Peugeot 9X8 to auto francuskiej firmy przygotowane do klasy hypercar. O ile dotychczas nowe konstrukcje nie wzbudzały emocji, to… no teraz się zacznie!
Koniec z nudą!
Przynajmniej u mnie. Przyznam, że hypercary na razie mi zupełnie nie zaimponowały. Toyota wystawiła właściwie swoje LMP1-H, tam pozgniatane, tam przycięte, a tu z ograniczoną mocą, by dopasować do nowych przepisów. Nic zaskakującego i emocjonującego, jedynie powielanie schematów. W sumie czemu się dziwić – to zwycięska konstrukcja, więc po co ją zmieniać? Mamy jeszcze Glickenhausa, fajnie mieć małą firmę walczącą z dużymi koncernami. Powiedzmy sobie jednak szczerze – ich konstrukcja to też nic rewolucyjnego. Mało tego, jeśli ktoś śledzi Pana Glickenhausa to wie, że ów przedsiębiorca bardzo lubi kipieć typowo amerykańskimi sformuowaniami, patriotyzmem i patosem. Niestety zwykle na tym jest koniec.
Chwilę jeszcze o japońskiej firmie. Problem z nimi jest taki, że Toyota wygrywała, bo tak naprawdę nie było konkurencji. Teraz pojawiła się ta prawdziwa i jeśli zaskoczy nie tylko wyglądem, ale i efektywnością, to mają problem. Nic nie gnało ich by szukać nowych lepszych rozwiązań, a teraz mają auto homologowane na pięć kolejnych sezonów bez możliwości wprowadzania znaczących modyfikacji.
Co do konstrukcji Peugeota, to stylistyka była pierwszym co mnie zaskoczyło. Otóż to chyba jedyne współczesne auto wyścigowe, które tak bardzo dopracowano pod kątem stylu, zgrywając go z czysto inżynierską wydajnością. Pytanie czy samochód będzie tak szybki jak wygląda? ;) Tego się dopiero dowiemy. Jednak nawet we wnętrzu widać zabawę wyglądem, co już nie wiem, czy nie jest przesadą. Środek auta wyścigowego to typowe miejsce pracy, w pełni podlegające czystej formie, efektywności i ergonomii. W sumie to co widzimy to tylko wizualizacje i prototypy, życie pewnie i tak zweryfikuje. Jeśli jednak elementy z wizualizacji pozostaną w niezmienionej formie i się w niej sprawdzą, to wielki szacun dla współpracy stylistów i konstruktorów tego dzieła.
Zapomnieli dać deski
No dobra. Przejdźmy do rzeczy najważniejszej jeśli chodzi o wygląd tego auta. BRAK TYLNEGO SKRZYDŁA. Coś, z czego zespół odpowiedzialny za projekt jest najwyraźniej bardzo dumny, bo auto ma nawet żartobliwy napis widoczny na tylnej części nadwozia. O co chodzi? Czy auto może generować odpowiedni docisk do konkurencyjnej jazdy bez tylnego skrzydła? Ano może, przykładem niech będą choćby konstrukcje DeltaWing i ZEOD RC, które startowały na Le Mans 24h. Wszystko zależy od projektu aerodynamiki. Tam docisk generowała sama podłoga, w połączeniu ze specyficznym kształtem nadwozia.
Zespół Peugeota dał jednak wskazówkę naprowadzającą na nieco inne rozwiązanie. Otóż Panowie wskazali, że przepisy klasy hypercar pozwalają na użycie jednej ruchomej części aerodynamicznej i postanowili z tego skorzystać, ale nie mogą na razie powiedzieć, co to za część. Ruchoma część aerodynamiczna naprowadza od razu na patent znany z aut firmy Chaparral (której ciekawą historię opisałem dla was TU), użyty potem w Brabhamie BT46 „Fan car”. Mowa o wentylatorze wyciągającym powietrze spod auta i de facto zasysającym je do podłoża. Ostatnio rozwiązanie powróciło w cywilnej konstrukcji Gordona Murray’a, odpowiedzialnego również za wspomnianego Brabhama. Możemy zgadywać więc, że tym jedynym ruchomym elementem jest wirnik, który pozwala zasysać powietrze…
ALE! Jest jeden problem – auto nigdzie nie ma widocznej turbinki ani jej wylotu. No i przepisy chyba jednak nie są tak luźne. Precyzyjnie mówiąc pozwalają na „jeden nastawny element aerodynamiczny”. Czy ruchomą turbinę można tak zakwalifikować? W latach ’70 pewnie tak, ale dziś wątpię. To z kolei zmusza do zastanowienia się nad jeszcze innym rozwiązaniem. Po pierwsze musicie wiedzieć, że przepisy klasy hypercar dość ostro definiują docisk i opór aerodynamiczny nowych aut. Uzyskanie wartości docisku, na które pozwalają przepisy, nie jest problemem. Podobnie jeśli chodzi o minimalny opór. Peugeot pozbył się tylnego skrzydła, które generuje duży docisk i duży opór. Zrobili to celowo, po prostu podeszli do regulaminów w inny sposób. Rezygnując z tylnego skrzydła dramatycznie zmniejszyli opór i wyszli z okna dozwolonego przepisami. Mówiąc kolokwialnie – mieli zbyt opływowe auto. Zrobili to celowo. Teraz bowiem musieli… dodać kilka mało opływowych części. Innymi słowy designerzy mogli robić co im się podoba i dodawać elementy, które wyglądają, a nie pracują. Wszystko by auto wróciło do wartości oporu przypisanych dla klasy hypercar.
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!