Złote kółka 2018 to nic innego, jak sposób na podsumowanie minionego roku w motoryzacji i symboliczne przyznanie nagród za najróżniejsze osiągnięcia oraz... "osiągnięcia".
Witam i zapraszam! Na tej jakże pięknej, inauguracyjnej gali nagród Złote Kółka za rok 2018 nagrody zostaną przyznane w kategoriach: Detal roku, Paskudztwo roku, Zaskoczenie roku, Samochód roku i Sportowe wydarzenie roku. No to do dzieła! Fanfary!
Detal roku 2018:
Tylne światła Mini z flagą brytyjskąZaskoczenie? Myślę, że tak. Szczególnie biorąc pod uwagę moje narzekania na reflektory, w których umieszczono np. logo marki. Różnica jest jednak taka, że tamto logo niczemu nie służy bo to tylko wytłoczony napis, którego w dodatku nie widać gdy samochód jedzie, a jak sama nazwa wskazuje, samochód jest stworzony do poruszania się, a nie bycia eksponatem. Światła Mini kiedy są wyłączone, wyglądają zupełnie bezpłciowo, a dopiero gdy zostaną zapalone, robią robotę. Za co dokładnie? Za to jak świetnie wyglądają - jeśli jeszcze nie widzieliście, to nie sugerujcie się zdjęciami, bo na żywo jest o wiele lepiej. Za to, że proponują coś innego w dobie wszechobecnych durnych pasków z ledów, robionych tak przez domorosłych konstruktorów, jak i wielkie koncerny. Dlaczego nie jakiś element luksusowego i elitarnego auta, w których pewnie takich detali jest wiele? Bo to jest samochód dużo bardziej przystępny dla ludu (przynajmniej tego zachodniego) i pokazuje, że nawet w takim pojeździe można zrobić całkowicie nietypowy, zaskakujący, estetyczny i miły dla oka element.
Paskudztwo roku 2018
Ford EcoSportPomimo zaledwie inauguracyjnej gali rozdania Złotych Kółek już wiem, że ta kategoria będzie moją ulubioną ;) . Poza tym króluje ona zdecydowanie pod względem ilości zgłoszeń, bo do niej jednej było ich z pewnością więcej, niż do wszystkich innych razem wziętych. Dość powiedzieć, że niejako z założenia zalicza się do niej 90% tegorocznych premier SUVów. Mocnych pretendentów do nagrody było wielu, bo choćby Skoda Sunroq, ale jest ona tylko konceptem, więc ostatecznie wygrał EcoSport.
Jeśli patrząc na ten pojazd nie wiecie czemu zasłużył na ów tytuł, to ja już tu nic nie pomogę. Warto zaznaczyć, że przedstawiłem go z najmniej bolącej oczy strony, nie licząc widoku od dołu. Gwoli ścisłości EcoBoost o którym mowa to druga generacja modelu i to jeszcze po liftingu z 2017 roku. Jednak w naszym kraju jest oferowany od roku 2018, a z gamy wywalił m. in. B-Maxa z klasy minivanów, tak zaciekle przeze mnie bronionych, co tylko pogarsza sprawę. Polecam zobaczyć tą szkaradę na ulicy i pomimo prób ratowania proporcji auta przez dodanie ciemnych listw na dole, by nadwozie wydawało się nieco mniej wysokie, wciąż wygląda to jakby ktoś do kartonu na telewizor doczepił kółka od wózka golfowego. Ten model powinien być koronnym przykładem w szkołach designu czego nie należy robić, bo grozi odebraniem prawa do wykonywania zawodu. Do tego dochodzi nazwa, która sama w sobie już powinna być karalna, a w połączeniu z widokiem nadwozia samochodu i jego charakterem, jest po prostu kpiną z motoryzacji. Co zrobić z ludźmi, którzy się na niego zdecydują? Nie mam pojęcia.
Przy okazji chciałbym podziękować stylistom Nissana Juke. Mogą się oni czuć matkami, ojcami, rodzeństwem i krewnymi tej kategorii, bo to ich szkarada natchnęła mnie do jej utworzenia. Juke zawsze będzie królem paskudztwa, niestety ostatnio nie miał nawet liftingu, więc nie mógł się załapać na nagrodę, choć powinien mieć przyznaną za całokształt obrzydlistwa.
Zaskoczenie roku 2018
Renault Alpine A110Dlaczego zaskoczenie zapytacie? Tak szczerze, czy ktokolwiek wiązał jakiekolwiek wygórowane nadzieje z tym samochodem, kiedy Renault zapowiedziało, że wznawia markę Alpine i od razu zabiera się za wskrzeszenie legendy A110? Czy ktokolwiek spodziewał się po francuzach, znanych z samochodów o charakterystyce zużytego tapczanu i kilku udanych hot-hatchy, dobrego samochodu sportowego? Chyba nie.
Tymczasem Alpine A110 okazało się autem genialnym. Nie miałem okazji nim jechać, jedynie oglądać, także nie będę się mądrzył. Niemniej auto zgarnia nagrody i jest chwalone za świetne auto dla ludzi... po prostu lubiących jazdę. W świecie skomplikowanych samochodów z wieloma systemami, gigantyczną elektroniką i rosnącą masą Alpine A110 pokazuje, że nie moc jest najważniejsza i da się zrobić inne auto. Auto lżejsze, prostsze, może nie idealne w wykonaniu, ale zgrabne i lekkie, dające ogromną frajdę z jazdy, a przy tym za sporo niższą cenę niż konkurenci robiący luksusowe auta sportowe. Takich samochodów potrzeba więcej, bo po co 600-konne auta jadące 300 na godzinę na drogę publiczną z ograniczeniem do 90 kilometrów? Po nic. Natomiast małe lekkie samochody dają frajdę, której nie dadzą pojazdy za miliony złotych z dziesięcioma rurami wydechowymi i pierdyliardem cylindrów. Może sukces A110 to początek trendu dającego nam nadzieję, że producenci zauważą, iż jest jeszcze na świecie całkiem liczna grupa ludzi, którzy chcą po prostu względnie normalnego auta, dającego przyjemność z jazdy, a nie tylko pojazdów autonomicznych wożących śpiących pasażerów z punktu A do punktu B?
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!