W październiku gruchnęła w mediach informacja o utworzeniu W series, czyli kategorii wyścigowej wyłącznie dla kobiet. Pomysł jest tak kontrowersyjny, że wywołuje mieszane uczucia nawet u samych zainteresowanych.
Nie jest tajemnicą, że sporty motorowe są domeną mężczyzn. Kobiet, które dotarły do najwyższych kategorii, była w historii zaledwie garstka. Takich, które cokolwiek osiągnęły i zostały zapamiętane - jeszcze mniej. W związku z tym od zawsze toczy się dyskusja dlaczego tak jest. Czy powodem jest to, że kobiety są po prostu gorszymi kierowcami wyścigowymi? Czy organizacje wyścigowe promują mężczyzn, a rzucają kłody pod nogi kobietom? Czy może kobiety nie mają wsparcia sponsorów, które w wyścigach jest kluczowym elementem?
Intencje
Obejście tych wszystkich problemów proponuje nowo utworzona W series. Kategoria stworzona wyłącznie dla kobiet wystartuje od roku 2019 i będzie składała się z 18 do 20 zawodniczek, które zostaną precyzyjnie wyselekcjonowane spośród najlepszych przedstawicielek płci pięknej w wyścigach na całym świecie. Seria nie będzie wymagała żadnego wpisowego, a za jej wygranie przewidziane są nagrody pieniężne mające (mniej więcej) sfinansować sezon startów w F2. Selekcja zawodniczek odbędzie się z pomocą różnych testów, także kondycyjnych i na symulatorach oraz przez analizę ich dotychczasowych dokonań. Po zakwalifikowaniu się Panie zasiądą w bolidach Tatuus T-318 Formula 3 z Halo i turbodoładowanym silnikiem o pojemności 1.8 litra. Przejadą nimi w sezonie sześć półgodzinnych wyścigów na europejskich torach, w tym na pewno jednym w Wielkiej Brytanii.
Za serią nie stoją przypadkowi ludzie, gdyż jej organizację wspierają m.in David Coulthard i Adrian Newey. Pozwolę sobie zacytować każdego z Panów wypowiadających się o nowej serii.
David Coulthard: Jeśli oczekujesz zasadniczej zmiany w rezultatach, musisz dokonać zasadniczej zmiany w procesie. Seria W jest zasadniczą zmianą, w kreowaniu możliwości dla kobiecych talentów wyścigowych do awansu na najwyższy światowy poziom.
Czy one mogą być tak dobre jak Lewis Hamilton? Nie wiem. Wiem jednak, że w F1 jest strasznie dużo kierowców gorszych od Lewisa. Jeśli więc nie stworzymy platformy wspierającej ich dostęp, to nic się nie zmieni.
Adrian Newey: Mam niezłe pojęcie o umiejętnościach jakie musi posiadać kierowca najwyższej klasy. Brutalna siła nie jest na tej liście.
Skoro tak, to wierzę, że powodem dlaczego do tej pory tak mało kobiet ścigało się z sukcesami przeciw mężczyznom na najwyższym światowym poziomie nie jest brak umiejętności, tylko brak możliwości.
Innymi słowy Panowie są w pełni przekonani, że powodem tak małej ilości kobiet w sporcie motorowym jest brak wsparcia, głównie sponsorów i W series ten problem rozwiąże.
Komentarze
Co ciekawe utworzenie serii budzi bardzo mieszane uczucia, także wśród samych kobiet. Z grona męskiego serię wspierają Kevin Magnussen, Gerhard Berger, czy Pedro de la Rosa. Z żeńskiego grona ta grupa wydaje się... sporo mniejsza. Główną Panią chwalącą pomysł utworzenia W series jest eeeeeee, no jej prezes Catherine Bond Muir, wywodząca się ze środowiska prawniczego i finansowego. Poza tym serię chwali też kilka zawodniczek jak Alice Powell, Stephane Kox, Vicky Priria i Jamie Chadwick, która w sierpniu przeszła do historii jako pierwsza kobieta, która wygrała wyścig Formuły 3.
Inaczej wyglądają opinie Pań wyżej sytuowanych w świecie motorsportu. Michele Mouton, kierująca komisją kobiet w motorsporcie przy FIA i bodaj najbardziej licząca się w sporcie motorowym kobieta w historii, nie jest do końca przekonana o słuszności tej idei. Powiedziała:
Jednym z celów komisji jest wspomaganie wyrównania szans kobiet do rywalizacji na najwyższym światowym poziomie.
Z naszych analiz wiemy, że jest wiele utalentowanych zawodniczek zasługujących na swoją szansę.
Jako sportowcy chcą być najlepsze i jedynym sposobem by się sprawdzić jest dla nich jazda w mieszanym środowisku, co już czynią.
Podczas gdy nowa seria wyścigowa oczywiście pozwala kobietom pokazać swój talent w wyłącznie żeńskim otoczeniu, naszym celem jest mieć więcej zawodniczek ścigających się przeciw mężczyznom i pokazujących, że mają taki sam talent i zdolności do odnoszenia sukcesów w najwyższych klasach wyścigowych FIA.
Będąca w komisji kierowanej przez Mouton Susie Wolff wypowiada się w bardzo podobnym tonie, choć może z nieco większą poprawnością polityczną. Zdecydowanie bardziej wylewne były same zawodniczki, do których ten pomysł nie przemawia. Sophia Floersch, która niestety uległa ostatnio poważnemu wypadkowi podczas wyścigu w Macau, podsumowała to tak:
Zgadzam się z argumentami, ale kompletnie nie zgadzam się z proponowanym rozwiązaniem. Kobiety potrzebują długoterminowego rozwiązania i zaufanych partnerów. Ja chcę się ścigać na najwyższym poziomie. Proszę porównajcie to z ekonomią: czy potrzebujemy oddzielnych rad nadzorczych tylko dla kobiet? Nie. Zła droga.
Jeszcze ostrzej wypowiedziała się brytyjska zawodniczka serii IndyCar Pippa Mann:
Jaki smutny dzień dla sportu motorowego. Osoby posiadające fundusze wolą segregować kobiety w motorsporcie, zamiast je wspierać. Jestem głęboko zawiedziona, że za mojego życia dokona się taki historyczny krok wstecz.
Filozoficznie
Podobno teraz nie ważne jak gadają, byle by gadali. Pod tym względem sukces W series należy już uznać za kompletny. Niestety mam wrażenie, że ogłoszenie powstania tej kategorii także maksymalnie spłyciło dyskusję o kobietach w sportach motorowych. Chciałem zaznaczyć, że jestem za pełnym równouprawnieniem kobiet, ale czy kiedykolwiek ktoś się naprawdę głębiej zastanowił, czemu jest ich w wyścigach tak mało?
Ponieważ jest to w dużej części także dyskusja światopoglądowa, dosłownie na moment odejdziemy od świata sportów motorowych, byśmy mogli zadać sami sobie jedno fundamentalne pytanie: czym jest dla mnie równouprawnienie? Na to musicie odpowiedzieć już sami sobie, ja przedstawię swój pogląd dość przewrotnie - mówiąc czym równouprawnienie dla mnie nie jest. Równouprawnienie nie jest dla mnie parytetami, gwarantującymi określonej liczbie kobiet miejsca w polityce, czy instytucjach publicznych i nie tylko. Już sama nazwa parytetów w naukach socjologicznych powinna mówić wiele: dyskryminacja pozytywna. Dlaczego ów parytety mają gwarantować np. miejsca na listach wyborczych, skoro kobiet u nas w kraju i na świecie jest procentowo więcej niż mężczyzn, a gro tzw. klasy politycznej wciąż stanowią faceci. Zaraz, zaraz... czy to przypadkiem nie oznacza, że same kobiety nie głosują na kobiety? To po co wciskać je tam na siłę?
Danica Patrick podczas startów w serii IndyCar
Równouprawnieniem nie jest dla mnie też segregacja. Oddzielanie kobiet i facetów, by każda płeć "babrała się we własnym nłocie" sprzyja kreowaniu podziałów, strasznej polaryzacji poglądów i raczej rodzi podświadome przekonanie, że obie płcie są niezdolne do współpracy. To po prostu rasizm. Świat mamy jeden i żyjemy w nim wspólnie, po co więc na siłę kreować dwa oddzielne światy w obrębie jednego? Tak, czy siak jesteśmy na siebie skazani.
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!