Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

W krótkich, żołnierskich słowach: kto nie oglądał, niech żałuje! Na takie otwarcie sezonu, jak Grand Prix Bahrajnu 2021, czekaliśmy od lat!

Ile życia w testach

Powiedzmy sobie szczerze, że po testach nie było wiadomo zbyt wiele. Owszem widać było, że Red Bull jest bliżej Mercedesa niż w poprzednich latach, z kolei Mercedes ma nieco problemów. Widać było, że nowy koncept bolidu Alpine raczej nie pozwoli im na wskoczenie do ścisłej czołówki, a „cudowne ozdrowienie” silnika Ferrari nie wywinduje ich do trójki najlepszych teamów. Widać było wreszcie, że Force-Racing-Martin ma problemy z rozwijaniem przerysowanego bolidu by gonić za resztą stawki. Tylko że wszystkie te uwagi miały się nijak do tempa stricte wyścigowego, którego nie poznaliśmy. Ów tempo zależy od wielu czynników, nie tylko czystej szybkości bolidu, ale też tego jak szybko zżera opony, w jaki sposób (czy równomiernie, czy dramatycznie np. tylne), czy daje kierowcy oparcie i pewność prowadzenia na dłuższym dystansie, czy wreszcie bolid jest szybki sam na torze, czy może też jechać dobrym tempem w tłoku.

Wraz z rozpoczęciem treningów mieliśmy potwierdzenie dobrej dyspozycji Red Bulla i końca bezwarunkowej dominacji Mercedesa. Przynajmniej na razie. Verstappen uzyskał najszybsze czasy we wszystkich trzech sesjach, z kierowcami Mercedesa tuż za nim i wbijającymi się do pierwszej czwórki McLarenem, Ferrari, czy AlphaTauri. Zgodnie z przypuszczeniami dół tablicy wyników permanentnie obstawiał Williams i Haas, co jednak dziwne w dole tabeli często widać było także Alpine i Astona Martina.

Pokaz tempa

Dopiero pierwsze kwalifikacje sezonu miały być prawdziwą demonstracją prędkości poszczególnych zespołów. Pierwsza sesja może by nie przyniosła wielu rewelacji, ale dzięki nowemu kierowcy Haasa mieliśmy nieco zamieszania. Mazepin obrócił się na dohamowaniu do pierwszego zakrętu, przez co popsuł szybkie okrążenia m.in. Vettela i Ocona. Skutek? Obaj Panowie nie awansowali do Q2 i odpadli wraz Latifim oraz całym Haasem. Choć, szczerze mówiąc, tłumaczenie Vettela tą żółtą flagą jest nieco naciągane. Do Q2 już wtedy brakowało mu sześć dziesiątych sekundy, a przecież musiałby w tej walce pokonać jeszcze Ocona, więc wychodziło, że Seb po prostu nie ma tempa.

Druga sesja to weryfikacja pewności siebie zespołów. Jako że trzeba w niej wykręcić czas na oponach, na których się potem wystartuje, szybko było widać kto ma zapas tempa i spróbuje awansować do Q3 na oponach pośrednich. Bez wahania uczynił to Mercedes i Red Bull, ale także McLaren oraz AlphaTauri. Po pierwszej rundzie okrążeń większość z wymienionych zawodników wyglądała na bezpiecznie plasujących się w Top10. Poza Tsunodą i Perezem, któremu okrążenie po prostu nie wyszło. Po drugiej turze na czoło, ku zdziwieniu wszystkich, wskoczyły dwa bolidy Ferrari, które jednak pojechały na miękkich oponach. Ostatecznie czasu nie udało się poprawić Perezowi, który pożegnał się z kwalifikacjami w towarzystwie Russella, Giovinazziego, Raikkonena i Tsunody.

Finałowa część to walka Mercedesa z Verstappenem. Najlepszym czasem rozpoczął Verstappen, ale w czasie drugiej tury przejazdów Hamilton zdołał pobić jego czas. Jednak to ostatecznie Max, później przekraczający linię mety, zdobył pole position z czasem o cztery dziesiąte sekundy lepszym od Hamiltona. Za nimi uplasowali się Bottas i Leclerc z kolejnym świetnym kółkiem. Potem Gasly, Ricciardo, Norris, Sainz oraz Alonso i Stroll.

Emocje jeszcze przed startem

Wyścig właściwie trudno opisać, bo działo się w nim naprawdę dużo i to jeszcze przed startem. Najpierw Vettel został ukarany punktami i przesunięciem na koniec stawki za zignorowanie żółtych flag w kwalifikacjach, co tylko potwierdziło, że szybciej pojechać po prostu nie dał rady. Jeszcze przed startem w autach bodaj Gasly’ego i Pereza wymieniono elektroniczne elementy jednostek napędowych, w związku z podejrzeniem awarii. Tymczasem… Perez stanął na torze już w czasie okrążenia formującego. Już, już stewardzi zaczynali go spychać z toru, ale jakimś cudem Meksykanin „ożywił” bolid Red Bulla i zjechał do aleii serwisowej, by, zgodnie z przepisami, stamtąd ruszyć do wyścigu. W wyniku całego zamieszania kierowcy ruszyli na dodatkowe okrążenie formujące.

Na dojeździe do pierwszego zakrętu Maxowi udało się obronić pozycję lidera, a za nim Leclerc przeskoczyl Bottasa. Ściganie jednak nie potrwało zbyt długo, bo już na trzecim zakręcie swojego debiutanckiego wyścigu z toru wypadł Nikita Mazepin, który jadąc kompletnie sam stracił panowanie nad bolidem i uderzył w barierę. Na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, a Sergio Perez wykorzystał to na zmianę opon, by dostosować strategię do odrabiania strat z końca stawki.

Po restarcie wydawało się, że Hamilton zaatakuje Verstappena, ale ten umiejętnie się obronił. Zespół Mclarena przeskoczył Gasly’ego, którego świetny wyścig nie trwał niestety za długo, bo zahaczył skrzydłem o koło bolidu Ricciardo. Przedni płat się oderwał, a Pierre musiał toczyć się do boksów na zmianę tego elementu, mogąc zapomnieć o dobrym wyniku. Znów mieliśmy przerwę w ściganiu, bo ogłoszono wirtualną neutralizację na pozbieranie resztek nadwozi leżących na torze.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

Komentarze (1)

Bartek Lemik
31.03.2021
14:46

Bartek Lemik napisał

Świetny start sezonu i oby tak dalej! Co do przekraczania limitów, to dałoby się szybko załatwić... żwirowym poboczem ;)

POZOSTAŁE KOMENTARZE (1)