W zeszłym roku po raz pierwszy trafiłem na tą imprezę i od razu wiedziałem że to będzie stały punkt w kalendarzu naszej ekipy, więc gdy przyszedł ten czas, umówiliśmy się na wspólną jazdę i ruszyliśmy w skromnym składzie Chrysler 300 coupe z 1971, Ford Ranchero z 1979 i mój europejski hatchback, w samej Nysie dołączył do nas jeszcze Chrysler Newport z 1967r.
Podróż nie zaczęła się dobrze bo Ford Ranchero dość szybko zaczął szwankować i koledzy musieli nim wrócić (kłopoty z układem paliwowym) później dogonili nas na motorach.
Ostatecznie przekonałem się również że trasa przez Nysę i Lewin Kłodzki nie będzie moją ulubioną, kręte wąskie drogi w fatalnym stanie, następnym razem trzeba będzie jechać przez Czechy.
Gdy dotarliśmy na miejsce był już wieczór, witamy się z przyjaciółmi, szybkie stawianie namiotu i można ruszyć na konsumpcję czeskich smakołyków takich jak mój ulubiony Velkopopovicky Kozel.
Po terenie zlotu cały czas kruzują samochody, pojawił się też wykręcony współczesny Pontiac GTO który co chwila daje ognia z rur wydechowych, dosłownie. Widać to na zeszłorocznych zdjęciach.
Niestety prognozy pogody nie są łaskawe, na następny dzień zapowiada się marna pogoda, zachmurzenie i przelotne deszcze aż do 19.00.
W nocy już popadało i jak tylko po przebudzeniu stwierdziłem że nie pada złapałem aparaty i ruszyłem na łowy.
Z początku nie było zbyt wiele "rodzynków" natomiast było mnóstwo Mustangów wszelkie rodzaju zwłaszcza współczesnych, ale nawet spośród tych współczesnych można było wyłowić dwa Mustangi od Jacka Rousha, co prawda nie moje ulubione Roush Mustang stage 3 ale i tak było na czym oko zawiesić. Natomiast spośród klasyków jak zwykle dopisała reprezentacja Chevroleta Camaro II generacji.
W miarę jak zbliżało się popołudnie aut przybywało, a pogoda robiło się coraz lepsza, prognoza na szczęście się nie sprawdziło, w końcu nawet słońce się pokazało i zrobiło się pięknie.
Tymczasem nazjeżdżało się ciekawych aut, w samej czołówce prześliczny Chevrolet Corvette C1, Dodge Custom Royal z 1959r. ciągnik siodłowy Mack B-61, bardzo ładny Oldsmobile Cutlass, przedłużony Chevrolet Suburban i trike z silnikiem V8, bardzo spodobały mi się również dwa MOPAR-owe kombiaki Plymouth Sport Suburban i Dodge Monaco. Monaco co prawda nieco zapuszczane ale wyglądało na rocznik 1974 czyli ten sam co absolutnie kultowy Bluesmobile. Mocarny Chevrolet Chevelle SS objawił się w dwóch sztukach, Dodge Charger R/T z 1971, oraz pięknie zadbany Lincoln Continental Mark III.
W między czasie odbywały się konkursy, loterie, były zorganizowane atrakcje dla najmłodszych, ale nie zwracałem na to uwagi, bo nie po to tam przyjechałem. Późnym popołudniem część uczestników się rozjechała, zrobiło się luźniej a wieczorem rzecz jasna koncerty w konwencji rock/metal, cały czas rzecz jasna odbywał się crusing po alejkach, przegazowywanie silników, czasem ktoś spontaniczne spalił kapcia.
Natomiast co do samej imprezy to można podziwiać sprawną organizację, dobre jedzenie w rozsądnych cenach - jeśli ktoś z czytających był na American Cars Mania w Miliczu to pewnie wie o czym piszę. Chociaż w kulminacyjnym momencie robiły się kolejki do stoisk gastronomicznych. Natomiast prawdziwym dobrodziejstwem były samoobsługowe prysznice, po całym dniu łażenia, spocony, gdy wchodzę do kabiny, to 20 koron na prysznic spokojnie mogę uznać za doskonałą inwestycję we własne samopoczucie.
Wieczorem zdarzył się przykry incydent, kolega zgubił telefon a co gorsza w jego futerale miał dokumenty, szukaliśmy, dzwoniliśmy i nic, rozpacz. Na szczęście po około godzinie jakiś Czech go znalazł przyszedł do obozowiska gdzie urzędowała większość ekipy z Polski pokazał jednemu z kolegów dowód i spytał czy to ktoś od nas, wszystko dobrze się skończyło a Czech został nagrodzony butelką Grant's.
Zabawa trwała do późnych godzin pomimo że cisza nocna obowiązuje już od godziny 23.00.
Niedziela rano to już niestety smutny rytuał pakowania się, śniadanko, pamiątkowe zdjęcie i wyjazd, tym razem wracamy przez Czechy, drogi o niebo lepsze, chociaż w pewnym momencie kolega jadący z przodu wywyiódł nas na autostradę na którą nie mieliśmy winietek, a w dodatku złapał nas tam rzęsisty deszcz który na szczęście dość szybko ustał, przy pierwszej sposobności zjechaliśmy z autostrady, droga początkowo miała popękaną nawierzchnię ale jak już trafiliśmy na wyremontowany odcinek to jechaliśmy pośród wzgórz piękną pustą drogą i było po prostu cudownie.Linki do galerii: https://turborebels.com/galeria/813,hradecka-v8-2017 Zdjęcia w pełnej rozdzielczości: https://www.flickr.com/photos/105818989@N08/albums/72157687956732445
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!