jest to gruba sprawa - nie wiem jak to dobrze pod tym kątem opisać. Niektórym osobom wystarczy, że przejadą tylko jedno okrążenie i już będą mieli dość emocji. Nie piszę tego w ironicznym kontekście a niejako dokumentalnie bo sam dokładnie pamiętam swój pierwszy przejazd który był jednym ogromnym przeżyciem po którym musiałem ochłonąć ;) Piszę to też dlatego aby nikt nie odniósł wrażenia, że jadąc na Nurburgring trzeba naklepać przynajmniej kilkanaście okrążeń bo inaczej impreza nie będzie udana. Nic z tych rzeczy i jak najbardziej warto wybrać się w to miejsce aby przejechać nawet i jedno okrążenie.
Już za bramkami. Jeszcze tylko krótki odcinek wyjazdowy...
Była to moja druga wizyta na Nurburgringu więc na tyle na ile można poznać ten tor po przejechaniu kilku okrążeń to go znałem. Moje przygotowania były w zasadzie związane tylko z przeglądaniem nagrań wcześniejszych przejazdów. Na dobrą sprawę wszystko co było mi potrzebne to pamiętałem z pierwszej wizyty. Może ze dwa razy włączyłem PS3 aby przejechać się Volvo C30 w Gran Turismo 5 gdyż jazda tym samochodem najbardziej przypomina z dostępnych do wyboru jazdę Audi A4 ;) Na moje oko takie konsolowe zapoznanie z trasą nie za bardzo sprawdza się przed pierwszą jazdą. Oczywiście lepsze to jest niż nic ale nie ma to zbyt wiele wspólnego z rzeczywistą jazdą. Sama znajomość trasy rozumiana jako to jak mniej więcej wygląda najbliższy zakręt niewiele pomaga gdyż przed konsolą nie czuje się przeciążeń, przechyłów nadwozia, zjazdów czy podjazdów a to jest najistotniejsze na Nurburgringu. Może w przypadku innych osób wyglądało to inaczej (dajcie znać!) ale ja dość szybko po starcie "wyrzuciłem konsolę z głowy" i skupiałem się tylko na bieżącej sytuacji. A po pierwszym okrążeniu samemu już "wszystko" się wie i owa konsolowa wiedza nie jest do niczego potrzebna. Tak to wyglądało w moim przypadku. Jestem ciekaw jaka była sytuacja u Was? czy zapoznanie sprzed komputera było istotnie pomocne podczas przejazdu pierwszego okrążenia?
O tym co wyżej i generalnie mojej jeździe podczas pierwszego wyjazdu pisałem w tekście pt. W Zielonym Piekle czyli moja jazda po Północnej Pętli Nurburgringu. Tak jednym zdaniem to najistotniejsze było ogólne ogarnięcie w torowej jeździe zdobyte na innych obiektach. Kto w tej chwili pojawia się na torach wyścigowych ten zapewne nie będzie miał większych problemów ze żwawą jazdą po Nurburgringu. Choć myślę, że wiele osób może się zdziwić tym jak bardzo ten tor jest nierówny, wyboisty, krzywy i zarazem jak szybko "trzeba" po nim jeździć.
Z racji sporego ruchu bardzo istotna (na dobrą sprawę chyba najbardziej istotna) jest umiejętność "jazdy w grupie" czyli sprawne wyprzedzanie wolniejszych aut oraz przepuszczanie szybszych. Generalnie chodzi o patrzenie we wszystkie strony i ogarnianie tego co się dzieje dookoła. Dozwolone jest wyprzedzanie bezpośrednio przed zakrętami i w samych zakrętach więc często szybsi na torze nie czekają na prostsze odcinki (których jest niewiele) tylko właśnie wyprzedzają gdzie się da. Oczywiście to wyprzedzający ma najlepszy ogląd na sytuację i powinien to robić tylko wtedy gdy ma pewność, że zrobi to bezpiecznie ale przecież Nurburgring to tor wyścigowy gdzie większość "spieszy się" i zakłada, że wolniejsi patrzą w lusterka i nie będą zajeżdżać drogi. Przy czym jadąc względnie powoli i trzymając się prawej strony toru (bo wyprzedzać można tylko od lewej) bez problemu i bezpiecznie można jeździć po Nurburgringu nawet w godzinach szczytu i wśród o wiele szybszych aut. O wiele bardziej trzeba uważać na inne auta gdy mamy zamiar jechać na czas czyli względnie szybko a przede wszystkim bez zbędnego tracenia czasu na jazdę za wolniejszymi i przesadne zwalnianie aby przepuścić szybszych.
I w końcu jazda!
O jak najszybszej jeździe po Nurburgringu pisałem już w osobnym materiale pod tytułem nie innym niż Jak najszybsza jazda po Północnej Pętli Nurburgringu więc osoby zainteresowane wykręcaniem best-lapów proszę o rzucenie tam okiem. Najlepszy czas jaki udało mi się uzyskać to 8:56 BTG. W sumie tylko 6 razy mijałem linię mety z gazem w podłodze. Wszystkie szybsze okrążenia przejechałem niedługo po otwarciu toru gdyż z każdą godziną robił się coraz większy tłok na torze. Niestety nie mam nagrania swojego najszybszego przejazdu a gorszego o 8 sek...
Poniżej jeszcze wolniejszy przejazd ale pewnie ciekawszy do oglądania bo z naniesioną prędkością z licznika, obrotami i stopniem otwarcia przepustnicy...
Po ukończeniu każdego szybkiego okrążenia nie byłem zbyt zadowolony bo wiedziałem, że dało się pojechać o wiele szybciej. Poza własnymi błędami w jeździe wynikającymi z nieznajomości toru i wpływającymi na czas przejazdu także spowalniany byłem przez innych kierowców na torze. Trudno mi oszacować jakie były moje możliwości bo za każdym razem traciłem tak dużo czasu, że takie szacowanie nie ma większego sensu. Więc trzeba pojechać kolejny raz i sprawdzić to na żywo :)
Na przykład taka sytuacja. Fajna jazda w grupie w dobrym tempie do momentu gdy się nie doścignie grupki aut jadących o wiele wolniej. Na dodatek jeszcze przytrafiała się żółta flaga. Nawet bez tej flagi było już "po zawodach" gdyż zanim moja grupa zdążyłaby powyprzedzać kolejne wolniejsze auta to straciłbym tyle czasu, że patrzenie na stoper traciło sens. Na dodatek z tyłu mogłyby dojechać jeszcze szybsze auta które należy przepuścić a to kolejna strata czasu. Oczywiście jazda nadal jest fajna ale dobrego wyniku na mecie już nie będzie.
Jak na autostradzie gdy się utknie za tirem i trzeba czekać aż wszyscy wyprzedzą aby móc jechać dalej ;) Tutaj akurat nie jechałem na czas bo wtedy aż tak ochoczo nie zwalniałbym i nie ustępował całej grupie na raz ;)
Taki zawalidroga też może się trafić ;) Tutaj co prawda i tak nie wykręciłbym dobrego czasu bo nie miałem dobrze ustawionego ciśnienia w oponach (trochę widać jak majta samochodem) i jechałem wolniej niż mogłem. Przy czym jedno, dwa czy trzy chwilowo spowalniające auta to nie jest problem bo traci się raptem kilka sekund co na Nurburgringu nie wypacza całościowego wyniku. Gorzej gdy aut do wyprzedzenia jest kilkanaście i na dodatek trafi się żółta flaga, albo i dwie.
Oczywiście podczas jazdy na czas punkt widzenia zależy od punktu siedzenia a dokładniej to siedzenia w szybszym aucie. Auta jadące wolniej przeszkadzają mi a ja przeszkadzam tym jadącym jeszcze szybciej ;) Taki urok wykręcania jak najlepszego czasu okrążenia na Nurburgringu podczas Touristenfahrten.
Szczęśliwie nie miałem żadnych spektakularnych "momentów" podczas tej wizyty. Te mniej spektakularne oczywiście się przytrafiły. Przy czym do nich i tak nie zaliczają się wyjazdy na "zielone", tj. zbyt dosłownie rozumiane korzystanie z całej powierzchni toru ;) Przy okazji zwracam uwagę na to jak blisko jezdni ustawione są barierki.
Niemal wszystkie moje nieporządne sytuacje przytrafiały mi się podczas jazdy na czas i wyprzedzania w zakrętach. Raz musiałem sam przyciąć zakręt i pojechać trochę po trawie gdyż ktoś kto w moim mniemaniu mi ustępował wcale tego nie robił, innym razem wniosło mnie trochę z zakrętu (mimo, że sporo zwolniłem) i niewiele brakowało a otarłbym się o inny samochód. Podczas wolniejszych przejazdów nieciekawe momenty zdarzały się gdy nie potrafiono mnie wyprzedzić mimo, że wyraźnie ustępowałem jadąc z kierunkowskazem i przy prawej krawędzi jezdni. Raz musiałem całkowicie zjechać na pobocze wszystkimi kołami (przy niewielkiej prędkości, wolny zakręt) bo obserwowane w lusterko żółte Camaro jakoś nie bardzo miało zamiar trzymać się swojej lewej strony.
Tłok na torze
Nie wiem czy tylko niefortunnie trafiłem czy jednak teraz jest to normą i tak cały czas będą wyglądać ciepłe weekendy na Nurburgringu ale kolejki i tłok był ogromny. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Na dobrą sprawę to nie ja sam decydowałem o tym kiedy chciałbym przejechać kolejne okrążenie ale musiałem jechać wtedy kiedy akurat wjazd na tor był otwarty. Pierwsze przejazdy po otwarciu toru (tak do południa) były jak najbardziej OK i ze względnie umiarkowanym ruchem ale później już było bardzo tłoczno przed wjazdem jak i na torze często tworzyły się zatory z jazdą gęsiego.
Ten akapit będzie trochę brzmiał jak żale, że nie dało się pojeździć z powodu tego, że ktoś się rozbił ale nie tak to wygląda. Oczywiście co do istoty to tak to właśnie wygląda, że po kolizji zamykany jest tor co generuje spore korki po jego otwarciu gdy wszyscy chętni w tym samym momencie ustawiają się przy wjeździe. Niemniej mając na uwadze to, że ten kto się rozbił ma o wiele większy problem niż ja czy ktoś inny oczekujący na przejazd więc te moje "żale" nie są takimi faktycznymi żalami :) Po prostu na sucho opisuję co i jak wygląda co nie znaczy, że na miejscu ma się jakieś pretensje do kogokolwiek, że ktoś się rozbił i przez to nie można sobie wykręcić best-lapa. Przy czym też trochę robi się z tego "statystyka" czyli mijając rozbite auto "kolegi po fachu" niezbyt się o tym myśli tylko jedzie dalej. A kolejne zamknięcie toru to po prostu zamknięcie toru które nie pozwala na kolejny przejazd.
Jak na wstępie wspomniałem przerwy w funkcjonowaniu toru związane są z kolizjami jakie bardzo często przytrafiają się na tym torze. Przy mniejszych kolizjach ruch nie jest wstrzymywany a jedynie spowalniany żółtymi flagami oraz rozstawiane są odgradzające pachołki co pozwala załadować rozbite auto na lawetę i naprawić uszkodzoną barierkę. W przypadku większych kolizji zamykany jest całkowicie tor. Przerwa może trwać od kilkunastu minut do nawet kilku godzin.
Kolizja Renault Megane RS akurat z tego samego weekendu. Czasami jest grubo i konkretnie bo prędkości są naprawdę spore - przed tym zakrętem zwykle ponad 200 km/h.
"Bliźniacza" kolizja także białego Megane RS z innego dnia.
Aby po otwarciu jak najszybciej wjechać na tor należało się ustawić jak najbliżej wjazdu. Wjazd na tor jest po prawej od ronda widocznego w oddali (jak na znaku). Oczywiście można było tak czekać godzinę albo i dłużej.
Komunikat o otwarciu toru bardzo szybko korkował dojazd do bramek ze wszystkich trzech stron.
W takim korku można było czekać i pół godziny zanim dojechało się do bramki. Zdarzało się, że zanim dojechało się do wjazdu to tor był ponownie zamykany ze względu na kolejną kolizję.
Najlepszym sposobem na wykręcenie konkretnego przebiegu w ten weekend było stałe pozostawanie na torze, tj. bez zjeżdżania na parking i robienia sobie przerw między kolejnymi przejazdami. Na prostej zjazdowo-wjazdowej także ustawiona była bramka biletowa przed którą kolejka była zdecydowanie mniejsza. Jeżeli przejechało się okrążenie i tor nadal był otwarty to najlepiej było od razu ustawić się do kolejnego przejazdu. Mimo tego i tak kilka razy tor został zamknięty zanim zdążyłem rozpocząć kolejne okrążenie.
Raz to już niemal przed nosem zablokowane zostały bramki a porządkowi kazali nawracać i kierować się do wyjazdu. Była to jedna z nielicznych okazji aby przejechać się po Nurburgringu pod prąd, chociaż te 50 metrów :)
Godziny otwarcia toru podawane na stronie internetowej są bardzo orientacyjne właśnie przez (nie)spodziewane wypadki. Pewne jest chyba jedynie to, że nie da się wjechać na tor po godzinie zamknięcia a godziny otwarcia mogą być dowolnie przesuwane. Jeżeli przytrafi się spora kolizja na godzinę czy dwie przed planowaną godziną zamknięcia to bardzo możliwe, że wjazd nie będzie już otwierany nawet jakby udało się uprzątnąć tor przed czasem. Chyba, że faktycznie nie da się w tym czasie uprzątnąć toru bo oczywiście nie wiem jaka jest sytuacja. Przy czym z moich skromnych obserwacji z podobnych imprez wynika, że im bliżej końca imprezy tym organizatorzy jakby mniej się spieszą z ogarnięciem sytuacji ;)
Podsumowując, nie ma co brać za pewnik godzin otwarcia podawanych na stronie internetowej bo one w każdej chwili mogą się zmienić. Z tego też względu dość ryzykowne jest planowanie jazdy w dni powszednie kiedy to tor jest otwarty tylko na około dwie godziny wieczorem. Bo wystarczy, że przytrafi się jedna większa kolizja a tor zostanie zamknięty tego dnia.
Podczas dwóch dni przejechałem 17 okrążeń, 5 w sobotę i 12 w niedzielę. W sobotę po prostu nie dałem rady przejechać więcej okrążeń bo tor był co chwilę zamykany. W pewnym momencie uznałem, że nie ma sensu czekać przed bramkami a lepiej jest to robić w hotelu z którego miałem widok na fragment Północnej Pętli. Gdy auta zaczęły jechać to sam szybko pojechałem pod bramki, przejechałem jedno okrążenie i... tor został zamknięty. W niedzielę przed południem ruch był akceptowalny a przynajmniej w porównaniu do tego co się działo w sobotę. Ale już po południu wszystko wróciło do "normy". Karnet na ostatnie 4 okrążenia kupiłem po kolejnym otwarciu toru po 17:00 licząc na to, że uda mi się wstrzelić w godzinę bez zamknięcia toru i tak przejechać jedno okrążenie za drugim. I faktycznie udało się, przy czym także była to jazda z odcinkami z żółtą flagą czyli z kolizjami (ale bez zamykania toru).
Może zbyt straszliwe opisuję te problemy z przejazdami ale to też wynika z tego, że jednocześnie chciałem jak najwięcej pojeździć po tym torze jak i zaliczyć wszystkie stałe punkty widokowe i okoliczne atrakcje. Chciałem pooglądać jeżdżące auta, porobić zdjęcia, generalnie spędzić też czas poza samą jazdą. Gdybym był nastawiony tylko na jazdę i starał się jechać okrążenie za okrążeniem to zapewne dałoby się przez te dwa dni przejechać i 40 okrążeń. Zarazem pierwsze przejazdy były jak najbardziej w porządku i mniej więcej do południa można było swobodnie jeździć bez tłoku na torze. W tym czasie też przejechałem swoje najszybsze okrążenia. Gdybym był bardziej nastawiony turystycznie z zamiarem przejazdu tylko kilku okrążeń (chyba tak robi większość uczestników tej imprezy) to też popołudniowy spory ruch nie stanowiłby aż takiego problemu. Dlatego proszę zbytnio się nie zrażać moim katastroficznym opisem bo gdybym miał jeszcze raz trafić na taki sam weekend to nie miałbym z tym problemu ;) Te moje 17 okrążeń to bardzo duża ilość podczas tej imprezy. Przy nastawianiu się na jak najszybszą jazdę lepszym rozwiązaniem byłaby raczej jazda podczas zamkniętego track day z limitem uczestników co wykluczałoby tłok na torze.
Kolejne zamknięcie toru to dobry moment aby zrobić sobie przerwę i pojechać na jeden z charakterystycznych punktów widokowych. Problem jest tylko taki, że wtedy nie nie ma co oglądać bo żadne auta nie jeżdżą :)
Kilka zdań na temat kolizji. Bardzo łatwo jest się rozbić na tym torze ale najlepiej tego nie robić ;) Po sporej kolizji płaci się za asystę porządkowego, za lawetę oraz za likwidację uszkodzeń barierek. Jeżeli tor zostanie zamknięty to także za każdą godzinę przestoju. Lekkie przecieki o barierki są gratis ;)
Kolizje między autami zdarzają się ale nie aż tak często jak tradycyjne obicia o barierki. Jeżeli uszkodzenia aut są niewielkie (jakieś przecierki) to w dobrym guście jest potraktowanie tego jako "incydent wyścigowy" czyli bez wnikania i określania kto jest winny. Szczególnie w sytuacji gdy jedzie się aktywnie za kimś, ściga, stara wyprzedzić lub nie pozwala tego zrobić.
Podczas Touristenfahrte
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!