Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Przyglądając się niektórym rozwiązaniom z nowych samochodów, utwierdzam się w przekonaniu, że dawno już minęły czasy, gdy samochody projektowano i dopracowywano za ciężkie miliony dolarów. Z resztą potwierdza to ogromna ilość bzdurnych i nieergonomicznych rozwiązań, sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem, a czasem nawet pogarszających bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego.

Pierwszą i największą z bzdur są... SUVy. Tak wiem - powtarzam się. Nad SUVami pastwiłem się już w innym wpisie i pewnie wiele osób się ze mną nie zgodzi. Jednakże dalej je uważam za największą bzdurę albo największy sukces marketingu koncernów motoryzacyjnych. Otóż w jakiś sposób udało im się wykreować samochody, które w porównaniu do minivanów są mniej praktycznie, mniej wygodne, palą więcej i kosztują więcej, oferując przy tym mniej miejsca. To nie są moje teorie wyssane z palca, przejrzyjcie sobie po prostu cenniki koncernów, które oferują rodzinne minivany i SUVy, a potem dane techniczne tych pojazdów. Nie wiem, o co chodzi. Ktoś widać wmówił ludziom, że człowiek wsiadający do SUVa to niemal jak prawdziwie męski brytyjski lord wracający swoim Range Roverem z polowania, ze strzeblą na tylnej kanapie i owczarkami w bagażniku. Natomiast człowiek w minivanie to nudny rozklapciały tatuś z brzuszkiem i głupkowatym uśmieszkiem, rozwożący dzieci do szkoły. Prawda jest jednak taka, że wszystko przemawia przeciwko SUVom. Są droższe, palą więcej przez wyższe nadwozie i prześwit, nie mają żadnych właściwości terenowych Range Rovera, a przy tym są też mniej praktyczne od minivanów, które podobno wyparły. Kto twierdzi inaczej chyba nigdy nie wsiadał do minivana lub poddał się modzie i mowie marketingowej, że wsiadanie do podniesionego normalnego samochodu jest wygodniejsze niż wsiadanie do normalnego samochodu z podniesionym dachem.

Na szczęście są firmy, które bronią honoru minivanów całkiem skutecznie. Ba! Genialnie rozwijają tą klasę. Jak nie lubię francuskiej technologii, to w tej kwestii oddaję im pokłony. Popatrzcie choćby na Renault i ich nowego Espace, czy Scenica, który w standardzie jest oferowany na 20 calowych kołach i wygląda świetnie! Właściwie po proporcjach bliżej mu do dużego hatchbacka z ciekawymi, sportowymi liniami, niż do nudnego vana. Oto "nudny" samochód rodzinny ma w standardzie dobrane przez fabrykę felgi tak, by świetnie się prezentował. Ciekawe w jakiej innej klasie robione są takie zabiegi. Renault świetnie pokazuje, że minivany wcale nie są gorsze, a wręcz lepsze od SUVów i tylko kwestia skupienia się większości koncernów na tej drugiej klasie kształtuje rynek. No i oczywiście klienci, którzy z bliżej niezrozumiałych mi powodów, kupują te dziwne twory. Szczytem obrzydlistwa są wynalazki jak Mercedes GLE czy BMW X6. Pewnie większość czytających pomyśli "Eeeeee tam! Ja jestem niewrażliwy na stereotypy i marketingowy bełkot!". Jeśli tak twierdzisz, to pomyśl o minivanie Lamborghini i SUVie Lamborghini oraz co wywoła u Ciebie bardziej negatywne emocje. Potem popatrz na nowe Renault Scenic i pomyśl któremu typowi auta bliżej formą do sportowego coupe włoskiej marki. Oczywiście prawidłowa odpowiedź brzmi żadnemu ;) , jednak jeśli już miałbyś wybierać...

Drugą w kolejności największą bzdurą, aczkolwiek szybko doganiającą SUVy, są wszechobecne ekrany. Coś, czego kompletnie nie mogę pojąć. Także w świetle przepisów prawa. Producentom samochodów pozwala się wstawiać na środek konsoli tablety z milionem funkcji, przycisków i ikonek, w które trzeba trafić, z czego większość jest zupełnie niepotrzebna kierowcy. Ich główną funkcją jest po prostu zajmowanie czymś kierowcy, ergo rozpraszanie jego uwagi. Jednocześnie każde dotknięcie telefonu w samochodzie, nawet w czasie postoju, jest wykroczeniem drogowym. Sam z resztą przekazuję innym kierowcom pozdrowienia pukając się w czoło, kiedy z przerażeniem widzę jak jadąc 130 km/h na ekspresówce piszą SMSa albo (o zgrozo) oglądają serial na smartfonie włożonym w daszek/osłonkę przeciwsłoneczną kierowcy. Takim patałachom odebrałbym dożywotnio prawo prowadzenia jakichkolwiek pojazdów, bo są do tego mentalnie niezdolni. Potem kazał bym im pomagać lekarzom w obsłudze ofiar wypadków. Szczególnie tych, którym ktoś wjechał w tył samochodu, bo był zajęty nowym odcinkiem "Gry o Tron" i jemu się nic przy zderzeniu czołowym nie stało, a kierowca samochodu przed nim do końca życia ma problem z bardzo wrażliwym odcinkiem kręgosłupa szyjnego, czyli kołnierze, bóle różnych części ciała itp. Gwoli ścisłości - sporej grupie innych geniuszy drogowych także odebrałbym możliwość prowadzenia pojazdów, ale to temat na inny wpis.

Tylko jak wytłumaczyć tym ludziom, że robią cokolwiek źle, skoro dotykanie telefonu w czasie jazdy jest be, a bawienie się milionem durnych opcji na ekranie systemu samochodu jest ok? Już pomijam, że i tam można odpalać multimedia. Chyba każdy, kto miał kontakt z podobnymi systemami, miał podobne wrażenia z ich korzystania. Milion głupich menu, klikania, ustawiania, które ma się nijak do jazdy. Wspomnę jedynie o ekranie "Think Blue" w Volkswagenach, czy ekranie i całym systemie sterowania multimediami w Citroenach. W pierwszym przypadku niewielu użytkowników VW w ogóle wie co ten ekran przedstawia, bo i po co, a jak już wiedzą to do cholery co? Mają jeździć swoim samochodem patrząc na ekran środkowej konsoli tak żeby... zbierać punkty?! O co tu do kurde chodzi?! W przypadku Citroenów natomiast systemy po pierwsze się sypią, co możecie zobaczyć powyżej. Czyli jakbyście mieli mało błędów na kompie, czy telefonie kiedy na nich pracujecie, teraz jeszcze macie błędy systemu w samochodzie. Dodatkowo żeby np. zmienić temperaturę w pojeździe i wyregulować klimę nie możecie przekręcić gałki. O nie! Gałki są już staromodne! Po prostu passe! Musicie trafiać palcem w wirtualny przycisk na środkowym ekranie. Właściwie dwa przyciski, bo oddzielny do zwiększania i zmniejszania temperatury, i jeszcze musicie kliknąć nie raz lecz kilka, bo skok jest bodaj pół stopnia. Czyli kierowca nie może instynktownie złapać za gałkę gdzieś obok skrzyni, tylko musi się lampić na środkową konsolę i celować, dziubiąc palcem w ikonkę. Paranoja.

Wszystko dlatego, że interfejsy systemów samochodowych w dużej części są inspirowane tymi ze smartfonów. Nikt tego nie kontroluje, nikt nie sprawdza czy nie ma to wpływu na zdolność prowadzenia pojazdu przez kierowcę. Pełna samowolka. Oczywiście są próby ucywilizowania kontaktów z elektroniką, ale równie nieudolne co sam wygląd software'u. Niech przykładem będzie tu wielka i luksusowa klasa premium, czyli Mercedes. Niemieccy inżynierowie, dla uproszczenia kontaktu kierowcy z systemem, dodali... panel dotykowy na konsoli środkowej. Wszystko pod postacią tzw. myszki, na której powierzchni kierowca może wykonywać palcami gesty, trafiać w ikony na menu itp. Teraz więc zasiadając za kierownicą nie tylko patrzy się na ekran środkowy, ale jeszcze żeby ułatwić sprawę czasem zerka na nasze palce przy panelu dotykowym. Istny geniusz.

Mercedes, Volvo, Audi, Citroen, Renault, BMW i wieeeelu innych, a na końcu wymienię króla niedorzeczności z 17-sto calowym telewizorem pomiędzy fotelami, czyli Teslę. Koncerny pędzą na ślepo w to katastrofalne rozwiązanie, jakby w ogóle nie słuchając głosów użytkowników. Jako jeden z niewielu w 2013 roku Ford powiedział, że postara się pozostawić, czy przywrócić, część przycisków po narzekaniach kierowców i niepewności co do bezpieczeństwa. Jednak po ich najnowszych deskach wcale nie widać odwrotu od trendu wirtualnej interakcji. Firmy idą w coś, co potem sami starają się zastępować. Jak np. takie BMW próbuje uzupełnić brak ergonomii korzystania ekranów przez komendy głosowe i gesty, które są jeszcze bardziej bzdurne i zawodne od samych ekranów! Śmiech na sali. Kolejnym pomysłem jest maksymalne rozbudowanie konsoli przycisków na kierownicy. Teraz więc w topowych autach mamy całe klawiatury z guzikami, pokrętłami, do tego jeszcze dźwignie za kierownicą i weź tu się w tym połap. Sporo kierowców i tak korzysta z ekranu, bo zmieniając stacje radiowe nie chce przeskakiwać przez wszystkie zapisane, tylko skoczyć do konkretnej, którą... trzeba wybrać na ekranie. Tymczasem wystarczy tak niewiele. Wystarczy zerknąć na jakikolwiek artykuł ludzi zajmujących się budową interfejsów jak choćby ten. Ja nawet nie pytam PO CO odstawiany jest cały ten cyrk. Ja tylko się pytam DLACZEGO jako klient nie mam wyboru, że chcę samochód z tradycyjną deską z dwoma pokrętłami, czy też z salą kinową z Cinema City. Nie wierzę, że ktokolwiek prosił Volkswagena o ekran "Think Blue". Skoro nikt nie prosił i nikt go nie używa, to po co go dawać? Dajcie mi wybór między lunaparkiem na kołach, a samochodem z radiem i klimatyzacją na konsoli centralnej. No do cholery jasnej!

Dalej są wszelkiego rodzaju pomniejsze pierdoły, które wyglądają jakby wykombinowała je małpa w przerwie pomiędzy wcinaniem kolejnych bananów. Od debilnych detali stylistycznych jak podświetlenie wnętrza o zmiennych kolorach, czy projektory LED w drzwiach, które po otwarciu wyświetlają na ziemi obok samochodu logo marki, zamiast po prostu oświetlić drogę. Do sztucznych końcówek wydechów np. w Mercedesach i sztucznych kratek wlotów powietrza (dla sportowego wyglądu - nawet w McLarenach!!!). O emitowaniu sztucznego dźwięku silnika z głośników już nie wspominając. Są nawet loga i napisy WEWNĄTRZ reflektorów samochodów. Po kiego Panowie prezesi wydajecie pieniądze na takie szajsy, których nikt nie zobaczy, a co najwyżej wyśmieje? Są wreszcie kierunkowskazy w lusterkach, które kierowca widzi tuż obok odbicia w samym lusterku, czyli wciąż wydaje mu się, że ktoś go mija. Potem się człowiek przyzwyczaja i już po prostu nie zwraca uwagi na błyski na granicy lusterka - przepis na katastrofę. Jeden z moich ulubionych "wynalazków" to automatyczny ręczny. Tu jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że rzecz przydatna przy systemach Start&stop, a przy tym oszczędza miejsce w kabinie, bo nie ma dźwigni. Poprawka - byłem w stanie zrozumieć dopóki komputer samochodu nie stwierdził, że przy ruszaniu pod górkę już może ręczny zwolnić, a ja wcale nie odpuściłem jeszcze sprzęgła, ani nie dodałem gazu. Skutek był taki, że zacząłem się staczać na samochód zaparkowany 10 cm za mną. Bez wiedzy i kontroli nad tym co się dzieje. Czułem się jak pasażer w samochodzie, którym kieruje. Pomyślałem - to będzie pierwszy wypadek, który widziałem, gdzie winą powinna zostać obciążona elektronika.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

Komentarze (11)

Robert Zabielski
18.03.2018
17:32

Robert Zabielski napisał

"Renault świetnie pokazuje, że minivany wcale nie są gorsze, a wręcz lepsze od SUVów i tylko kwestia skupienia się większości koncernów na tej drugiej klasie kształtuje rynek. No i oczywiście klienci, którzy z bliżej niezrozumiałych mi powodów, kupują te dziwne twory. Szczytem obrzydlistwa są wynalazki jak Mercedes GLE czy BMW X6."

SUV jest jak świnka morska... ani świnka, ani morska! :D 



Łukasz Dalecki
9.03.2018
14:12

Łukasz Dalecki napisał

@4 kółka: OK, sztuczne końcówki itepe to rozumiem, że można się przyczepić. Ale ja tu ma na myśli takie detale jak logo marki w reflektorze czy coś podobnego. Nieraz wygląda to po prostu ładnie.

4 kółka i nie tylko
5.03.2018
07:54

4 kółka i nie tylko napisał

Każdy ambitniejszy opis tych tworów byłby dla nich zbędnym komplementem ;) .

Emil Ulanowski
4.03.2018
23:18

Emil Ulanowski napisał

"wszelkiego rodzaju pomniejsze pierdoły, które wyglądają jakby wykombinowała je małpa w przerwie pomiędzy wcinaniem kolejnych bananów"

UMARŁEM xDDD

Bruno Piwoński
3.03.2018
23:33
Kamil Marynowicz
3.03.2018
20:35

Kamil Marynowicz napisał

Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o $$$ ;) 

Maciek T.
2.03.2018
15:27

Maciek T. napisał

Mnie denerwuje to, że koncerny eksperymentują rozwiązania na użytkownikach. Uważam, że powinni poświęcić czas i kasę na to, by rozwiązania wprowadzane do aut, były już przetestowane, sprawdzone i funkcjonalne.

4 kółka i nie tylko
2.03.2018
14:50

4 kółka i nie tylko napisał

Łukasz > Nie wiem, ja nie utożsamiam tego, że samochód ma sztuczne dodatkowe końcówki wydechu ze smaczkiem stylistycznym, albo z tym że bez niej wyglądałby gorzej. Skoro ma jedną to można ją umieścić centralnie i to by był smaczek stylistyczny, jeśli już ktoś chce ;) .

Łukasz Dalecki
2.03.2018
13:53

Łukasz Dalecki napisał

Ja tam akurat lubię smaczki designerskie. Dla mnie auto nie musi być surowe, jak wykute w kuźni.

Dominik Chmieloo
2.03.2018
13:31

Dominik Chmieloo napisał

Nadmiar elektroniki szkodzi i to wiadomo nie od dzisiaj. Żeby nie było, nie jestem fanatykiem czystej mechaniki, wszak niejedno elektroniczne rozwiązanie jest przydatne. Jednak cyfrowy ręczny jest jednym z tych idiotycznych rozwiązań, któe powinno być zakazane. Przez pewien czas miałem "przyjemność" z tym obcować i koszmarnie się namęczyłem.

Michał Sankowski
2.03.2018
13:26

Michał Sankowski napisał

Czymś trzeba zachęcać nowych klientów i zaskakiwać konkurencję.O ile w temacie detali stylistycznych sie wypowiadać nie będę, bo to osobiste preferencje, tak te ogromne ekrany to jakaś padaka. Nieintuicyjne, odrywające wzrok od trasy, ze skomplikowanymi menu. Zamiast pomagać, tylko przeszkadzają.

POZOSTAŁE KOMENTARZE (11)