Sąd uniewinnił i przyznał rację Jackowi Balkanowi, który lata temu opublikował artykuł obnażający kłamstwa twórców tego nieistniejącego pojazdu. Tak oto chyba już ostatecznie kończy się historia "polskiego supersamochodu" Arrinera.
Niby wiadomo było o tym od dawna, ale wciąż można było znaleźć niepoprawnych optymistów, a może po prostu ludzi ślepych i naiwnych. Wśród nich o dziwo znaleźli się też poważni przedstawiciele polskiego rządu. Wielu bało się też oficjalnie o tym mówić i pisać, by nie być ciąganymi po sądach przez firmę Arrinera, jak było to z Jackiem Balkanem właśnie. Ja również trąbiłem o tym cały czas w artykułach Po polskiemu, Niekoniecznie husaria… , Mają rozmach... , czy Arri-szopki ciąg dalszy, przekazując Wam informacje o tym oszustwie. Teraz jednak chyba już nikt nie będzie się spierał, skoro sąd uniewinnił Jacka Balkana, a w uzasadnieniu wyroku właściwie przyznał mu rację w 99% stwierdzeń (poza drobnymi formalnościami), natomiast co do zeznań pracowników i właścicieli spółki to także 99% z nich zaopiniował w sposób jasny, prosty i oczywisty: nie mające poparcia w faktach. No chyba, że ktoś woli wersję potoczną, czyli po prostu kłamstwo.
Kompletne uzasadnienie wyroku możecie znaleźć w sieci. Całość ma niemal 30 stron, więc jeśli nie chce wam się ich czytać, zapraszam na skrót i kilka najciekawszych fragmentów.
"Sąd przyznał także walor prawdziwości relacji Jacka Balkana dotyczącej prowadzenia prac przez Marka Bojara nad projektem budowy ramy i prototypu Arrinery."
Innymi słowy sąd potwierdził, że Marek Bojar, znany z produkcji replik Ferrari i Lamborghini, wykonał pierwszy prototyp Arrinery, który zaprezentowano. Tak więc nie było przypadkiem, że przypominał wyglądem Lamborghini. Ponadto Pan Marek powiedział też, że pierwszymi założeniami firmy Arrinera była właśnie konstrukcja replik, ale po tym jak włoska marka ich się czepiła, postanowiono budować własne konstrukcje.
"Również relacja świadka (prezesa firmy Łukasza Tomkiewicza - przyp. 4 kółka i nie tylko) dotycząca udziału Marka Bojara w budowie prototypu Arrinery nie jest spójna i rzetelna. Pozostaje bowiem w sprzeczności z zeznaniami samego Marka Bojara, a co ważniejsze – załączonymi przez niego dokumentami i korespondencją z której wynika, że od początku zamysłem założycieli spółki Arrinera i VENO S.A. była budowa repliki samochodu Lamborghini, a dopiero po proteście koncernu postanowiono o dokonaniu zmian w dotychczasowej wersji samochodu (k. 560-580, 581-586)."
Mateusz Morawiecki promujący Arrinerę
Z kolei nawet nie śmieszna, ale żałosna okazała się sprawa rzekomych rozmów z przedstawicielami General Motors odnośnie zakupu silników LS9, czyli potężnych V8 o pojemności 6.2 litra, napędzających między innymi Corvetty. Otóż nikt z polskiego GM nie wiedział nic o żadnych rozmowach w sprawie silników, natomiast Arrinera na poparcie swoich racji przedstawiła e-maila do... kierownika warszawskiego serwisu Opla. Bez komentarza.
Hmmm.. co tam mamy dalej. Ano na przykład takie perełki z zeznań Marka Bojara:
"Wersję zgoła odmienną od oskarżyciela prywatnego przedstawił świadek Marek Bojar, zajmujący się konstruowaniem replik samochodów (k. 588-594). Świadek zeznał, iż to on zbudował samochód Arrinera zaprezentowany w 2011 r., o czym wcześniej nie mówił, gdyż był szantażowany. Na potwierdzenie załączył stosowne dokumenty. Świadek zeznał, iż rozpoczynając w 2007 r. współpracę z Łukaszem i Markiem Tomkiewicz, miał stworzyć replikę samochodu Lamborghini Murcielago, zmienionego na Lamborghini Reventon, co potwierdza załączona korespondencja e-mail. Rozpoczęto budowę samochodu na stworzonej przez niego ramie. Według zeznań świadka, panowie Tomkiewicz planowali założyć spółkę, by wejść na giełdę i zyskać fundusze. Wobec odzewu Lamborghini podjęto decyzję o porzuceniu pomysłu budowania repliki, a stworzeniu własnego pojazdu, gdzie zmieniono linię boczną w porównaniu do pierwotnej wersji. W dalszym toku zeznań świadek wskazał na umowę, na podstawie której w zamian za zbudowanie pojazdu miał otrzymać większościowy pakiet akcji w VENO S.A., a jego wkład wynieść 1 mln zł. Strony rozliczały się między sobą regularnie co miesiąc do czasu, kiedy z inicjatywy panów Tomaszkiewiczów doszło do podpisania umowy wekslowej celem ominięcia podatków. Pieniądze miały być wypłacane na podstawie weksla. Do końca 2009 r. uzbierała się kwota 350.000 zł. Nie chcieli się z nim rozliczyć na podstawie weksli. Marek Bojar dodał, że samochód był zbudowany już prawie w całości – brakowało tylko lakieru. Wykonywał także kształt deski rozdzielczej, boków i całe wnętrze samochodu z laminatu, które było bardzo podobne do wnętrza samochodu zaprezentowanego w czerwcu 2011 r., gdzie dodatkowo obito je skórą. Samochód został mu z końcem 2009 r. zabrany na zasadzie szantażu uruchomienia weksli, które były w ich posiadaniu."
Czyli szantaże, niepłacenie należności itp. - tak się robi w Polsce biznes i "tworzy przyszłość polskiej motoryzacji" proszę Państwa!
Ah no i ktoś wreszcie wprost i przed sądem powiedział to, co mówili wszyscy obserwujący działania tego tworu zwanego Arrinerą:
"Świadek Jarosław Baranowski, jako udziałowiec Carbon Design S.A. kierujący działem kompozytu czynnie uczestniczył w projekcie Arrinery od 2008 r. do połowy 2009 r. (k. 646-649). Był odpowiedzialny za nadwozie samochodu. Świadek negatywnie odnosił się do działań Łukasza Tomkiewicza, zarzucając mu brak zdrowego rozsądku, ignorując uwagi innych osób co do jakości materiałów i konstrukcji pojazdu. Odniósł wrażenie, że projekt ma na celu pozyskanie funduszy i klientów, a nie zbudowanie dobrego samochodu. Potwierdził, iż podwozie i nadwozie samochodu zostało wykonane przez firmę Bojar, zajmującą się budowaniem replik za akceptacją Łukasza Tomkiewicza z najtańszych i kiepskich jakościowo materiałów, a w mediach przedstawiano go jako super samochód."
Dawid Karasek napisał:
Ciekawe kto wygra w tym sezonie...
Patryk Bojarski napisał:
Niesamowite zdjęcia!