Zobacz możliwości portalu TurboRebels

Zobacz sesje zdjęciowe, kalendarz imprez, i wiele więcej.
Zaloguj się, włącz tablicę i wyłącz ten komunikat ;)

Grand Prix Monako 2021 to kolejna edycja (po rocznej przerwie) legendarnego wyścigu, który testuje umiejętności kierowców do maksimum, jednocześnie nie zawsze dając kibicom powody do emocjonowania się walką na torze.

Nietypowa sceneria

Wyścig w Monako od lat budzi kontrowersje. Dlaczego? Z jednej strony jest to klejnot w koronie królowej motorsportów. Z drugiej tor, w sposób bezprecedensowy, obnaża problemy współczesnych bolidów F1. Wielkość, masę, niemożność jechania blisko za przeciwnikiem, wyprzedzanie niemal tylko przy użyciu DRS. Wszystko, co uzasadnia czemu obecne bolidy potrzebują długich prostych, składanego skrzydła i torów szerokich jak pas lądowania dla Jumbo Jeta. Właśnie dlatego podczas niedzieli na GP Monako dzieje się naprawdę niewiele, chyba że zaskoczy pogoda lub większe kraksy. Walczyć po prostu się nie da, bo niemal nie ma gdzie i nie ma jak. Dowodem niech będzie zwycięstwo Daniela Ricciardo, który był w stanie zatrzymać Ferrari Vettela i nie dać się wyprzedzić, pomimo uszkodzonego MGU-K w 2018 roku. Nie do pomyślenia na żadnym innym torze.

Jeszcze przed rozpoczęciem weekendu to Mercedes był uważany za faworyta rywalizacji na ciasnym torze. Ostatnie wyścigi pokazały, że Srebrne Strzały odzyskały mordercze tempo wykańczające rywali, a Red Bull nie mógł znaleźć odpowiedzi poza grzecznym dowożeniem P2 za Hamiltonem. Jakim zaskoczeniem były więc wyniki pierwszego treningu, gdzie królowała dwójka RBR rozdzielona Ferrari i forma czerwonych potwierdzona najszybszym czasem Leclerca oraz drugim Sainza w kolejnej sesji! W trzeciej znów na czele pokazał się Red Bull Verstappena, ale znów za nim były dwa Ferrari. Mercedes natomiast daleki był od błyszczenia tak, jak nas do tego przyzwyczaił. Z wartych odnotowania „odchyleń od normy” warto zanotować także lepszą formę Astona Martina i Alfa Romeo. Natomiast co do Alpine, to wyglądało to bidnie, ojjjj bidnie…

Kwalifikacje

Kiedy nadeszły kwalifikacje, wszyscy zadawali sobie jedno pytanie – czy forma Ferrari jest prawdziwa i czy Czerwoni rzeczywiście będą w stanie walczyć o pole position? Czy może po prostu Red Bull ma jeszcze spory zapas, a Mercedes choć z problemami, to finalnie i tak da radę wyciągnąć się ponad włoski team? No i czy Schumacher, który roztrzaskał swój bolid rano podczas treningu, w ogóle pojawi się na torze? Odpowiedź na ostatnie pytanie szybko nadeszła od strony Haasa: nie. Nie wyrobili się naprawić bolidu Micka. Swoją drogą koszt kraksy wyceniono na pół miliona dolarów, co jest dla tak małego zespołu poważnym uderzeniem po kieszeni.

Pierwsza część czasówki nie dała nam jednoznacznych odpowiedzi co do tempa liderów (Bottas z najlepszym czasem), ale dowiedzieliśmy się kto ostatnio radzi sobie naprawdę słabo. Poza dwójką Haasa i Latifim odpadł także Yuki Tsunoda, który po niezłym początku sezonu zalicza równię pochyłą już kolejny weekend z rzędu. Odpadł także – i tu już mały szok – Fernando Alonso. Marna forma Alpine to jedno, najwyraźniej ich bolid nie działał w tak specyficznych warunkach, ale forma Hiszpana… Skoro ostatnio Alonso sam głośno mówi, że jego obecne 100% to za mało na Ocona, to jest naprawdę słabo. Jako fan Fernando sam zaczynam sobie zadawać pytanie czy przypadkiem to COŚ już u niego nie zanikło?

Druga część kwalifikacji już nieco nam rozjaśniła układ stawki. I tak – zanosiło się na walkę o Pole Position między Ferrari, a Verstappenem! Najlepszy czas wykręcił Leclerc, ale o włos przed Maxem. Świetnie prezentował się także Lando Norris. Honoru Mercedesa w czołówce bronił Valtteri Bottas, podczas gdy Hamilton krył tyły pierwszej dziesiątki. Wśród odpadających znów nieco sensacji. Poza Raikkonenem, Strollem, Russellem i Oconem odpadł bowiem Daniel Ricciardo. Australijczyk ma coraz poważniejsze problemy z dogadaniem się z autem McLarena i choć nie słyszałem głosów podważających że Daniel może być szybki, to niektórzy powoli zaczynają zadawać pytanie – ile to jeszcze potrwa? Ile kierowca jest jeszcze w stanie pociągnąć psychicznie takie dołowanie? Nie to, żeby którakolwiek ze stron miała sobie coś do zarzucenia. Po prostu coś tu nie chce się zgrać i na razie brak leku.

Trzecia część czasówki to jedna z sesji do zapamiętania. Po pierwszych przejazdach na pole position sensacyjnie znajdował się Leclerc, o ponad dwie dziesiąte przed Maxem. Dalej był Bottas i Sainz. Verstappen pierwszy rozpoczął drugie przejazdy, ale pierwsze okrążenie nie wyszło i próbował ponownie. Tymczasem na swoim pomiarowym okrążeniu był już Charles, ale popełnił błąd na szykanie przy basenie i wbił się w ścianę, dość poważnie uszkadzając bolid. W tym momencie jedynie Verstappen był na okrążeniu, które teoretycznie mogło zagrozić pierwszemu miejscu Leclerca, ale nie miał szansy ów okrążenia dokończyć. Sesję wstrzymano i już nie wznowiono.

No prawie się udało

W ten oto sposób jedyny kierowca, który się w tych kwalifikacjach rozbił, zdobył jednocześnie pole position. Mocno sensacyjne i niewątpliwie ku zadowoleniu lokalnej publiczności, mającej na czele swojego kierowcę. Drugi był Verstappen przed Bottasem, Sainzem, Norrisem, Gaslym, dopiero siódmym (!) Hamiltonem, Vettelem, Perezem i również dość zaskakującym – Giovinazzim.

Noc i poranek upłynęły pod znakiem zapytania czy Leclerc rzeczywiście wystartuje z pole position, czy przypadkiem jego skrzynia nie ucierpiała podczas kraksy, bo jej wymiana skutkowałaby karą przesunięcia o pięć miejsc. Ferrari przed startem potwierdziło jednak, że ze skrzynią wszystko jest okej, a Charles wystartuje ze zdobytego pola. No ale to jednak Ferrari…

Leclerc nie dojechał nawet na wspomniane pole startowe, bo podczas okrążenia wyjazdowego coś zaczęło mocno szwankować z tyłu pojazdu. Niedowierzanie, szok, Charles niemal powstrzymujący się od łez. W sumie jednak facet zniósł to z klasą, bo wiedział, że ewentualna usterka jest wyłącznie winą jego wypadku. W dodatku, jakby to powiedzieć, Leclerc chyba jeszcze nigdy nie ukończył domowego wyścigu w żadnej serii, przynajmniej nie w ciągu ostatnich sześciu lat, więc jak sam powiedział – powoli się przyzwyczaja.

Ciąg dalszy na 4 kółka i nie tylko...

Komentarze (0)