Jeśli nie jesteście odcięci od globalnych mediów społecznościowych, to na pewno nie uszła waszej uwadze informacja o ograniczeniu prędkości montowanym w autach Volvo i lamencie, jaki się po tym ogłoszeniu podniósł.
Globalne oburzenie
W sumie ktoś może powiedzieć, że po co się nad tym rozwodzić, przecież Internet jest pełen pieniaczy, których jedynym zajęciem jest wylewanie swojej złości, bez żadnych logicznych powodów. Problem w tym, że temat Volvo jest, jak się okazało, świetnym podsumowaniem tego jak poruszamy się po drogach.
Nie dotyczy to z resztą tylko naszego kraju, bo takich „negatywnie zaskoczonych” można znaleźć całkiem sporo także poza naszym krajem. Oczywiście nie przemawia do nich argument, że przecież nie muszą kupować Volvo. Najśmieszniejsze jest to w naszym biednym kraju, gdzie przecież wiadomo, iż 90% społeczeństwa jeździ nowymi Volvo z salonu, więc jest to poważny zamach na naszą wolność.
Ważne powody
Nieco bardziej przerażające jest jednak to, że nie przemawia do nich także argument „po co Ci samochód jadący szybciej niż 140 (no dobra z zapasem na wyprzedzanie 160 km/h), skoro 140 to maksimum co możesz jechać u nas w kraju, który ma najwyższe (poza częścią niemieckich autostrad) dozwolone prędkości, spośród WSZYSTKICH państw na świecie?! By być precyzyjnym – poza nami 140 dozwolone jest tylko w Bułgarii, a autostrady bez ograniczeń poza Niemcami mają jeszcze bodaj Wenezuela i Peru. Dla odpowiedniego tła trzeba jednak zaznaczyć, że Polska w 2017 roku osiągnęła już sumaryczną długość autostrad jaką Niemcy dysponowały w roku… 1940.
Chyba szczyt genialnych komentarzy jakie widziałem to były jednak te dwa: „hahahahahah nawet Skoda pojedzie szybciej niż 180!” oraz „skoro jest elektroniczne i da się założyć, to da się też zdjąć”. Cóż… już te dwa błyskotliwe zdania są dostatecznym dowodem na to, że montowanie ograniczeń jest rzeczywiście potrzebne, skoro są ludzie jak ww., którzy nie tylko nie są w stanie przestrzegać przepisów i dbać o bezpieczeństwo innych użytkowników ruchu drogowego, ale najwyraźniej są intelektualnie w ogóle niezdolni do prowadzenia pojazdów na drodze współdzielonej z innymi i i nigdy nie powinni dostać prawa jazdy.
W całym tym zalewie bzdur UDAŁO MI SIĘ odnaleźć jeden komentarz właściciela Volvo, który mówi… że raz jechał swoim autem ponad 180 i że to ograniczenie mu nie przeszkadza. W sumie na tym można zakończyć wywód, ale jest jeszcze kilka innych aspektów stawiających mistrzów prostej, atakujących to ograniczenie, w co najmniej śmiesznej pozycji. Otóż czy któryś z tych speców atakuje samochody elektryczne jako ograniczenie jego wolności? Nie słyszałem o niczym takim. Natomiast sporo aut elektrycznych ma celowo tak dobrane przełożenia, by nie przekraczać okolic 180 na godzinę i nie zajechać akumulatorów. Ba! Nawet auta elektryczne z górnej półki cenowej mają prędkość maksymalną na podobnym poziomie. Mercedes EQC? 180 km/h. Nawet Tesla P standardowo pojedzie koło 190 na godzinę, a by pojechać szybciej trzeba kupić mocniejszą wersję. No ale to nie wszystko. Taka Mazda MX-5 uznawana za jedno z najlepszych małych sportowych aut w historii, z podstawowym silnikiem nie dobije nawet do 180! Natomiast z najmocniejszym będzie miała problem by dojść do 220. Skoda pojedzie szybciej – wiadomo! Ciekawe, czy Mazda traci z tego powodu klientów? Hmmmm…
Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...
PS. Zapraszamy do śledzenia "4 kółek" na Facebooku, Twitterze i Instagramie. Tam jeszcze więcej treści!
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!