Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Raptem jeden maraton się zakończył, a już kolejny się zaczyna. Formuła 1 próbuje wycisnąć jak najwięcej z tego skróconego sezonu. Pytanie czy w przypadku Grand Prix Wielkiej Brytanii 2020 dobre chęci przełożyły się na jakość widowiska?

Pierwszy przypadek

Ciekawe rzeczy rozpoczęły się właściwie jeszcze przed samą jazdą po torze. Otóż okazało się, że Sergio Perez zachorował na koronawirusa. Jako smaczek można dodać, że najprawdopodobniej złapał go podczas swojej podróży do Meksyku, w którą wybrał się najprawdopodobniej po to by… ratować swoją posadę w Racing Point. O ironio w wyniku tego wypadu straci nie jeden, ale może nawet dwa wyścigi na brytyjskim torze. Niemniej tuż przed startem pierwszej sesji treningowej zespół potwierdził, że za kierownicą bolidu Pereza pojawi się Nico Hulkenberg. Szczerze nie rozumiem takiej decyzji. Jedyna logika za nią stojąca mogła być taka, że niedawno jeszcze całkiem sporo i regularnie jeździł bolidami F1, więc może szybko wejdzie w rytm.

Z mojego punktu widzenia, jest to bardzo mocny policzek i ostateczne umniejszenie roli oficjalnych kierowców rezerwowych do figurantów i nic więcej. Poza tym już całkiem prywatnie nie rozumiem wyboru faceta, który nie wsławił się niczym w samej F1, poza zwykłą przeciętnością i pewną solidnością jazdy oraz… skopaniem kilku wyścigów, w których miał szansę na podium.

Treningi

Treningi przed wyścigiem też nie były typowymi treningami. Wszystko dlatego, że zespoły, mądrzejsze o doświadczenia z Austrii, nieco inaczej podchodzą do dwóch weekendów wyścigowych na tym samym torze. Na przykład Mercedes, wiedząc że zgodnie z prognozami warunki podczas pierwszej sesji mają być bliższe tym podczas drugiego wyścigu, testował właśnie pod tym kątem. Przymiarkami do jazdy w miniony weekend zajęli się dopiero w późniejszych sesjach, gdy się ochłodziło do temperatur przewidywanych na pierwszy wyścig. Poza Mercedesami nieźle prezentował się także Red Bull Racing i Racing Point oraz Ferrari Leclerca. Czemu tylko jego? Gdyż Vettel stracił pierwszą sesję w wyniku usterki sprzętu.

Drugi trening wiele nie zmienił. Także w kwestii Vettela, który choć już jeździł po torze, prezentował dramatycznie słabe tempo. Z całkiem dobrej strony pokazywało się natomiast Alpha Tauri i Renault oraz McLaren. Tak naprawdę te dwa ostatnie zespoły nie powinny być już zaskoczeniem, bo powoli nas do tego przyzwyczajają. Warto jednak odnotować, że tym razem Renault zdawało się być bliżej McLarena niż w minione weekendy. Trzeci trening to już unormowanie sytuacji z dwójką Mercedesa na czele, Verstappenem oraz Racing Point, a także Leclerciem. Drugi kierowca Ferrari wciąż z potężnymi problemami i tempem na drugą (!) dziesiątkę. Podobnie źle wyglądały sprawy dla drugiego kierowcy Red Bull Racing. Albon także zmagał się z problemami od samego startu weekendu.

Kwalifikacje

Kwalifikacje, jak to zwykle bywa, miały dość przewidywalną pierwszą sesję. Odpadł cały zespół Haasa, a także cała Alfa Romeo oraz Williams Latifiego. George Russell znów pokazał bardzo dobre tempo kwalifikacyjne i bez problemu awansował dalej. Druga sesja to szybkie rozwianie jakichkolwiek nadziei rywali na nawiązanie walki z Mercedesem. Kierowcy tej marki najwyraźniej wreszcie dostali pozwolenie na użycie całego potencjału bolidu i z miejsca wykręcili takie czasy na oponach pośrednich, że reszta mogła tylko przyklasnąć. Okej – Hamiltonowi nie poszło tak gładko. Brytyjczyk obrócił się podczas pierwszego pomiarowego kółka, niszcząc swoje opony, co oznaczało że musi zjechać po kolejny komplet opon i nie będzie miał świeżego na wyścig. Stracił więc sporo możliwości taktycznych. W dodatku rywalizacja została wstrzymana, by uprzątnąć z toru żwir naniesiony przez Mercedesa. Po tej sesji odpadli Hulkenberg, całe Alpha Tauri, Russell i zaskakująco Alexander Albon, który miał potężne problemy z wyczuciem bolidu i znalezieniem tempa.

Ostatnia sesja to już kompletny popis Mercedesa i pole position dla Hamiltona z ponad SEKUNDĄ przewagi nad trzecim kierowcą. Sporo bliżej był drugi Valtteri Bottas i przez chwilę wydawało się, że zagrozi Hamiltonowi, ale Fin zdecydowanie gorzej radził sobie z zarządzaniem oponami na cały okrążeniu i ostatecznie stracił trzy dziesiąte sekundy do Lewisa, czyli także dość dużo. Vettel o ile dostał się do Q3, to w tej sesji nie był już w stanie zdziałać kompletnie nic i zajął 10. miejsce, nawet za kierowcami Renault. Tak więc w pierwszym rzędzie ustawił się zespół Mercedesa, przed Verstappenem i nieoczekiwanie szybkim Leclerciem. Dalej mieliśmy świetnego Norrisa, Strolla, Sainza, dwójkę Renault i Vettela właśnie.

Start

Start wyścigu był dość spokojny, bez żadnych kraks i kontaktów. Śmiem sądzić nawet, że Bottas pojechał na początku zbyt spokojnie. Zamiast wykorzystać nieidealny start Lewisa i się nieco rozpychać, Valtteri niemal zrównał się z zespołowym kolegą, po czym na wejściu w pierwszy zakręt kompletnie odpuścił i grzecznie schował się do wewnętrznej, a potem zrobił miejsce mistrzowi świata. Zdecydowanie brakowało zawalczenia o lepszą pozycję do wejścia w pierwszy łuk. Cóż, w takich chwilach widać, dlaczego to nie Bottas, przy całym szacunku dla niego, jest liderem tego zespołu.

Dość szybko pojawił się na torze samochód bezpieczeństwa, bo już na kolejnym kółku. Wszystko przez kontakt Magnussena i Albona. Po błędzie tego pierwszego kierowca RBR próbował wcisnąć się po wewnętrznej w zakręt na wejściu prostej startowej, ale został zamknięty i nie zdążył się schować, by dać miejsce rywalowi. Po kontakcie kół Haas Magnussena wystrzelił w powietrze i skończył na bandzie. Było co sprzątać.

Po nieco ponad dziesięciu okrążeniach z toru wypadł Danił Kvyat. Wszystko na wejściu w słynną sekwencję Maggotts-Becketts-Chapel. Na początku wyglądało to na błąd kierowcy, ale później nagrania pokazały uszkodzenie opon, które nie dało Rosjaninowi szans. Nie pierwszy raz i nie ostatni (także w tym wyścigu), kiedy opony nie wytrzymują obciążeń w tej, bardzo ciężkiej dla nich, sekcji toru Silverstone. Po uprzątnięciu bolidu Kvyata w wyścigu nie działo się… nic. Serio. Nawet zjazdy do boksów nie przyniosły żadnych emocji. Bottas cały czas trzymał się w limicie niecałych dwóch sekund do Hamiltona, ale nie było szans na atak. Verstappen jadący samotnie na trzeciej pozycji był tak znudzony jazdą w „najważniejszej i najbardziej emocjonującej serii wyścigowej świata”, że… przypominał swojemu inżynierowi wyścigowemu, by pił. Podobnie było u Leclerca. Nieco akcji dostarczyli Panowie z Renault i McLarena, którzy przez chwilę ze sobą walczyli, ale była to tylko chwila. Powoli do przodu przepychał się Albon, baaaaaaaaaaaardzo powoli i nieskutecznie Vettel. Sebastian był łatwym celem nawet dla Alpha Tauri Gasly’ego, który z kolei jechał bardzo dobry wyścig.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

PS. Zapraszamy do śledzenia "4 kółek" na Facebooku, Twitterze i Instagramie. Tam jeszcze więcej treści!

Komentarze (1)

Emil Ulanowski
23.08.2020
16:48

Emil Ulanowski napisał

Żal mi Pereza...

POZOSTAŁE KOMENTARZE (1)