Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

#490 Emisariusz Podszyty Pechem, czyli pierwsza jazda nowym Renault Megane

Nie, nie przekonacie mnie, że to jest coś innego niż zwykły pech, przypadek, zdarzenie jednostkowe. Za dużo jest we mnie uwielbienia dla marki Renault, by taki drobiazg jak tragicznie źle wyważone koło miał

wpływ na to jak nową Megankę postrzegam.

Ale muszę przyznać, że tak źle to jeszcze nigdy koła wyważonego nie miałem. Gdyby nie moje wielkie jak u Popeye’a przedramiona, to by mi się kiera na obwodnicy przy 110 km/h z rąk wyrwała.

Ale ja nie o tym. Otóż fajne jest to nowe Megane – ładne, przysadziste i pełne gadżetów. Jakby się tak zastanowić, to ledwo się człowiek obejrzał a coś, co kiedyś było turbo luksusem dostępnym tylko w suto doposażonej S-klasie, dziś jest w zwykłym kompakcie nieaspirującym do premium.

Renault Megane

Światła diodowe, automatyczne parkowanie, dotykowe panele wielkości iPada, haj-endowe nagłośnienie, miliony brzęczyków i alarmów, ekrany zamiast zegarów… Ja wiem, że to nie Megane jako pierwsze to wszystko w segment kompaktów wnosi, ale jakoś tak ładnie to wszystko do kupy zebrało.

Tia, cukruję i nie jestem obiektywny, bo za bardzo tę markę lubię. Ktoś z Was może wie, czemu tak mam?

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Chyba już pora na pierwszy filmik – jest o tym, jak jedziemy obwodnicą (ja i Bartek), jak nie umiemy obsługiwać dotyku, jak nas znosi na barierki przez te cholerne niedoważone koła, jak się lekko gubimy, jak ciągle coś pryka, jak słuchamy silnika, takie tam.

Wiem, że filmik jest długi i ma dość fatalny dźwięk, ale potraktujcie to jako eksperyment – po prostu pomyślałem sobie, że nie ma co się spinać na lepszą jakość i zarys scenariusza, gdy auto mamy dla siebie na mniej niż godzinę, w czasie której musimy pół Warszawy przejechać. Dlatego skleiłem do kupy luźne fragmenty byście poczuli się tak, jakbyście z nami tam byli. Cobyście mogli wejść w skórę trend-setterskich blogerów, którzy zapraszani są na iwęty, dostają auta, lancze, brancze… a zamiast wdzięczności, to tylko heheszki i hejt im w głowach.

Bardzo, ale to bardzo mi żal ludzi z Renault, że akurat takie auto przez przypadek nam się trafiło. Gdyby dostali je obecni na imprezie dziennikarze prasowi, to co najwyżej tą wpadką podzieliliby się z kolegami z redakcji – ale i tak w druku pojawiłyby się suche fakty przedrukowane z folderów oraz własna fotka, by zachować elementy przyzwoitości i nie uchodzić za press-releasowego kopipastownika. O ile w ogóle cokolwiek by się gdziekolwiek pojawiło. Gdyby zaś ten nasz felerny egzemplarz dostał ktoś z francuskie.pl to… pewnie uznałby to za niezły ficzer i przewagę nad jeżdżącymi prosto i cicho Volkswagenami. Wiecie, coś w klimacie: VW jest nudny, Megane wręcz przeciwnie, ono angażuje kierowcę nawet na prostej drodze.

(A propos francuskich peel – tutaj znajdziecie obszerną relację z tej imprezy oraz pretendenta do tytułu miszcza świata, czyli fotkę, na której znajduje się Volkswagen z usuniętym znaczkiem, bo nienawiść taka wielka.)

Ale wracając do tematu – niewyważone w kołach Megane dostaliśmy my i – co poniekąd widać na powyższym filmiku – zastanawialiśmy się, jak to ująć. Bo można różnorako. Można z tego zrobić clickbaitowy hejt – ale czułbym obciach. Można to zupełnie pominąć – ale wtedy wystąpiłby u mnie zanik kręgosłupa moralnego. A można o tym po prostu napisać bez emocji i niech się dzieje co chce, niech sobie ludzie sami wnioski wyciągają. Acz podobno, ponoć, chyba… dość często zdarzają się jakieś prasowe Renówki trapione dziwnymi przypadłościami. Chmmm.

Jest mi autentycznie przykro. Nawet nie macie pojęcia, jak wielką sympatią darzę tę markę. Ktoś z Was może wie, czemu tak mam?

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

A zanim część druga, to pozwolę sobie na kolejną drobną dygresję. Otóż nowe Megane w wersji GT (1,6 litra, 200-coś koni, napęd na przód) wygląda tak cholernie kozacko, że jestem mu w stanie wybaczyć udawane dwa wydechy. Kurde, cóż to jest za mistrz!

Renault Megane

Jest z nim kilka ujęć na poniższym filmiku. Tak, wiem – również jest długi i tak samo kiepsko udźwiękowiony. Zapomniałem z domu dyktafonu. Bywa. Ale za to są fajne momenty. Ja najbardziej lubię okolice 3:05, 5:05 oraz dziwne zachowanie Bartka z 10:05.

I z obrazów ruchomym to na razie tyle. Będzie mi miło, jeśli obejrzycie, bo mam ostatnio zupełnie dla mnie nietypową grzałkę na jutuba i bardzo, ale to bardzo irytuje mnie to niekończące się pasmo moich filmowych niepowodzeń – przejawiające się w żenującej liczbie subskrypcji, śmiesznej liczbie odsłon, nieporadności montażowej…

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

A tych wolących czytać niniejszym informuję, że ciężko po takich nagraniach jest cokolwiek napisać, bo praktycznie wszystko co miałem do przekazania, w nich się znalazło – bądź to wypowiedziane otwartym tekstem, bądź półgębkiem między wierszami. Ale okej, rozumiem Was, też kiedyś nie nadążałem za trendami i wolałem czytać zamiast oglądać. Meh, czytanie książek to patologia.

Ale okej, niech Wam będzie – napisałem, specjalnie dla Was, konkretnie, teraz, temat po temacie. Tylko trzeba tam poniżej kliknąć w dwójkę. Bo tak.Z zewnątrz

Nowe Megane jest cholernie ładne i proporcjonalne. Acz dla mnie trochę zbyt barokowo przyozdobione z przodu tymi ledami. Zdecydowanie wolę (ba, uważam za najładniejszy w całej współczesnej motoryzacji) ten ich motyw z szerokim grillem rozchodzącym się wokół logotypu. Zupełnie niepotrzebnie dowalili z przodu te ledowe… wąsy? zmarszczki? eeee?

Renault Megane

Jest to ładne, ale niestety dla mnie wygląda jak ogromny krok wstecz w stosunku do przepięknego Clio – Megane ma i grill słabszy, i światła zbyt udziwnione, no i brak mu tych fajnych plastikowych nakładek na dolne partie drzwi…

Wnętrze

Bardzo dobre. Siedzi się w miarę nisko (acz muszę przyznać, że początkowo byłem lekko zawiedziony, że już niżej się fotela nie da opuścić) i tak głęboko. Ta dotykowa konsola jest schludna, acz jej obsługa… kto widział pierwszy filmik ten wie, o czym mówię.

Renault Megane

Generalnie ma dwa poważne minusy. Pierwszy – że czasami trzeba coś wyciągnąć jakby spoza ekranu (np. ten wąziutki żółty pasek widoczny pod trzecim nawiewem i symbolem A/C) – i podczas jazdy jest to praktycznie niewykonalne, bo buja, trzęsie, ruch wokoło. Drugi – że główne guziory znajdujące się już poza ekranem (np. ten biały po prawej, taki wypalcowany) są dotykowe i też trzeba się skupić, by w nie trafić. Bessęsu. Oraz bonusowy minus typu #alejajca to są te dwa pokrętła od temperatury, które swoje środki mają wykonane z błyszczącej czerni (w odróżnieniu od zwykłej czerni całego panela) – i wierzcie mi lub nie – ale za każdym razem jak na to spoglądałem to myślałem, że to są dwie dziury, coś jakby gniazda zapalniczek. No taka sytuacja.

Ten środkowy obrotomierz jest cyfrowy. I jest wręcz doskonały. Działa jak analogowy, tylko lepiej – zdaje się być dokładniejszy, ostrzejszy, szybszy. Chciałbym.

Renault Megane

No i bardzo ważna kwestia – wreszcie Megane nie ma tych idiotycznie leżących zegarów! Boże, jak mnie to zawsze irytowało. Tu są prawie pionowe, ładne, konkretne.

Renault Megane

Ogólnie wnętrze mnie kupiło. Owszem, tu i ówdzie plastik jest lekko gorszy, tędy i owędy ma słabsza fakturę, onegdaj potrafi skrzypnąć a pirwej się wypalcować – ale nie przesadzajmy, mówimy tu o kompakcie a nie luksusowym Superbie, pogromcy wszystkiego.

Jazda

A skąd niby mam to wiedzieć? Sztuka, którą jeździliśmy po mieście, tłukła i ściągała na prawo, a te inne turlały się po zaśnieżonym i oblodzonym lotnisku, więc podsterowność była gargantuiczna, zrywność śladowa, siła hamowania raczej nie występowała a komunikatywność układu kierowniczego jawiła się jako ujemna.

Więcej o tym napiszę, gdy w przyszłości takie Megane dostanę na testy.

O ile. Jeśli. Być może.

Gadżety

Układ samodzielnego parkowania jest bez sensu. Działał idealnie (widać to na drugim filmiku), ale założę się, że na 1000 posiadaczy 0,0032 człowieka go używa.

Renault Megane

Dotyk na ekranie ujdzie, acz irytują dotykowe guziki po prawej (np. głośność, no c’mon, pokrętło zawsze jest lepsze!). Diodowe reflektory to obecnie taki must-have wszystkich nowości. Cztery tryby jazdy (plus piąty własny) pewnie też są fajne…

Ogólnie jako osoba nie planująca nowego Megane kupić łatwo jest mi się z tego śmiać – że nawsadzali wszystkiego co się dało tylko po to, by był efekt łał. Ale z drugiej strony, gdybym chciał na nowe auto wydać „od 59 900 zł”, to dobierałbym gadżetów aż by mi żyłka na czole wyszła, bo tak właśnie trzeba. Serio, tak uważam. Jak już idziesz na całość (a kupno nowego auta jest, niezależnie od jego ceny, pójściem na całość), to trzeba to zrobić tak, by się po kwartale nie znudzić. Bo nawet jeśli na początku wybór typu „full opcja” wydaje się zbytnią przesadą, to po roku używania i obycia się z wozem brak czegokolwiek bardziej boli, niż bolałoby wysupłanie tych dodatkowych 2 tysięcy rok wcześniej. Tak to widzę.

Silnik

Po mieście jeździliśmy chyba 130 konnym 1,2 litra w benzynie i… no powiem szczerze, że te nowe zatrubione silniki to wydają się takie żenujące tylko na papierze. No bo co to jest 1 koma 2 litra, no żenua. A tymczasem idzie to nieźle, jest zrywne i niewiarygodnie sprawne. Wiecie – sprawne w sensie że łatwo oddaje wszystko co ma do oddania. Nie trzeba kręcić, napędzać, rozpędzać… wciskasz i masz 130 koni od razu.

Zupełnie inaczej niż starsze silniki, które na ogół dobre wrażenie robiły na papierze (np. stare oplowskie 116-konne 1,8 czy fordowska 130-konna dwulitrówka), a na żywo ledwo jechały, głównie warczały i nikt nie wiedział, gdzie te konie sie ukryły. W nowych silnikach one wszystkie są na wierzchu, jakby tuż pod pedałem.

Nie, nie znaczy to, że ten 1,2 TCi to jakiś harpagan. Ot, żwawy silnik. Całkiem przyjemnie nawet brzmiący.

W wersji GT jest 200-cośtam-konne 1,6. Prawdopodobnie to jest właśnie harpagan, ale jeździłem nim po oblodzonym lotnisku, więc sami rozumiecie – dynamiczny start z Launch Control oznaczał tyle, że 50 km/h pękało po jakiś 20 sekundach. Czyli szału nie było.

Ogólnie

Na potrzeby tej ostatecznej oceny stworzyłem na szybko specjalny algorytm:

[ OOW + WZS + SRK – IDS ] x WJM

gdzie:

  • OOW – ogólna ocena wyglądu
  • WZS – wrażenia z siedzenia
  • SRK – silnik, resory, kierownica
  • IDS – irytujące duperele i spartolenia
  • WJM – współczynnik jarania się marką

I teraz zobaczmy, jak to idzie. Otóż OOW oceniam na solidne 8, WZS również na 8, SRK z braku możliwości sprawdzenia na razie na 5, IDS (głównie przez problemy z dotykiem oraz krok wstecz w kwestii designu) na 4 a WJM na 10, i co do tego nie mam wątpliwości. Już się o to pytałem, ale powtórzę – czy ktoś z Was może wie, skąd u mnie ten sentyment do Renault?

Kalkulator w dłoń i liczymy… 170.

Nie mam zielonego pojęcia co to znaczy, ale tyle wyszło.

A z matematyką się nie dyskutuje.

Koniec.

PS. Jakby co, to Bartek też te jazdy u siebie opisał. No i ta ostatnia fotka… co ja kuźwa mam z tym szaliczkiem? Wszędzie szaliczek, non stop szaliczek… pogrzało mnie?!

Komentarze (0)