Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Czegokolwiek spodziewaliście się po GP Miami 2022, na pewno dostaliście to co chcieliście. Tylko podzielone przez dziesięć.

Tor

Tor w Miami był punktem spornym jeszcze przed początkiem weekendu wyścigowego. Choć rozkład wskazywał, że organizatorzy starali się go za wszelką cenę udzi… urozmaicić, to nie da się, no po prostu nie da się oprzeć wrażeniu, że to kolejny betonowy, pseudo-miejski tunel. Taki sam, jakie znamy z Baku, Arabii Saudyjskiej, czy Walencji uznawanej za jeden z najgorszych torów, jaki F1 spłodziła. Dodatkowe atrakcje typu sztuczna marina z wodą namalowaną na betonie, pozwolę sobie po prostu przemilczeć.

Treningi potwierdziły, że w sumie to nic się tam nie dzieje, choć skalę porażki pokazał dopiero wyścig. Gdyby nie Safety Car wywołany przez zwykły incydent wyścigowy i to z udziałem kierowców, którzy zwykle błędów nie popełniają, w niedzielę nie działoby się nic. Kompletnie. Natomiast po wyjeździe Safety Cara działo się AŻ tyle, że przez 3 okrążenia Leclerc sprawiał wrażenie kierowcy, mogącego zagrozić Verstappenowi. Potem było po oponach i zabawa się skończyła.

Owszem, coś tam działo się w środku stawki. Właściwie to dzięki Astonowi, który chcąc uniknąć kary za zbyt schłodzone paliwo, sam zdecydował się na start obu kierowców z pitlane. To w ogóle ciekawy przypadek, bo ktoś musiał popełnić dość istotny błąd przy schładzaniu. Niemniej dla ciekawskich – zespoły chłodzą paliwo, bo wtedy jest mniej rozrzedzone. Innymi słowy silnik z taką samą objętością mieszanki dostaje więcej energii, a więc ma więcej mocy. Tak czy siak, to oni (Aston Martin) mieszali lub blokowali innych.

Blokowali z użyciem innego genialnego wynalazku, czyli DRS. Nad tym rozwiązaniem pastwić się nie będę, bo robiłem to już tyle razy, że strach pomyśleć. Dość powiedzieć, że bez niego w wyścigu byłyby może… 3-4 manewry wyprzedzania?

Bo piniondze to nie fszystko, ale fszystko bez piniendzy to hu…

Jeszcze na koniec o samym torze, imprezie, oprawie, piniondzach i o co w tym wszystkim chodzi. Wiadomo, że wspomniany pieniądz musi się zgadzać. Tylko nijak ma się to dla mnie do deklaracji i dbania F1 o bezpieczeństwo. Jeśli mamy konflikty w takich kwestiach, to coś jest tu już grubo nie tak.

O co chodzi? Oczywiście o bariery Tecpro (a raczej ich brak w newralgicznym miejscu) oraz wypadki Sainza i Ocona. Ten drugi zaliczył 51G w goły beton, czyli tyle co w minionym sezonie Verstappen podczas wypadku na Silverstone. Trochę dziwne niedopatrzenie, jak na topową serię wyścigową świata, mocno dbającą o bezpieczeństwo, prawda? To jeszcze nic. Powiedzmy, że przytrafić może się każdemu. Sprawa wygląda znacznie gorzej, kiedy dodamy do tego informację, że JUŻ W PIĄTEK kierowcy zgłaszali to jako niebezpieczeństwo i prosili o modyfikację toru. Dlaczego tego nie zrobiono? Przecież to żaden problem dla królowej motorsportów. Poprawa barier, tarek i innych to dość częsta, niemal standardowa procedura podczas weekendów wyścigowych. Procedura konieczna i rygorystycznie przestrzegana, w końcu chodzi o czyjeś zdrowie, a nawet życie!

Cóż, odpowiedź pozostawiam wam do zastanowienia.

Ferrari jak za starych dob…

Przejdźmy jednak na chwilę do samej rywalizacji. Nie było jej wiele i toczyła się w zasadzie między dwoma zawodnikami, a i tam było raptem jedno wyprzedzanie. Wniosek może być jednak tylko jeden. Ferrari zaczyna… robić Ferrari. To, które znamy z minionych sezonów, a o którym chcielibyśmy zapomnieć. Najpierw kardynalny błąd strategiczny na Imoli i wpakowanie Leclerca (który sam też popełnił błąd), w nieciekawą sytuację na torze, zamiast ratowania tylu punktów, ile było możliwe. Teraz kompletna bierność i słowa Binotto o tym, że „Red Bull nie może w nieskończoność dodawać poprawek i się na tym przejedzie” (w wolnym tłumaczeniu). No sorry Panie Binotto, ale o ile mnie pamięć nie myli, to nie było przypadku w historii F1, kiedy ktoś krytykowaniem reszty wygrał mistrzostwo, albo spowodował, że konkurencja zwolniła.

Red Bull od kilku wyścigów ma wyraźną przewagę prędkości maksymalnej nad Ferrari, a to pozwala im wygrywać wyścigi. Mattia Binotto mówiąc o tempie poprawek Red Bulla albo przyznaje wprost, że Ferrari podobnego tempa utrzymać nie może, albo po prostu nie potrafi dostarczyć konkretnych ulepszeń do bolidu.

Czerwoni mają bardzo konkretny i prosty do zdefiniowania problem: zbyt mała prędkość maksymalna. Wygląda to trochę tak, jakby popełniali jeszcze inny błąd. Błąd, czy może uskuteczniali strategię, swego czasu stosowaną choćby przez Red Bull Racing. Nie wiem na ile to prawdopodobne, ale zastanawiam się, czy Ferrari przypadkiem nie ustawia bolidów pod kątem tempa na jednym okrążeniu. Tym samym mogą wygrywać kwalifikacje i zakładają, że będą dysponować tempem umożliwiającym odjechanie reszcie i wyjście ze strefy DRS. Tak się jednak nie dzieje, a Red Bull lepiej obchodzi się z oponami, przez co średnie tempo wyścigowe ma lepsze. Lepsze na tyle, by utrzymać się za nimi na zakrętach, a na prostych pozwolić DRSowi zrobić robotę.

Jeśli moje domniemania są gdziekolwiek w okolicach prawdy, to chyba analiza danych w Ferrari mocno kuleje, bo coś co widać od trzech GP, dla nich wciąż pozostaje nieodkryte.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

Komentarze (2)

Adrian Szymala
22.06.2022
23:26

Adrian Szymala napisał

Ceremonia... to był istny cyrk!

Patryk Choszczyński
10.05.2022
10:29

Patryk Choszczyński napisał

Bardzo trafne podsumowanie. Co do kasków futbolowych, to z tego co słyszałem, tor jest własnością gościa, który jest właścicielem Miami Dolphins, czyli właśnie zespołu futbolowego. Zresztą tor znajduje się w bezpośrednim pobliżu boiska Dolphins. Stąd nawiązanie, a to że absurdalne, to już inna bajka.

POZOSTAŁE KOMENTARZE (2)