DRUTOWANIE 2012
Rok 2012 to moim zdaniem rok kiedy samochód przez moje zaniedbania i intensywną eksploatację zaczął dawać sygnały, że jest po prostu już stary i zmęczony. Zaczęły się psuć różne drobnostki, po zimie znowu powychodziła cała masa odprysków i rdzawych śladów, na które porobiłem jedynie zaprawki. Było tego tak dużo, że przy czyszczeniu musiałem porobić sobie zdjęcia, żeby nie zapomnieć co już zrobiłem i co trzeba pomalować. Notorycznie psuł się zawór nagrzewnicy (wymieniłem ich chyba z 8), przez co latem albo miałem ogrzewanie w aucie albo co chwile musiałem dolewać płynu, silnik co prawda działał bez zarzutu, ale jedyne co przy nim miałem czas i ochotę zrobić to zmienić olej. Uszczelnienia jednak nadawały się do wymiany. Samochód musiał jeździć na co dzień, więc nie było możliwości aby za coś się zabrać na poważnie, tj postawić go w garażu na kilka dni i sobie tam dłubać. Z drugiej strony tak naprawdę taniej było kupić nowy sinik niż remontować stary więc nie przejmowałem się tym zbytnio.
Najgorsza była blacharka. Pewnego dnia zebrałem się w sobie i obejrzałem ten samochód dokładniej: progi pod nakładkami były mocno zgnite, tylne nadkola pod nakładkami nie istniały, poważnie się zacząłem zastanawiać co dalej gdy przegniła kolumna przedniego zwieszenia i urwało się mocowanie sprężyny – jeżdżenie takim autem już przestało być bezpieczne. Sprzedaż oczywiście odpadała, złomowanie także.W planie było odstawić ten samochód i kupić coś innego do jeżdżenia na co dzień. Fajnie by było odstawić Scirocco na „spokojną emeryturę”, doprowadzić stan techniczny/blachy/wnętrze do ideału i wstawić do garażu, który auto by opuszczało w słoneczne dni i na zloty. Ogólnie – miał przestać być wołem roboczym. Ale tak już jest, że życie weryfikuje plany, więc samochód po kolejnych szybkich i tanich naprawach (czyt. drutach) nadal służył na co dzień. Ponieważ jak już wcześniej wspomniałem – o blacharce, czyli największym problemie tego auta, nie mam zielonego pojęcia pozostało popytać w warsztatach ile będzie kosztować porządna renowacja. Jak wiadomo nie istnieje opcja tanio i dobrze, więc kwoty były powalające…
"GWIAZDA" TV PO RAZ DRUGI – CASTING BEZ ZĘBÓW NA PRZEDZIE ;)
Tak się złożyło, że latem 2012r na TVN Turbo zobaczyłem program „Samochód marzeń, kup i zrób”, na końcu programu podana była informacja, że można tam zgłosić swoje auto. Pomyślałem, że nie zaszkodzi spróbować. Po pewnym czasie w ogóle zapomniałem, że wysłałem to zgłoszenie, a tu pod koniec roku telefon – zaproszenie na casting, z kilku tysięcy zgłoszeń twórcy programu wybrali kilkadziesiąt i zaprosili ich autorów wraz z samochodami na casting, a z tego mieli wybrać kilkanaście. Początkowo przeszło mi przez myśl, że bez sensu się tłuc do Warszawy, bo i tak nic z tego nie będzie, jedynie wygeneruje koszty dojazdu, ale po chwili jednak stwierdziłem, że w sumie zawsze to jakaś przygoda i nowe doświadczenie, że jednak pojedziemy. Oczywiście gdzieś tam w głębi duszy liczyliśmy, że się dostaniemy, ale rozum podpowiadał, że to po prostu wycieczka, zwłaszcza, ze na miejscu zobaczyliśmy, że nie jesteśmy jedynymi zaproszonymi z tym modelem samochodu i zdawałem sobie sprawę, że roboty w przy samochodzie jest tak dużo, że budżet programu nie starczy na wszystko. Scirocco znowu było w telewizji, pojawiliśmy się w odcinku „castingowym”
mechanicy sprawdzający samochód wykryli całą listę elementów, które nadają się do naprawy. Oto jej część:
„układ hamulcowy do wymiany i naprawy, stabilizator, osłony amortyzatorów, górne mocowania amortyzatorów, paski do wymiany, uszczelnienie dekla zaworowego, aparatu zapłonowego, poduszki silnika, uszczelniacze półosi, cięgna sterowania skrzyni biegów, progi do naprawy, stan zewnętrzny dobry”.
Sporo tego, choć nie wiem dlaczego niektóre pozycje tam się znalazły, a niektórych usterek o których wiedziałem że tam są, na liście nie było.
Moje odczucia dotyczące całego castingu były zaskakująco pozytywne. Czytając regulamin spodziewałem się, że na miejscu będzie obowiązywała dyscyplina jak w wojsku i że bez pytania nie wolno będzie się nawet odezwać. Okazało się jednak, że cała ekipa tworząca ten program była bardzo sympatyczna, atmosfera miła, pogoda nie dopisała, więc na miejscu zorganizowano napoje i przekąski. W regulaminie był jednak martwiący mnie zapis, że „zostaną wybrane samochody, których właściciele w oryginalny i ciekawy sposób przedstawią siebie i swe samochody”. Ponieważ nie jestem osobą zbyt wylewną, a tym bardziej nie mam uzdolnień aktorskich to szanse widziałem dość marne. Na domiar złego kilka dni przed wyjazdem na ten casting przytrafił mi się mały wypadek i złamałem sobie dwa zęby – górne jedynki :/ Więc skrzętnie starałem się to ukryć przed kamerą, do tego nie umiałem wyraźnie mówić, co zmniejszało nasze szanse jeszcze bardziej.
GWIAZDA TV PO RAZ TRZECI – MIESZANE UCZUCIA
Po castingu oczekiwanie kilka tygodni na telefon z wynikiem. Wreszcie telefon zadzwonił… „Gratuluję, jesteście w programie”. Widocznie mimo naszej anty-aktorskiej natury Scirocco oczarowało twórców programu. Pozostało znowu czekanie na kolejny telefon, podczas którego wymieniłem linkę sprzęgła i oba przeguby z prawej strony, bo zaczęły stukać. Zaczęła też rzęzić pompa wody, ale nie było czasu na jej wymianę. I naprawiłem sobie zęby ;) W końcu pod koniec lutego 2013 zadzwonili z programu, że mogę przywieźć samochód.
Odstawiliśmy samochód do Warszawy, nakręcono kilka ujęć, odniosłem wrażenie, że prowadzący program chyba był tego dnia coś nie w humorze, no trudno każdemu się zdarza gorszy dzień. Wiadome było, że budżet programu wynoszący 6tyś zł nie pozwoli na kompleksową odbudowę samochodu, więc trzeba było się na coś zdecydować, do wyboru była blacharka lub mechanika. Niezaprzeczalną zaletą tego programu jest fakt, że to właściciel ma ostatnie słowo co ma być zrobione, więc ustaliliśmy, że w programie zostanie zrobiona blacharka i położony nowy lakier, jak zostanie coś z budżetu to zostaną odrestaurowane felgi, które przywiozłem na miejsce. Tutaj jednak czar tej przygody zaczął słabnąć, a może to ja sobie po wrażeniach z castingu wyobrażałem całość inaczej. Z rzeczy przyziemnych – zależało mi zwłaszcza na zdobyciu informacji kiedy mam zapłacić podatek od nagrody (w wysokości 10% kwoty końcowej). Odkąd wiedziałem, że dostaliśmy się do programu, próbowałem ustalić jak i kiedy mam go zapłacić, w dniu kiedy odstawiliśmy samochód powiedziano mi, że podatek ten zapłacę podczas rozliczenia rocznego.
Poniżej niektóre zdjęcia z prac umieszczone na fanpage’u programu:
Ok miesiąc później nadszedł wielki dzień, w którym zadzwonił telefon i zostałem poinformowany o terminie odbioru samochodu. Fantastyczne uczucie, ale moje emocje ostudził jednak kolejny telefon na kilkanaście godzin przed wyjazdem. Dowiedziałem się, że wbrew wcześniejszym ustaleniom jednak podatek od nagrody muszę zapłacić przy odbiorze samochodu, czyli w zasadzie za chwilę…
Na miejscu byliśmy 2h przed umówionym terminem, poczekaliśmy poza warsztatem w amerykańskiej restauracji serwującej potrawy typy fastfood. Było to zrozumiałe, przecież gdybym zobaczył samochód przed jego oddaniem to przed kamerami potem musiałbym pajacować udając, że mnie zaskoczył jego widok. W końcu nadeszła ta długo wyczekiwana chwila, świetna atmosfera, tym razem prowadzący też w świetnym humorze, można było pogadać na luzie poza kamerami. Pierwsze ujęcie i…. pomylił imię mojej żony.
No cóż, najlepszym się zdarza, przerwano nagranie i wejście po raz drugi. Tym razem wszystko poszło jak należy, odsłonięcie samochodu, okazałem swoją radość najlepiej jak umiałem (niektórzy uważają, że słabo się cieszyłem – ludzie, ja się wzniosłem na wyżyny mojej wylewności! :) ). Widzę, że lakier lśni, są nowe nadkola z tyłu, nie ma śladów po bieganiu idioty po masce, ani wgniotek w drzwiach, czy pękającej szpachli z tyłu, że felgi wyszły zaskakująco dobrze jak na stan który prezentowały gdy je oddawałem.
Nakręcono fakt odebrania samochodu, nakręcono znowu kilka ujęć z ulicy, ekipa filmowców i prowadzący się rozjechali, zostaliśmy z dwoma ludźmi z ekipy, pogadaliśmy chwilę, dostałem komplet części, które zostały, takich jak listwy boczne, koła zimowe, elementy z zapasowej klapy bagażnika…
Nie linkuję do odcinka, ze względu na prawa autorskie, myślę, że jak jesteście zainteresowani to bez problemu znajdziecie w necie (był jakiś czas na TVN Player, wersje mniej legalne są też na Youtube).
A WSZYSTKO CO POWIESZ MOŻE BYĆ UŻYTE PRZECIWKO TOBIE…
Tu kilka słów na moją obronę, bo w programie wyszedłem na druciarza, a nie wiedziałem wówczas, że tak to zostanie zmontowane. Przyznaję, że częściowo słusznie (zdawałem sobie sprawę, że samochód jest zaniedbany – silnik cieknie, osłony przekładni są uszkodzone, kierunkowskazy były z poloneza, elektryka pod maską, czy przewód hamulcowy z braku oryginalnego mocowania połapane na opaski – wg mnie lepiej tak niż mają latać luzem i się przecierać…), przyznaję, że zaniedbałem samochód, bo jak wspominałem – był mi potrzebny jako wół roboczy i nie mógł zostać odstawiony na kilka dni do garażu czy warsztatu, a po tym jak jakiś pacan mi po nim biegał jakoś straciłem zapał do dbania o wszystko. Z drugiej strony myślę, że samochodu w idealnym stanie nie było by sensu zgłaszać do tego programu.
Jednak o części patentów nie miałem pojęcia (karimaty na podłodze, zaizolowane kostki elektryczne pod deską rozdzielczą, listwy progowe na silikonie – ktoś to kiedyś zrobił, a ja tam nie zaglądałem, bo wiedziałem, że jak to ruszę to wywołam lawinę kolejnych elementów do poprawy, a nie było na to czasu), a z częścią się nie zgodzę (niesprawny układ hamulcowy? niesprawne amortyzatory? przecież to prawie nowe było i nie wyczułem, żeby było coś nie tak, diagnosta też nie miał zastrzeżeń).
W zasadzie mógłbym o tym wszystkim nie wspominać, bo wyjdę na niewdzięcznego dupka, ale drażni mnie hipokryzja. Po odebraniu samochodu i dojechaniu do domu, na drugi dzień miałem czas aby już na spokojnie się poprzyglądać co i jak jest zrobione. Jeśli chodzi o wspawane elementy, lakier czy felgi – nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń (no może poza dwoma zaciekami w niewidocznych miejscach). Problem polega na tym, iż w programie zostałem przedstawiony jako druciarz roku, a niektóre rozwiązania zastosowane w samochodzie były dalekie od profesjonalizmu. Nie będę wszystkiego opisywać, napiszę, że pewne elementy zostały uszkodzone podczas montażu/demontażu, niektóre dziury w podłodze umknęły uwadze blacharza, a kilka rzeczy jest zrobionych „na szybko” (np tylna wycieraczka o której mowa w programie nie była nigdzie podłączona). Dam kilka zdjęć co znalazłem po odebraniu samochodu.
Podejrzewam, że te niedoróbki wynikały z pośpiechu, w programie jest robionych kilka samochodów naraz, do tego od czasu oddania samochodu do momentu emisji programu jest kilka tygodni, a do tego ktoś musi to jeszcze zmontować. No to tyle na moją obronę. Proszę o niski wymiar kary:)
REKLAMACJA
Wszystkie powyższe niedociągnięcia nie były jednak poważne i stosunkowo tanie do naprawy/poprawy, więc nie robiłem z tego tragedii, lecz gdy po kilku miesiącach zobaczyłem:
to jednak zwróciłem się do twórców programu o rozpatrzenie reklamacji (dotyczącej pozostałych dziur w podwoziu i tego odchodzącego w jednym miejscu lakieru). Kolejna wycieczka do Warszawy, reklamacja została uznana, auto trafiło znowu na warsztat. Muszę w tym miejscu przyznać, że pan lakiernik mnie pozytywnie zaskoczył, gdy zobaczył miejsce ze zdjęcia powyżej od razu przyznał, że wina jest po jego stronie, nie było żadnych wykrętów, kombinacji, zbędnego tłumaczenia typu „ten typ tak ma” i zobowiązał się do naprawy.
Po pewnym czasie odebrałem samochód z poprawek, wskazane przeze mnie niezaspawane wcześniej dziury w podwoziu zostały załatane i zakonserwowane, miejsce w którym odchodził lakier naprawione, a moje wątpliwości wyjaśnione na miejscu (także finansowe). W tym miejscu muszę przyznać, że twórcy programu mnie pozytywnie zaskoczyli podejściem do całej sprawy.
PODSUMOWUJĄC UDZIAŁ W PROGRAMIE
Gdy emocje już opadły to stwierdzam, że mimo wszystko jestem zadowolony z całej tej przygody, sam nie wiem kiedy i czy w ogóle byłbym w stanie wyłożyć jednorazowo taką kwotę na naprawę blacharską i lakierowanie, wymienione powyżej niedociągnięcia poprawiłem zanim zaczęło się dziać coś niedobrego, poza tym nie zamierzam już tym samochodem jeździć zimą po naszych solonych drogach, a to było chyba najbardziej dla niego zabójcze. Udział w programie dał impuls do ponownego zajęcia sie tym samochodem i doprowadzenia go do stanu rzeczywistego naszego „samochodu marzeń”. Zabrałem się za mechanikę, oraz pozostałe niedociągnięcia i powoli, krok po kroku doprowadzam samochód do stanu jaki sobie wymarzyliśmy, jeszcze kawał drogi przed nami, aby do tego celu dojść, ale nie zmarnujemy szansy na „drugie życie” dla tego samochodu, skoro dużą część tej drogi pomógł nam przebyć program, a udział w nim na pewno będzie niezapomnianą do końca życia przygodą.
CDN...
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!